Szacunkowa populacja Lusail w tym momencie miała wynosić 450 000 osób, z czego 200 000 to mieszkańcy, 170 000 to pracownicy biurowi i ponad 80 000 odwiedzających dziennie. Całkowity koszt rozwoju projektu wyniósł około 45 miliardów dolarów.
Budowa przyspieszyła, gdy Katar zdobył prawo do organizacji misztrzostw świata, bo zdecydował się ulokować najważniejszy stadion w „Mieście Przyszłości”. Rok temu teren wokół areny był pełen placów budowy, ale teraz wszystko tutaj wygląda zupełnie inaczej.

Teraz zamiast placu budowy obok stadionu jest długi bulwar z kawiarniami i butikami.

Ale to jest na pierwszych piętrach budynków, a to, co jest na wyższych piętrach – pozostaje tajemnicą: widać światło z lamp w oknach, ale to wszystko. Nad jedną z kawiarni na przykład wygląda to tak – i nic więcej.

Skręcając z bulwaru w prawo (spacerem 100 metrów) można dojść do... rzeczywistości, gdzie wciąż trwają prace budowlane.

Od początku do końca bulwaru – 25 minut w niespiesznym tempie, w ramach powtarzających się w kółko trzech piosenek: Hayya Hayya (oficjalna ścieżka dźwiękowa tego mundialu), „Light the Sky” i „Arhbo”. Każdy, kto był w Katarze, rozpozna te melodie po kilku nutach – rozbrzmiewają wszędzie 24/7: w każdym sklepie, metrze, na stadionie, w telewizji – nie sposób się przed nimi ukryć.

Na końcu wzniosą się cztery wieże o różnych kształtach, w których znajdą się biura – przeznaczono na nie aż 46 pięter. Ale chociaż budynki wyglądają na martwe z niewielką warstwą pyłu budowlanego na oknach, wszystkie prace zakończą się dopiero w przyszłym roku.

Metalowy rekin łączy wieże. Jeśli włączysz fantazję, możesz sobie wyobrazić, że pływa między rafami.

Za wieżami rozciąga się obszerna promenada z fontannami, straganami z jedzeniem, palmami i dziećmi ganiającymi za piłką.

I duży podświetlany napis – dla zakochanych w Katarze.

Wał jest długi, ale prowadzi do kolejnej budowy i ulicy biegnącej równolegle do bulwaru.

Ale Lusail na tym się nie kończy, choć z jakiegoś powodu wiele osób myśli, że miasto ogranicza się do bulwaru i stadionu. W sumie istnieje 19 różnych obszarów o różnym przeznaczeniu: rozrywkowym, handlowym i oczywiście mieszkaniowym.
Do centralnej części Lusail można dostać się podziemnym tramwajem – to tylko kilka przystanków.

A teraz jest już jakiś ślad życia, a nie tylko budowy: tysiące wieżowców o zupełnie różnych kształtach i rozmiarach, ustawionych w szeregu na niebiesko-czarnym wschodnim niebie.

Jedną z atrakcji Kataru jest hotel w kształcie podkowy o nazwie Katara Twin Towers.

Kolejny nasyp, wzdłuż którego powoli idą miejscowi (choć nie jest ich zbyt wielu).

I widok na drugą stronę, gdzie błyszczy diabelski młyn.

Pomimo całej tej jasności i skali, miasto bardzo różni się od tych, w których odbywał się finał mistrzostw świata. I tu już nie chodzi o wygląd: Lusail jest zupełnie nowe, wciąż jakby „niezamieszkane” – wszystko, co najciekawsze dla kibiców, rozgrywa się poza nim, w Dosze, dlatego po meczach nie wszyscy udają się do centralnej części Lusail, ale do znanych już miejsc w stolicy. To jest złe? Raczej nie. Ale trochę dziwne.
Lusail nadal będzie wykańczny, podobnie jak wszystko inne w Katarze: kraj od wielu lat żyje w ciągłym trybie budowy. Dźwigi widać wszędzie – nawet w centrum Dohy, gdzie wiele już zrobiono. Wszystko ma przyszłość – nie tylko Lusail ze swoim projektem. Pytanie tylko, czy wszystkie skonfigurowane domy zajmą ci, którzy są gotowi dzielić tę przyszłość z krajem na długo, a nie tylko na czas trwania umowy.
