Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Euro koko, nie ma spoko!

Jerzy Surdykowski
Kiedy kury gdaczą ko, ko!, znaczy, że będą jaja. I już są. Nie tylko z posłem Tomaszewskim, autostradami i protestami, które mają obficie obrodzić w trakcie rozgrywek. Prawdziwych Polaków - godnych występów w reprezentacji - wskaże były bramkarz Jan Tomaszewski, obecnie napastnik w sejmowej reprezentacji PiS-u. W swojej roli okazał się godnym następcą niezapomnianej Nelly Rokity.

Nucimy przyśpiewkę z klepiska, która ma obowiązywać podczas zbliżających się mistrzostw Europy w piłce kopanej. Czemu się dziwić: disco polo nie zginęło, a Prawdziwych Polaków - jedynie godnych występów w reprezentacji - wskaże były bramkarz Jan Tomaszewski, obecnie lewy napastnik w sejmowej reprezentacji PiS-u. W swojej roli okazał się godnym następcą niezapomnianej Nelli Rokity. Nie będzie kibicował Polakom, bo nieprawdziwi, a w ogóle to wina Tuska.

Nie spytano tylko orła, co o tym myśli. Białego oczywiście, tego z koszulki (od 23 lat w koronie), którego wstydzi się - jak sam powiedział - były "orzeł Górskiego", obecnie przemalowany na niebiesko. Może to wszystko przez hałas wywołany wspomnianą przyśpiewką, rykiem syren i "wuwuzeli" w obozowisku "Solidarności" pod Sejmem oraz łoskotem koparek całodobowo nadganiających wieloletnie nieróbstwo przy budowie autostrad. Takie są skutki, kiedy mieszczuch wypowiada się w sprawach wsiowych i odwrotnie.

Każdy bowiem Polak, nawet lipny, jako tako obeznany ze sprawami wiejskimi, a przynajmniej podmiejskimi, wie, że kiedy kury gdaczą ko, ko!, znaczy że będą jaja. I już są. Nie tylko z posłem Tomaszewskim, autostradami i protestami, które mają obficie obrodzić w trakcie rozgrywek. Nade wszystko z Ukrainą - i to wcale nie takie, jakimi ostatnio podniecają się przekaziory i ich celebryccy komentatorzy. To tylko skorupki od jaj. Jeśli ktoś na podstawie telewizyjnych obrazków uważa, że "piękna Julia" więziona przez ukraińskiego dyktatora to szlachetna sierotka, którą zaraz pożre niedobry wilk, to kwalifikuje się jako pierwsza naiwna. A takie zdanie wyraziła sama kanclerz Angela Merkel.

Tymczasem Julia Tymoszenko doszła do majątku w równie szemrany sposób jak Janukowycz i inne tuzy dzisiejszej Ukrainy, obławiające się - tak samo jak w Rosji - na prawdziwie złodziejskiej prywatyzacji. W dodatku będąc premierem uderzyła w interesy jednego z najbliższych totumfackich Janukowycza, u którego siedzi w kieszeni dzisiejszy prezydent. Nie dziw, że w takim towarzystwie zemsta jest sroga. Ale to nadal skorupki. Pani Merkel i inni zachodnioeuropejscy zwolennicy bojkotu skorzystali z okazji, aby odczepić Unię od Ukrainy i innych aspirujących do niej biedaków. Dość już kłopotów po ostatnim poszerzeniu, którego na szczęście my sami byliśmy beneficjentami. A do tego jeszcze ta okropna Grecja! Dlatego sprawa pani Tymoszenko jest tylko wygodnym pretekstem, a nie przyczyną. Rosja rozgania, bije i przymusowo wciela do wojska uczestników antyputinowskich demonstracji, ale żaden polityk nie pomyśli o bojkocie. Także o bojkocie przewidzianej na luty 2014 roku olimpiady zimowej w Soczi. W tej sytuacji Jarosław Kaczyński, zawsze nasrożony na Niemcy, a teraz przeciw polskiej racji stanu grzecznie naśladujący panią kanclerz, aby tylko dopiec Tuskowi, jest szczególnie żałosny. Ale to jeszcze daleko od żółtka w tych nieszczęsnych jajach.

My Polacy, nie tylko prawdziwi, narzekamy na niełaskawą historię, ale nie potrafimy zrozumieć, że dzieje naszej części Europy są jeszcze bardziej niełaskawe dla Ukraińców. Marzyli o własnym państwie, ale jeśli im zaświtało, to zaborcą przeciwko któremu się zwracali była także Polska. Dlatego mają takich bohaterów narodowych jak Chmielnicki, Bandera czy nieszczęsny - oszukany przez Piłsudskiego - Petlura. Można powiedzieć: sami sobie winni. I jest w tym część prawdy.

Polska mądrze zrobiła, że poparła "pomarańczową rewolucję", a ówczesny prezydent Kwaśniewski skutecznie mediował między zwaśnionymi stronami. Ale też sami Ukraińcy zmarnowali tamtą szansę; "pomarańczowi" skłócili się, a reformy utknęły. Mądrze też czyni dzisiejszy prezydent, próbując utrzymać dialog, usiłując zbliżać Ukrainę do Europy, a nie spychać ją w objęcia Rosji. Polską racją stanu nie jest bowiem bezpośrednie graniczenie ze wschodnim mocarstwem, ale z niepodległymi Ukrainą i Białorusią. Czy się to w jakiejś dalekiej perspektywie uda? Oby… Jaj po drodze nie brakuje.

Teraz śpiewamy "ko, ko!". A tu w wyniku wyborów we Francji i Grecji może wyłonić się taka sytuacja, że rozleci się euro jeszcze ważniejsze, bo przez małe "e". A nam - podobnie jak na Euro szybko się zbliżającym - pozostanie zaśpiewać jak zwykle: "Polacy, nic się nie stało!".

Autor: konsul generalny w Nowym Jorku (1990-1996), ambasador w Bangkoku (1999-2003), pisarz, reporter, wydał ostatnio powieści "S.O.S." i "Paradygmat" oraz tom esejów "Wołanie o sens".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska