Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dzieci wciąż czekają na rodziców

Redakcja
Każde adoptowane dziecko ma swoją historię, najczęściej bolesną, i z tym bagażem zetkną się jego nowi rodzice
Każde adoptowane dziecko ma swoją historię, najczęściej bolesną, i z tym bagażem zetkną się jego nowi rodzice 123rf
Adopcja nie jest lekarstwem na samotność, ale szansą na stworzenie niechcianym przez biologicznych rodziców dzieciom prawdziwego domu, w którym z nowymi rodzicami będą mogły przeżyć szczęśliwe chwile - pisze Małgorzata Iskra

Zwykle decyzję o adopcji poprzedzają dramatyczne rozterki. Bo przecież rzadko się zdarza, aby małżonkowie tworzący szczęśliwą rodzinę, mający biologiczne potomstwo, decydowali się na adopcję. Myślenie o przyjęciu pod swój dach, wychowaniu, a przede wszystkim pokochaniu dziecka, które urodziła inna kobieta, towarzyszy z reguły tym małżeństwom, których wieloletnie starania o własne dziecko zakończyły się niepowodzeniem.

Gdy natura i medycyna zawodzą, a metoda in vitro lub inseminacja u osób wierzących nie wchodzą w grę, przychodzi myśl o tym, że można przecież dać miłość dzieciakom, które tak bardzo jej potrzebują, a biologiczni rodzice z różnych powodów je osierocili. Adopcja to niełatwa decyzja, w dodatku on i ona niekoniecznie równocześnie do niej dojrzewają.

Droga do miłości

- Najsilniejsza była we mnie obawa, że nie zdołam pokochać dziecka, którego nie urodziłam. Może dlatego marzyłam o niemowlęciu, obojętnie jakiej płci, licząc, że tak będzie łatwiej. Los chciał, że adoptowaliśmy trzylatka. Trochę trwało, aż zwykła dla niego sympatia przerodziła się w głębokie uczucie. Myślę, że mąż, który łatwo nie ulega sentymentom, szybciej się z tym problemem uporał - opowiada Ewa. Gdy po kilku latach ośrodek adopcyjny powiadomił ich, że matka biologiczna ich Piotrusia zrzekła się praw do młodszej córki (ponieważ rzecz dotyczyła rodzeństwa, mieli pierwszeństwo do adopcji), mimo skromnych warunków materialnych zdecydowali się przyjąć i ją.

Pomimo krytyki ze strony rodziny nigdy tej decyzji nie żałowali. - Jesteśmy normalną rodziną - mówi Ewa. - Dzieci są już nastolatkami. W wielu sprawach mają inne niż my zdanie, więc czasem się kłócimy. Jednak nigdy nie mieliśmy z nimi poważniejszych kłopotów wychowawczych. Poza tym dobrze się uczą i wierzymy, że wiele osiągną. Ewa podkreśla, że może nie bez znaczenia jest, iż ich biologiczni rodzice nie byli lumpami, a najmłodsze dzieci oddali do adopcji po prostu z powodu biedy.
Nie tylko blond aniołki

W kraju działa około stu ośrodków adopcyjnych, które współpracują z sobą w poszukiwaniu rodziców adopcyjnych. Czasem wymaga to nie lada starań. Nie wszystkie bowiem dzieci są upragnionymi niemowlakami czy aniołkami z blond kędziorkami. Nie wszystkie są przymilne, tak że uwielbia się je od pierwszego wejrzenia. Każdy dzieciak ma swoją historię, najczęściej bolesną, i z tym bagażem zetknie się jego przyszły rodzic. Być może dlatego dzieci powyżej dziesiątego, dwunastego roku życia mają mniejszą szansę na adopcję. Ludzie obawiają się, że mogą nie podołać w pomocy zrzucania z ich ramion tego bolesnego bagażu. Wystarczy przytoczyć małopolskie statystyki. O ile w lutym w sześciu ośrodkach naszego regionu na adopcję czeka ośmioro dzieci, o tyle tych "zaległych", które w latach 2009-2010 nie znalazły domu, jest na liście ośrodków adopcyjnych aż kilkadziesiąt. To głównie dzieci starsze.

Zdarzają się jednak rodzice adopcyjni, którzy mimo obaw podejmują się wyzwań. Katarzyna Kolska w wydanej przez Znak książce "Moje dziecko gdzieś na mnie czeka" wysłuchała zwierzeń wielu małżeństw, także tych, dla których obowiązki adopcyjne stały się trudną szkołą życia. Pewnie prościej byłoby przytoczyć tylko zachęcające do adopcji obrazki, ale przyszłemu rodzicowi należy się prawda: musi wiedzieć, że może nie być łatwo. Zresztą tak samo jak z urodzonym przez siebie dzieckiem.

Cena szczęścia

Bożena i Michał pobrali się po trzydziestce. Byli zamożni, postanowili nie odkładać rodzicielstwa. Starania o własne potomstwo skończyły się jednak niepowodzeniem. Z decyzją o adopcji nie zwlekali, gdyż pragnęli mieć dużą rodzinę. Przedstawiono im trójkę rodzeństwa. Od razu zauważyli, żeTomek miał zeza, Paweł siedział tyłem i zajmował się wyłącznie sobą, a Ania ledwie chodziła. I od razu wiedzieli, że nie zostawią tych dzieci. Nim zdążyli je poznać, przygotować dom na ich przyjęcie, wpłynęło postanowienie sądowe o przyznaniu im pieczy rodzicielskiej. Panie z ośrodka adopcyjnego radziły, że będzie lepiej, jeśli od razu zabiorą rodzeństwo. - Dzieci były bardzo zaniedbane, mało samodzielne, bały się wody, w windzie się przewracały - opowiada Bożena.

Okazało się, że chorób miały znacznie więcej, niżby się to wydawało na pierwszy rzut oka. Ataki szału Pawła ujawniły się dwa miesiące po adopcji: kopał, tupał, wrzeszczał. W ślad za tym poszły histeryczne napady płaczu Ani. Tomek, w stosunku do swoich rówieśników, okazał się opóźniony w rozwoju. Ani terapia, ani uczęszczanie chłopców na kilka godzin dziennie do prywatnego przedszkola nie polepszyły ich kondycji. Bożena, szukając przyczyn kłopotów dzieci, trafiła na informacje o FAS - alkoholowym systemie płodowym, występującym u dzieci matek, które w czasie ciąży piły alkohol. Dopiero po dwóch latach specjaliści potwierdzili tę diagnozę.

- Zdaliśmy sobie sprawę, że skutki tego będziemy dźwigać do końca życia. Poczuliśmy się oszukani przez ośrodek adopcyjny - mówią Bożena i Michał, którzy z sercem oddali się pomocy dzieciom, a te osiągają, na swoją miarę, sukcesy. - To jest moja największa obawa i lęk: czy będą umiały sobie poradzić, gdy nas już nie będzie - dodaje Bożena.

Po prostu kochaj

Inna wzruszająca opowieść z kart książki przywołuje dzieje rodziny mającej nieuleczalnie chorego synka. Ci ludzie zdecydowali się na adopcję młodszej od Krzysia dziewczynki, która w przyszłości - co dobrze wiedzieli - została ich jedynym dzieckiem. Nie wszystkie przykłady adopcji kończą się powodzeniem. Adopcja nie jest lekarstwem na scalenie rozpadającej się więzi między małżonkami, na pewno nie powinna jawić się jako nadzieja na pokonanie samotności.

Psychologowie nie mają wątpliwości: adopcja ma służyć dobru dziecka, a rodzice adopcyjni mają szansę spełnić się w tym dziele, doświadczając szczęścia macierzyństwa i ojcostwa. Wielu przyznaje, że im się ta wzajemna miłość udała.

Ośrodki adopcyjne

Kraków, ul. Lenartowicza 14, tel. 12 632 11 71, 12 633 70 60

Kraków, ul. Piłsudskiego 29, tel. 12 422 29 94

Kraków, os. Zielone 1, tel. 12 642 12 16

Kraków, ul. Rajska 10, tel. 12 631 03 00, 12 631 03 04

Nowy Sącz, pl. Kolegiacki 2, tel. 18 442 07 63

Tarnów, ul. Najświętszej Panny Marii 3, tel. 14 622 02 67

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska