Zagadkę wyjaśniłem, gdy ściągnąłem starą, rozklekotaną budkę dla ptaków. Otwór wejściowy rozkuły dzięcioły i nie nadawała się już dla niczego. W środku zaginiona kukurydza. No tak, to ta wiewiórka, która zawędrowała do mojego ogrodu. Nawet zaglądnęła do karmnika, ale pogardziła drobnicą w postaci słonecznika. Czyli to jej magazyn.
W czasach jesiennej obfitości rudzielec zbiera grzyby, żołędzie, bukiew. Te pierwsze suszy nabite na ciernie. Szyszki i żołędzie zwykle zakopuje płytko w ziemi blisko pnia drzew lub upycha po dziuplach. Tej jesieni nieźle obrodziły dęby. Żołędzie, czyli owoce dębów szypułkowych i bezszypułkowych to potężna porcja skrobi i garbników.
Wymarzony materiał na zapasy, który grubą warstwą zalega pod drzewami. Rudzielce zbierają je całymi kilogramami. Co do orzechów laskowych czy włoskich, to są tak apatyczne, iż wiewiórki zjadają je prawie natychmiast po znalezieniu. Tym razem zebrała wszytką kukurydzę. Dobre dwa kubki żółtych nasion.
Pewnie myślicie, iż przezornemu zwierzakowi głód zimą nie zajrzy w oczy? Jest jeden problem: krótka pamięć. Wiewiórki zapominają o części magazynów. Tak już mają.
