MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Działki miejskie są warte majątek, a Dętkosiów zza miedzy już grosze?

Lech Klimek
Lech Klimek
Miasto od lat rzuca nam kłody pod nogi - żalą się Józefa i Bogusław, właściciele pensjonatu. Po kilku latach przerzucania się pismami z miastem, rodzi się szansa na porozumienie.

Józefa i Bogusław Dętkosiowie mówią, że oszukać się nie dadzą. Od pięciu lat mają kłopoty z miastem w kwestii wyceny ich działek i zamiany gruntów prywatnych z miejskimi. Okazuje się bowiem, że różnica w cenie sąsiadujących ze sobą działek sięga 1025 procent! Te miejskie zostały wycenione na 45 zł za metr kwadratowy, a prywatne tylko na cztery złote za tę samą powierzchnię.

- W 2011 r. nasze problemy miały się skończyć. Miasto zaproponowało mi wymianę jeden do jednego bez dopłat - relacjonuje Bogusław Dętkoś. - Wszyscy mogli być zadowoleni. Ja uzyskałbym możliwość rozwoju, a miasto dostałoby na własność działki, które są potrzebne choćby do budowy zaplanowanej drogi łączącej ulice Korczaka i Stróżowską - dodaje. - Ponadto w posiadaniu miasta byłaby droga na cmentarz czy działki przy ulicy Wesołej, gdzie na moim gruncie stoi miejska przepompownia - dodaje.

Dętkosiowie twierdzą, że miasto zaniżyło wartość ich działek, uznając je w planie zagospodarowania przestrzennego jako osuwiskowe. - Zleciłem i zapłaciłem z własnej kieszeni za analizę geologiczną moich gruntów. Wynika z niej, że nie ma tutaj żadnego osuwiska - tłumaczy.

Mieszkańcy ulicy Korczaka twierdzą, że nie ustąpią i doprowadzą do zmiany w planie zagospodarowania przestrzennego. Czy jest szansa na porozumienie?

Józefa i Bogusław Dętkosiowie z Gorlic bezradnie rozkładają ręce. Nie mają już siły, by walczyć z urzędnikami o wartość swojej ziemi. Ich ubiegłoroczny protest przy drodze u podnóża góry cmentarnej nic nie zmienił. Wtedy, w czasie obchodów 100. rocznicy bitwy, stojąc na skraju swojej posiadłości, milcząco przyglądali się zmierzającym na cmentarz. Uwagę przyciągały ustawione na ich działce banery, na których widniały napisy - protest bezsilności, pozbawieni rozwoju, wykluczeni przez urząd miasta.

Przez pół wieku nie wiedzieli, że mieszkają na groźnym osuwisku. Dętkosiowie od kilkunastu lat prowadzą w tym miejscu swój mały pensjonat, gospodarstwo agroturystyczne.

- Ten dom to nasze życie, z nim związaliśmy los nasz i naszych dzieci - relacjonuje Bogusław Dętkoś. - Przez kilka lat wszystko było wspaniale, jednak w pewnym momencie, dla nas o tyle istotnym, że pomyśleliśmy właśnie wtedy o rozwoju pensjonatu, wszystko się załamało - mówią.

Choć mieszkają na tym terenie od 1960 roku, dopiero w 2013 roku okazało się, że ich działka w planie zagospodarowania przestrzennego funkcjonuje jako osuwisko. W poprzednich planach była działką rolną z prawem do zabudowy jednorodzinnej.

Co ciekawe, sąsiednie grunty miejskie nie są osuwiskowe. Po pięciu latach utarczek kontaktują się z urzędem tylko przez prawnika. Równie istotny dla Dętkosiów jest problem zamiany działek, tak by mogli rozbudowywać swój pensjonat. Miasto użytkuje grunty, których właścicielami lub współwłaścicielami są Józefa i Bogusław. Chcieliby dokonać takiej wymiany terenów, która satysfakcjonowałaby obydwie strony.

