Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dwa życia Nowej Huty

Katarzyna Ponikowska
Stanisław Krasiński z sentymentem wspomina klientów, którzy zamawiali schabowego dla Lenina
Stanisław Krasiński z sentymentem wspomina klientów, którzy zamawiali schabowego dla Lenina Wojciech Matusik
Projektujący Nową Hutę mieli nosa. Dzielnica wybudowana według doktryny realizmu socjalistycznego jest dziś całkiem praktyczna, choć różnie się w niej żyje. Doczekała się pochwał od prestiżowego "Financial Times", ale ludzie mówią, że sporo trzeba tu zmienić.

Bożena Grzegorzek wprowadziła się z rodzicami do bloku na os. Centrum C w 1966 roku. Jej rodzice pochodzili spod Krakowa, z Rudna. Tata był elektrykiem w Hucie im. Lenina. Zamieszkali w centrum dzielnicy, nad delikatesami. Kilkuletnia wtedy dziewczynka była pod wrażeniem nie tylko dużych klatek schodowych i ogromnych okien swojego bloku, ale też jego okolicy. - Pamiętam niewybrukowaną al. Róż, którą chodziłam z mamą na spacery. Było mnóstwo kwiatów. Płakałam, kiedy ścinali tam drzewa - wspomina.

Choć róż już nie ma, Nowa Huta nadal jest najbardziej zieloną dzielnicą Krakowa. - Wartość Huty polega na tym, że przy projektowaniu przewidzieliśmy jej przyszłość. Są szerokie ulice, sprawny układ komunikacyjny, bogata infrastruktura w postaci szkół, przedszkoli i sklepów. A przede wszystkim dużo zieleni - tłumaczy ostatni z żyjących głównych architektów, którzy zaprojektowali Nową Hutę, Stanisław Juchnowicz.

Nie pozwolił żyć Kamilowi z Huty

Dziennikarze prestiżowego magazynu "Financial Times" uznali Nową Hutę za wzorcowe miasto z okresu socjalizmu. Docenili jej strukturę, a przede wszystkim koncepcję tzw. "jednostek sąsiedzkich", które skupiały określoną liczbę mieszkańców wokół takich obiektów jak szkoły, przedszkola, sklepy. - W innych częściach Krakowa tych szkół brakuje, a my zbudowaliśmy odpowiednią ich ilość dla określonej liczby mieszkańców - wyjaśnia Juchnowicz.

Huta jak plac zabaw
Osiedlowe jednostki łączyły nowohucian. Mieszkało tam wtedy sporo młodych małżeństw, które miały dzieci w podobnym wieku. Maluchy bawiły się razem na osiedlowych podwórkach. Dzieciaki z jednego bloku grały w dwa ognie z rówieśnikami z sąsiedniego bloku. Miejscem spotkań był też trzepak. Ale nie tylko. - Najfajniejszym miejscem do zabaw był teren byłego poligonu z lejami po bombach. Zbieraliśmy tam łuski, bawiliśmy się w chowanego - wspomina Bożena Grzegorzek. Zmiany w Nowej Hucie porównuje do funkcjonowania placu zabaw: było dobrze, potem nadszedł marazm, a dziś na nowo budzi się do życia. Grzegorzek: - Mieliśmy zadbany ogródek jordanowski. Była tam pani, która wydawała gry. Trzeba się było na nie zapisywać. Potem ogródek zamknięto, a teraz powstają nowe.

Schabowy dla Lenina
W latach 70. Nowa Huta tętniła życiem. Stanisław Krasiński, który od 11 lat jest kelnerem w restauracji "Stylowa", szacuje, że było wtedy około 20 lokali. Arkadia, Wisła, Teatralna, Krasnoludek, Zacisze, Rybka, Kopciuszek - wszędzie pełno gości. W latach 80. miejsca te zaczęły znikać. Teraz po większości z nich nie ma już nawet śladu. Ocalała Stylowa, która powstała w 1956 roku. - Mieszkańcy przychodzili na kotleta, golonkę lub bigos. Albo tylko na wódkę. Do kielicha był obowiązek brać zakąskę. Więc kupowali jajka czy koreczki ze śledzia. Wypijali wódkę, a zakąska wracała do baru. I tak na okrągło - opowiada Stanisław Krasiński.

