Sztandarowy program PiS „Rodzina 500 plus” ma wedle zapowiedzi ruszyć 1 kwietnia, a nasi urzędnicy w Gorlicach na razie wiedzą o jego realizacji tyle, że... nic nie wiedzą. Chętni do skorzystania nawiedzają ośrodek pomocy społecznej, ale mimo najlepszych intencji urzędników, na razie wychodzą z niczym. - Nie wiemy, jak rozdzielić pracę, komu przypadnie obowiązek obsługi wniosków. Nie ma żadnych aktów wykonawczych - mówi burmistrz Gorlic Rafał Kukla.
W Gorlicach dzieci do 18. roku życia mamy około 4700. To bardzo ostrożne dane. Bliższe rzeczywistości mają być gotowe być może dopiero w przyszłym tygodniu.
Tak naprawdę ostateczne dane będą znane dopiero wówczas, gdy zaczną spływać wnioski - w tej grupie są przecież jedynacy, którzy nie będą się kwalifikowali ze względu na dochód, ale i tacy, którym świadczenie będzie się należało.
Piotr Zawadowicz z Gorlic już dawno przestał zwracać uwagę na złośliwe komentarze znajomych, którzy raz po raz wspominają, ile to on nie dostanie na swoją piątkę dzieciaków. Podkreśla jednak, że takie wsparcie przyjmie z ochotą. W jego przypadku to 2500 zł co miesiąc. - To sporo, ale pamiętać trzeba, że nasze wydatki od dawna mnożymy razy pięć - zaznacza mężczyzna.
- O! Idą dwa tysiące - rzucił w moją stronę niedawno znajomy, gdy zauważył mnie na mieście spacerującego z czwórką dzieciaków - opowiada Piotr Zawadowicz, gorliczanin. - Odpowiedziałem, że tak naprawdę to dwa i pół, bo jeszcze jedno zostało w domu. Nie ma co, ten program 500+ to dla rodzin wielodzietnych konkretny zastrzyk gotówki - przyznaje.
Wydatki mnożone razy pięć
Wiktoria, Wojtek, Marcel, Sebastian siedzą rzędem na wersalce. Oglądają bajkę, pałaszując jednocześnie ciasto. Każde odnosi potem swój talerzyk do kuchni. Najmłodszy, czteromiesięczny Norbert śpi w tym czasie w łóżeczku. - Nie przeszkadza mu hałas, jaki siłą rzeczy robią nawet najgrzeczniej bawiące się dzieci - mówi ze śmiechem pan Piotr. - Nie mogę narzekać, mamy zgraną drużynę - dodaje.
Wstają wcześnie, bo po godz. 6. Myją się, jedzą śniadanie, potem starsi idą do przedszkola. Na pociechy pracuje tylko pan Piotr, żona Małgorzata zajmuje się maluchami.
W sumie ze wszystkimi dodatkami mają miesięcznie do rozdysponowania około 3,5 tys. złotych. Z tego tysiąc od razu idzie na opłaty mieszkaniowe, pięćset na przedszkole. Do tego jeszcze drobne rachunki, no i oczywiście codzienne wydatki - jedzenie, ubrania, potrzebne leki, bo Marcel ma astmę oskrzelową. - Najgorzej, gdy zaczynają chorować. Jedno natychmiast pociąga za sobą przynajmniej dwójkę - mówi ojciec.
Nie ukrywa, że zapowiadana przez rząd pomoc bardzo by im się przydała, bo na razie nie mogą sobie pozwolić na zbyt wiele. - Dzieciaki rosną. Za chwilę pójdą do szkoły, a ponieważ już teraz widać, że lubią się uczyć (nawet w wakacje ćwiczą pisanie literek), pewnie będą chciały chodzić na różne zajęcia pozalekcyjne - mówi pani Małgorzata. - Wiktoria przejawia talent do tańca, Sebastian pięknie rysuje, Marcela fascynuje sport - wylicza.
Wiedza z telewizji i gazet
Będą niestety musieli zaczekać, bo ani miasto, ani ośrodek pomocy społecznej nie mają na razie żadnych szczegółowych wytycznych odnośnie realizacji rządowego programu 500+. - Wiemy tyle, co z przekazów medialnych - mówi Andrzej Przybyłowicz, kierownik Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Gorlicach. - Nie wiadomo jeszcze, czy zadanie zostanie przypisane ośrodkom pomocy czy komórkom w urzędach - dodaje.
Na razie, wedle bardzo szacunkowych jeszcze danych, wiadomo, że w mieście jest około 4700 dzieci do 18. roku życia. - Dopiero będziemy weryfikować, ile z tej grupy faktycznie kwalifikuje się do programu - dodaje Przybyłowicz.
Spotkanie w tej sprawie ma się odbyć w przyszłym tygodniu. Burmistrz Rafał Kukla zapowiada, że gdy tylko pojawią się konkrety, będzie zastanawiał się nad organizacją pracy związanej z przyjmowaniem wniosków. Pan Piotr puszcza mimo uszu uwagi o tym, że dorobi się na dzieciach, że tyle pieniędzy dostaną. - Nie mam dzieci po to, by na nich zarabiać. Ale to moje skarby - podkreśla.