Zaproponowana w 2011 roku wycena działek, zdaniem pana Bogusława odzwierciedlała realną wartość ziemi. Kwoty były porównywalne i na takiej wymianie nikt by nie stracił. Po wymianie pism nastąpiła jednak cisza.

- Rok temu wydało mi się, że wyczerpałem już wszystkie możliwości na osiągniecie jakiegokolwiek porozumienia z miastem. Nadal chyba tak jest, bo nic się w mojej sytuacji nie zmieniło - opowiada Bogusław Dętkoś. - Teraz moje wszelkie kontakty odbywają się przez prawnika, ale to też niewiele dało.

Działki miejskie na tym samym terenie droższe aż o 1025 procent?! Pod koniec roku odbyło się spotkanie z wiceburmistrzem Łukaszem Bałajewiczem. W czasie rozmowy udało się ustalić, że cały problem Dętkosiów trzeba podzielić na dwie oddzielne sprawy. Pierwsza to zamiana działek. Poczyniono tu sporo ustaleń.

- Nasza propozycja to wyjście naprzeciw potrzebom państwa Dętkosiów - mówi Teresa Wrona, kierowniczka wydziału gospodarki komunalnej i mienia Urzędu Miejskiego w Gorlicach. - Chcemy przeprowadzić zamianę gruntów, zachowując proporcje zarówno wartości działek, jak i ich wielkości.

Bogusław Dętkoś będzie się musiał teraz ustosunkować do miejskiej propozycji, a jeśli ją zaakceptuje, to sprawa po pięciu latach wreszcie zostanie załatwiona.

- Poprzednio okazało się, że aby dokonać wymiany gruntów z miastem, muszę dopłacić ponad 600 tysięcy złotych - relacjonuje Dętkoś. - Działki miejskie, miejscami o nachyleniu ponad 50 procent czy też zabagnione klasy VI i V, okazały się zgodnie z wyceną wspaniałymi terenami inwestycyjnymi - dodaje.

Działka o powierzchni 0,6 ha sąsiadująca z cmentarzem, była wyceniana po cztery zł za metr, ale już przyległy do niej teren miejski miał wartość 45 zł za metr. Dętkosiowie, mimo zapewnień, że tym razem będzie inaczej, boją się na myśl o nowej propozycji miasta.

- By pokazać moją dobrą wolę, zrezygnowałem z roszczeń finansowych za użytkowanie przez miasto mojej ziemi - opowiada pan Bogusław. - Czekam na inicjatywę miejską w tej sprawie. W najbliższych dniach propozycja miejska dotrze do zainteresowanych. - Poczekamy na odpowiedź państwa Detkosiów, czy nadal są zainteresowani zamianą gruntów. Jeśli tak, zlecimy nową wycenę działek - dodaje Teresa Wrona.

Osuwiska nie ma, więc chcą zmiany w planie zagospodarowania. Zamiana działek, choć bardzo istotna dla dalszego funkcjonowania Dętkosiów, jest jednak mniejszym problemem. Znacznie ważniejszy to osuwisko, na którym ponoć stoi ich dom.

- Zleciłem własną analizę geologiczną - relacjonuje pan Bogusław. - Wykonała ją firma z Nowego Sącza i okazało się, że jest dokładnie tak, jak ja zawsze twierdziłem. Nie ma tutaj żadnego osuwiska i nigdy nie było. Teraz mam poważny argument, by miasto dokonało zmiany planu przestrzennego - tłumaczy.

Analiza, jaką zlecił Dętkoś, jest znana urzędnikom, nic to jednak nie zmienia w ich postawie. - Chcę jedynie powrotu do stanu poprzedniego - stwierdza Dętkoś. Inicjatywa musi jednak wyjść od strony miasta.

W życiu Dętkosiów pojawił się również kolejny problem. To będąca w planach droga wychodząca z osiedla Korczak, która ma się pojawić w pobliżu ich posesji. - Ma przebiegać praktycznie pod moimi oknami - mówi pan Bogusław. Gdyby powstała w tym właśnie miejscu, to Dętkosiowie praktycznie straciliby szansę na jakąkolwiek działalność. - To byłby nasz koniec, a my na ten pensjonat pracowaliśmy całe życie - mówią.

