Dokładnie za 21 dni Polska zagra swój pierwszy mecz na Euro - ze Słowacją w Sankt Petersburgu. Dzisiaj powołani kadrowicze zjawią się w Opalenicy, gdzie rozpoczną okres przygotowawczy do turnieju. W tym gronie nie ma Kamila Grosickiego, który tak jak trzech innych zawodników (Sebastian Szymański, Rafał Augustyniak, Robert Gumny) znalazł się na liście rezerwowej.
Potencjalnie "Grosik" może jeszcze wskoczyć do kadry, ale z grona 26 zawodników musiałby się ktoś wykruszyć: czy to przez kontuzję, czy to przez COVID. O to nietrudno, czego dowodem jest wczorajsze dmuchanie na zimno Pawła Dawidowicza, który jeszcze przed przerwą postanowił zejść z murawy w meczu Napoli - Hellas Werona. Na szczęście obyło się na strachu i "Hienka" zgodnie z planem dołączy do reprezentacji.
Według komentatora Mateusza Borka zawodnicy z listy rezerwowych na Euro nie otrzymali rozpiski treningowej od sztabu Paulo Sousy. Zdezorientowany i zasmucony brakiem powołania Grosicki wyleciał na urlop. Odpoczywa w Dubaju razem z Arturem Borucem: - Kamil był przekonany, że będzie w szerokiej kadrze. Tych piłkarzy na liście rezerwowej nikt o niczym nie informuje, nie przysyła planu treningowego, oni nie wiedzą, co mają robić. Kamil Grosicki ze swoją żoną, co pokazuje szeroko Instagram, wsiadł z Arturem Borucem i jego rodziną do samolotu i są w tej chwili w Dubaju - przyznał w Borek w "Misji Futbol", programie Onetu i Kanału Sportowego.
W przeszłości zdarzały się już powołania prosto z plaży. W 2008 roku z greckiej wyspy Rodos został dowołany Łukasz Piszczek, który przebywał tam na urlopie. Decyzją Leo Beenhakkera ówczesny zawodnik Herthy Berlin zajął miejsce kontuzjowanego Jakuba Błaszczykowskiego i wystąpił przeciw Niemcom.
REPREZENTACJA w GOL24
Byli piłkarze Ekstraklasy bez kontraktów. Kto wróci do Polsk...