Lokal żył. Podczas dansingów był otwarty do rana. Kelner z sentymentem wspomina gości, którzy zamawiali schabowego dla Lenina. - Nosiliśmy go pod pomnik. Było wesoło - mówi. Lenin przetrwał jedynie na stoliku w Stylowej, przy którym codziennie siada ten sam starszy pan. - Zamawia piwo i patrzy na Lenina, a turyści gładzą figurkę na szczęście - zauważa Krasiński. Dziś Stylowa jest otwarta tylko do 23, bo inaczej skarżą się okoliczni mieszkańcy.

W pierwszym bloku
Osiedle Wandy, blok nr 14 jest uważany za pierwszy budynek mieszkalny w Nowej Hucie. Jednak pan Antoni Czop, który mieszka w nim od 1953 roku, twierdzi, że cała dzielnica rosła jednocześnie. Pan Antoni przyjechał z wujostwem z Zamojskiego. Pracował w kombinacie. Najpierw jako formierz, potem operator urządzeń produkcyjnych na walcowni. Nowa Huta wyglądała wtedy inaczej. Zamiast chodników było bloto, zamiast asfaltu brukowane drogi. Przed blokiem, przy dzisiejszym placu pocztowym, stał szereg konnych wozów. Z jednej strony bloku było boisko wojskowe, na którym Antoni czasem kopał piłkę. Z drugiej strony restauracja Gigant, w której przygrywała cygańska kapela. Na ścianach budynku wyświetlano filmy. - Bractwo wtedy żyło. Bawiło się, piło. Były też bijatyki. Wtedy panowie z milicji, a komenda była kilkanaście metrów dalej, wlekli ich do pierdla - opowiada Czop.

Stanisław Krasiński, który przeżył w Hucie 40 lat, już jako kilkunastolatek chodził tu do technikum. Wspomina, że Huta była wtedy całkiem inna. - Tramwaj jeździł tylko do ul. Kocmyrzowskiej. Dalej były już tylko pola - wspomina. - Dziś to ja jestem reliktem. Turyści wypytują mnie, jak się tu żyło.
Ze stałymi bywalcami restauracji Stylowa, którzy od lat są wierni restauracji przy al. Róż, kelner chętnie wspomina stare czasy. Nowa Huta miała być miastem bez Boga, a osiedlili się w niej ludzie związani z wiarą katolicką. Miała być samodzielnym miastem, przeciwstawnym królewskiemu Krakowowi, a stała się jego częścią. Z założenia dzielnica została przewidziana na 10 tys. osób, a mieszka tu ponad 200 tys. Na 60 miejsc na osiedlu Kazimierzowskim była kiedyś jedna syrenka i jedna warszawa. Dziś brakuje garaży i parkingów.

Zmiany są konieczne
W latach 70. ludziom, którzy pracowali w hucie, żyło się dostatnio. Sama huta zatrudniała wtedy 35 tys. osób. - Tu rozwijało się budownictwo. Wtedy to Kraków potrzebował Huty, a nie Huta Krakowa. Od lat 80. następował spadek zamożności. Trwa to do tej pory - zauważa Stanisław Malara, nowohucki działacz. Nowohucianie podkreślają, że konieczne są zmiany. Brakuje boisk, restauracji, hoteli. Niezbędna jest renowacja chodników i dróg. - Kiedyś były tam cepelie i przyzwoite sklepy. Wszystko było projektowane wg określonych standardów - podkreśla Juchnowicz. - Dziś ciekawe sklepy zostały zamienione na handel używaną odzieżą. Z czasem stylowe wnętrza zostały zniszczone. Warto wzbogacić sieć usługową - sugeruje.

Bożena Grzegorzek zwraca też uwagę na stan techniczny tramwajów i autobusów jeżdżących do Nowej Huty. - Stan taboru jest zdecydowanie gorszy niż w innych dzielnicach - zauważa.
Jak podkreśla architekt Juchnowicz, dziś w Hucie mieszkają głównie ludzie starsi, bo młodsi opuszczają dzielnicę. - Huta ma duże szanse rozwojowe, bo są tam warunki przestrzenne na umieszczenie nowych usług. Trzeba dzielnicę przystosować do potrzeb nowej generacji mieszkańców. Ale należy to robić z rozwagą, by nie zniszczyć układu przestrzennego i wartości architektonicznych - kwituje.

Wybierz małopolską miss internetu. Zobacz zdjęcia pięknych dziewczyn!
Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: Rzucił się z nożem na kolegę przy grillu
Maciej Szumowski stał się legendą. Idź jego drogą. Wejdź na szumowski.eu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska