- Zmuszony jestem poinformować, że jeden z lekarzy Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie w dniu dzisiejszym poległ - bo to tak trzeba nazwać. Poległ podczas wykonywania obowiązków służbowych. Został zaatakowany przez pacjenta, bez żadnego ostrzeżenia, podczas wizyty z inną pacjentką. Mimo zaangażowania ogromnej liczby osób, bo ponad 20 osób było zaangażowanych w ratowanie zdrowia i życia Pana doktora, nie udało się go uratować - mówił z ogromnym wzruszeniem dyrektor Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie, Marcin Jędrychowski.
Dalej podkreślał też: - Łączymy się z rodziną doktora, z żoną, dziećmi, bratem, rodzicami. To jest coś niewyobrażalnego. Słyszymy o przejawach agresji względem personelu medycznego, ale myślę, że takiego ataku nikt się nie spodziewał. Nikt nie spodziewał się, że dojdzie do ataku tutaj gdzie na co dzień ratujemy życie i zdrowie ludzkie. W miejscu, które jest dedykowane do tego, żeby ratować ludzi, a nie żeby tutaj ludzie ginęli - wyjaśniał.
Dyrektor Jędrychowski wyraził również ogromną wdzięczność wszystkim, którzy natychmiast ruszyli, by udzielić pomocy ranionemu lekarzowi.
- Dziękuję wszystkim, którzy się zaangażowali w ratowanie Tomka, szczególnie lekarzom z Krakowskiego Szpitala Specjalistycznego im. św. Jana Pawła II i Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie, którzy pojawili się na miejscu de facto niemal w trybie rzeczywistym. Niestety obrażenia były tak rozległe, że nie udało się lekarza uratować. Niepowetowana strata! Wszyscy znaliśmy Tomka, cudowny człowiek, świetny ortopeda, pracował w tym szpitalu od wielu lat. Mnie po prostu brakuje słów. Zastanawiam się co jeszcze musi się wydarzyć. W moim odczuciu to przekroczyło wszystkie granice. Tomek miał zaledwie 40-kilka lat. Znaliśmy się od wielu lat - mówił dyrektor Jędrychowski.
