Ludzie mieli nadzieję, że cokolwiek na temat ich statusu wyjaśni się podczas czwartkowego spotkania w starostwie powiatowym. Tak się nie stało. Usłyszeli zapewnienia o pomocy z ust samorządowców i parlamentarzystów, ale ciągle nie wiadomo, kiedy i czy w ogóle będą mogli wrócić do pracy.
W piątek, tak jak od początku tygodnia, przed bramą fabryki dyżurowało kilkoro pracowników. Ochotnicy pilnują zakładu przez całą dobę, na zmiany.
- Wiemy tyle, że cały czas tkwimy w zawieszeniu i nikt na razie nie może nam pomóc - mówi Wiesław Sajdak. Zamknięcie firmy stawia pod wielkim znakiem zapytania dalsze losy pracowników, ale także mocno komplikuje im codzienne życie. - Ludziom kończy się ważność książeczek ubezpieczeniowych. Koleżanka musiała już płacić za wizytę u lekarza - skarży się kolejna osoba.
Po niedzieli ten problem ma zostać rozwiązany. - Po konsultacji z prawnikiem poprosiłem księgową o przygotowanie dla wszystkich odcinków wypłat, poświadczających otrzymanie poborów i zatrudnienie - mówi dyrektor FMT Mariusz Kozioł. W czwartek ochrona wpuściła go do firmy i pozwoliła dwóm pracownikom zabrać pozostawione tam osobiste dokumenty oraz wypłatę.
Załoga nieufnie podchodzi do informacji dyrektora o tym, że skontaktował się z nim potencjalny inwestor zainteresowany przejęciem fabryki produkującej obrabiarki. Podobno zamierza kontynuować produkcję i jak najszybciej ją wznowić.
Dyrektor Kozioł nie chce jednak ujawnić, kim jest potencjalny inwestor, ani nawet, czy w grę wchodził polski, czy też zagraniczny kapitał. - Jak tylko pojawią się konkrety, przekażę je ludziom - zapewnia.
Skandaliczna obsługa kibiców - Wisła Kraków przeprasza - przeczytaj!
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!