Z burmistrzem Rafałem Kuklą rozmawiamy o planie zagospodarowania przestrzennego, staraniach o zmianę w tym dokumencie oraz czasie i pieniądzach

Czym jest plan zagospodarowania przestrzennego?
Jeśli trzymać się ściśle litery prawa, to jest on nie tylko wyrazem polityki gminy, ale przede wszystkim prawem miejscowym. Uchwala go rada miasta i ustala w nim przeznaczenie terenu, rozmieszczenie inwestycji celu publicznego oraz określa sposób zagospodarowania i warunki zabudowy. Jednym słowem, zapisy MPZP decydują o tym, co w danym miejscu może zostać zbudowane, a co nie. To ważne, bo chroni mieszkańców osiedli na przykład przed budową w ich sąsiedztwie obiektów przemysłowych.

Jak wygląda ten dokument?
Plan zawsze składa się z dwóch części - opisowej oraz graficznej, które wzajemnie się uzupełniają. Tekst zawiera szczegóły, które nie znalazły się na rysunku, np. informacje o dopuszczalnej wysokości budynków, rodzaju pokrycia i kącie nachylenia dachu, wskaźniku zabudowy oraz zasadach podziału nieruchomości. Natomiast część graficzna przedstawia przeznaczenie nieruchomości, granice danego przeznaczenia terenu, a także ustalenia dotyczące np. nieprzekraczalnej linii zabudowy. Każdy plan jest podzielony na tereny o różnym przeznaczeniu. To jedna z najważniejszych informacji, jaką zawiera, bo to, na jakim terenie leży dana działka, decyduje o jej wartości.

Czy każdy mieszkaniec może mieć wpływ na to, co zostanie zapisane w planie?
Oczywiście, to bardzo częste przypadki. Co roku mamy kilka uchwał, w których rada dokonuje zmian w planie. Bardzo często właśnie na wnioski mieszkańców. Tu z oczywistych względów priorytetem są zmiany w planie dokonywane na potrzeby miasta. To właśnie one są kierowane do realizacji w pierwszej kolejności. Staramy się, by wnioski mieszkańców były rozpatrywane jak najszybciej.

A jak to się ma do sprawy państwa Dętkosiów? Oni złożyli swój wniosek trzy lata temu!
Państwo Dętkosiowie wyrazili chęć przystąpienia do zmiany planu bez oczekiwania w kolejce. Teraz ich wniosek jest, z tego, co pamiętam, na 10. miejscu. By znaleźć się poza kolejką, muszą wskazać biuro urbanistyczne, które sporządzi konieczną dokumentację. My oczywiście musimy wiedzieć, jaka to firma, tak by można było do nich przesłać wszystkie niezbędne dokumenty.

A kto za to zapłaci i ile to potrwa?
Państwo Dętkosiowie musieliby oczywiście pokryć wszelkie koszty tych prac. Jeśli rada przystąpi do procedury zmiany planu, to z mojego doświadczenia wynika, że może to potrwać około roku. Oczywiście, jeśli płynnie będą uzyskiwane wszelkie uzgodnienia i opinie wszystkich, którzy mogą być zainteresowani tymi zmianami. W przypadku tych działek, o które chodzi panu Dętkosiowi, konieczne jest przedstawienie pełnej dokumentacji geologicznej, która wykluczy niebezpieczeństwo osuwisk na tym terenie.

Czy dotarły do was wszystkie konieczne informacje?
Niestety, nie mamy tej podstawowej w tym przypadku. Brakuje nam właśnie wskazania biura urbanistycznego, które zajmie się wszelkimi sprawami. Muszę to bardzo silnie podkreślić: by przyspieszyć procedurę, trzeba za nią zapłacić. Miasto nie będzie uczestniczyć finansowo w tych pracach.

rozmawiał Lech Klimek

Gazeta Gorlicka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska