To biedronki azjatyckie, zwane dla pstrokatego ubarwienia pancerza arlekinami. Są na liście gatunków inwazyjnych. Wyżerają nasze rodzime biedronki, jaja i larwy pożytecznych owadów, choć sprowadzone ćwierć wieku temu do Europy miały jedynie zabijać mszyce.
Teraz kilka słów o głupocie ponoć rozumnego człowieka. Ileż to razy pewni siebie ludzie sprowadzali obce gatunki na nowe światy licząc, że będą miłe i pożyteczne.
Oto garść przykładów. Ropucha aga wprowadzona do ochrony plantacji trzciny cukrowej. Króliki czy karpie wypuszczone w Australii. Na nic złe doświadczenia. Azjatycka biedronka w kilka chwil uciekła ze szklarni i na wolności z zaczęła rozrabiać. Prócz mszyc wyjada w naturze wszystkie mniejsze od siebie owady z rodzimymi biedronkami na czele. Lubi kąsać skórę i powoduje alergie. Może kiedyś doczekają się wrogów naturalnych a może nie.
A propos, arlekinów na balkonie. Nie bawcie się w spreje owadobójcze czy odstraszanie chrząszczy olejkami cytrusowymi. Najlepszym rozwiązaniem jest odkurzacz. Trzeba wyłapać arlekiny co do jednego, a zawartość worka zakopać głęboko w ziemi.
