Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dzielna polska sztafeta w Soczi bez znieczulenia

Przemysław Franczak z Soczi
Przed Justyną Kowalczyk jeszcze olimpijski start w sobotę na 30 km techniką dowolną, a Sylwia Jaśkowiec też liczy, że w nim wystąpi
Przed Justyną Kowalczyk jeszcze olimpijski start w sobotę na 30 km techniką dowolną, a Sylwia Jaśkowiec też liczy, że w nim wystąpi Paweł Relikowski
- Nie wiedziałam, że głowa tak może boleć z wysiłku - mówiła po starcie w sprincie drużynowym Sylwia Jaśkowiec. Z Justyną Kowalczyk zajęły 5. miejsce.

To była orka na ugorze. Potworny wysiłek. Biegniesz na nartach 1,3 km - w tym przypadku techniką klasyczną - z pełną mocą. Dobiegasz na zmianę, klepiesz koleżankę z drużyny i masz trzy minuty na odpoczynek przed powrotem na trasę. W sumie zaliczasz sześć rund: trzy w eliminacjach, trzy w finale.

- Szłam ponad limit. Bolało bardzo, czułam to w całym ciele. Nogi i ręce w mgnieniu oka puchły. Najgorzej było na tej długiej prostej przed metą, kiedy trzeba było jeszcze dołożyć. I inni dokładali, a człowiek pływał w skrajnym zmęczeniu - opowiadała Jaśkowiec.
Mówiła, że czuła zapach medalu, ale...

- Wiadomo, było blisko. Ludzie krzyczą, podają różne informacje, to się czuje. Ale kiedy odcina ci prąd, to nie jesteś w stanie nic zrobić. W momencie, kiedy człowiek nie może wyrwać do przodu i ma świadomość że te cenne sekundy uciekają, to jest to trudne. Ale ja z tego piątego miejsca bardzo się cieszę. To są igrzyska, tutaj startują najlepsi na świecie - podkreślała.

Kowalczyk robiła, co mogła. W eliminacjach na swoich zmianach jak szalona odrabiała straty, ostatecznie przybiegła na drugim miejscu. W finale też stawała na głowie, ale nawet ona nie może wszystkiego. - Dały mi te zawody bardzo mocno w kość. Na ostatnim podbiegu, gdy zobaczyłam, że nie ma szans na medal - nie biegłam przecież z juniorkami - to może nie odpuściłam, ale przestałam biec na 140 procent. Zresztą gdyby zsumować moje czasy to nad drugą zawodniczką miałabym pół minuty przewagi - stwierdziła narciarka z Kasiny.

Wczoraj znów testowała granice swojej wytrzymałości. W eliminacjach pobiegła bez środków przeciwbólowych, które pozwalają jej biegać ze złamaną kością stopy. Pobiegła, jak się wyraziła: na żywca, choć doktor Stanisław Szymanik sugerował inne rozwiązanie. Kiedy schodziła z trasy na półmetku zawodów, lekarz spytał, czy wszystko w porządku. Kiwinęła potakująco głową, on się znacząco uśmiechnął.

- A ja potem usiadłam, ściągnęłam buty i już nie mogłam wstać. I trzeba było wziąć znieczulenie. Lekarze jednak zawsze mają rację - śmiała się później Justyna.

Sprinterska sztafeta to była dla naszych zawodniczek nowość. Dla Jaśkowiec tym większa, że ona specjalizuje się w technice łyżwowej. O swoim "klasyku" nie ma najlepszego zdania. - A ja muszę ją pochwalić. O ile w eliminacjach była troszkę spięta, o tyle w finale dawała radę - mówiła Kowalczyk.

Wygrały Norweżki z Marit Bjoergen (drugie złoto w Soczi), przed Finkami i Szwedkami.

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska