Inwazyjny szerszeń jest podobnej wielkości co nasze rodzime szerszenie. Można go poznać po ciemnej, prawie brązowej barwie ciała z żółto czerwonymi aplikacjami. Dla człowieka nie jest bardziej niebezpieczny niż inne osowate, ale dla pszczół zdecydowanie tak. Jeden rój szerszeni może zabić w ciągu sezonu ponad dziesięć kilogramów owadów rocznie, zaś jeden okaz nawet trzydzieści pszczół dziennie.
Przybysz masakruje nasze owady, które nie potrafią z intruzem skutecznie walczyć. Sprawdzoną techniką pokonania azjatyckiego przybysza, to odnajdywanie i niszczenie gniazd. Mnie zaś martwi medialna panika. Każdy szerszeń czy osa natychmiast zostaje nazwana azjatyckim. Każde gniazdo to wróg, gros ofiar to nasze, Bogu ducha winne szerszenie i osy. Skądinąd pożyteczne i potrzebne. I bynajmniej nie tak agresywne, o czym nie raz opowiadałem.
Podejrzewam, że w bezpośrednim starciu europejski szerszeń powinien wygrać z azjatyckim przybyszem. Nasz jest nieco większy i równie drapieżny. Stare powiedzenie mówi, że wróg naszego wroga jest naszym przyjacielem.
