Arkadiusz W. poznał o siedem lat młodszą Annę C., gdy jeszcze była uczennicą gimnazjum. Zaczęli się spotykać, przez pół roku byli parą. W końcu ich drogi na pewien czas się rozeszły. Dziewczyna zaczęła pracować w przedszkolu integracyjnym z osobami niepełnosprawnymi w Olkuszu. Z kolei Arkadiusz W. wziął ślub. Jego związek nie przetrwał próby czasu, choć jego owocem było dziecko. Gdy toczyła się już sprawa rozwodowa mężczyzna odnowił znajomość z Anną C.
Spotykali się m.in. w domu jego rodziców i właśnie tam w grudniu 2012 r. 22-latka zrobiła sobie test ciążowy. Wynik nie pozostawiał wątpliwości, że spodziewa się dziecka. Powiedziała o tym mężczyźnie i jego rodzicom. Nie chciała być matką. Zaczęła szukać na stronach internetowych informacji, jak usunąć ciążę.
Dowiedziała się, że poronienie może wywołać lek stosowany podczas zapalenia stawów. Dwukrotnie kupili lekarstwo, ale nie udało się wywołać poronienia. Niedługo potem para się rozstała i nie kontaktowała przez kilka miesięcy.
19 sierpnia 2013 r. Anna C. wysłała mężczyźnie SMS-a, że jedzie do szpitala, bo rozpoczął się poród. Arkadiusz W. próbował dowiedzieć się, do której placówki się udała, ale telefon Anny C. już milczał. Następnego dnia para się spotkała i według relacji mężczyzny Anna C. płakała i mówiła, by nie szukał syna, bo "tam gdzie jest, jest mu już dobrze".
Pięć dni później Anna C. zgłosiła się do szpitala w Olkuszu z krwawieniem. Placówka poinformowała policję, że jest u nich kobieta, która mogła niedawno urodzić dziecko i nie potrafi wytłumaczyć, gdzie jest maleństwo. Po kolejnych dwóch dniach policjanci znaleźli zwłoki chłopczyka zawinięte w foliowy worek zakopane w przydomowej szklarni. Dziewczyna trafiła do aresztu. Usłyszała wyrok 15 lat więzienia za zabójstwo.
W osobnym procesie Arkadiusz W. usłyszał wyrok roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata za dwukrotne udzielenie pomocy w próbie przerwania niechcianej ciąży.