Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdyby ktoś chciał ryknąć "Polska gola" z trybun w Cardiff. Wycieczka last minute do stolicy Walii nie będzie tania

Piotr Olkowicz
Piotr Olkowicz
PAP/Piotr Nowak
Po wczorajszym zwycięstwie nad Estończykami, szanse i apetyty kibiców na awans naszej drużyny na czerwcowy turniej Euro znowu wzrosły. Co prawda Walijczycy, nasz wtorkowy rywali w finale baraży w podobnym stosunku (4:1) rozprawił się z Finami, dlatego w decydującej potyczce zadecydować mogą niuanse. Oczywiście trybuny Cardiff City Stadium będą niosły drużynę "Smoków", ale nasi gwiazdorzy również będą liczyć, że w którymś momencie w stolicy Walii rozlegnie się tubalne "Polska Gola".

Jeśli ktoś wpadł na pomysł, żeby wesprzeć ekipę Michała Probierza w walce o przepustki na turniej, warto sobie uzmysłowić, że na wtorkowe spotkanie nie ma już dawno wejściówek w oficjalnej dystrybucji prowadzonej przez związek. Jak nas poinformowano w PZPN-ie otwarta sprzedaż biletów na mecz rozpoczęła się 14 lutego i karty wstępu na mecz błyskawicznie się wyprzedały. Dla kibiców reprezentacji zgodnie z międzynarodowymi przepisami przewidziano ok. 5 procent pojemności stadionu czyli niespełna 1700 miejsc.

Cardiff City Stadium jest obiektem nowszym niż monumentalny kolos w centrum miasta, ale nie tak nowoczesny. Obiekt położony jest w dzielnicy Leckwith i powstał w latach 2007-09 na miejscu dawnego lekkoatletycznego Cardiff Athletics Stadium. Pierwotnie trybuny mogły pomieścić 28 018 kibiców, ale w 2014 został rozbudowany o trybunę Ninjan osiągając ostateczną pojemność służącą na co dzień klubowi Cardiff City i drużynie narodowej. Co ciekawe najnowsza trybuna nawiązuje nazwą do starszego stadionu piłkarskiego Ninjan Park, który został zbudowany w 1910 roku i służył piłkarzom z Cardiff aż przez 99 lat. Ostatecznie został zburzony, a w jego miejscu powstało osiedle mieszkaniowe. Co ciekawe na tamtym zabytkowym obiekcie naszej reprezentacji przyszło zmierzyć się z gospodarzami po raz pierwszy w historii. 28 marca 1973 roku ekipa Kazimierza Górskiego uległa gospodarzom w eliminacjach do niemieckiego mundialu zakończonego zdobyciem brązowego medalu 0:2.

Kolejne mecze kadry w stolicy Walii rozgrywane były na oddanym do użytku w roku 1999 Millenium Stadium, który w roku 2016 został przemianowany na Principality Stadium. Ten kolos mogący pomieścić prawie 74 tysiące widzów jest znany jako dom walijskiej drużyny rugby, choć przed laty chętnie gościł piłkarzy, jak i niezliczoną liczbę innych imprez, koncertów czy zmagań żużlowej Grand Prix. "Lewoskrętni" pojawili się tam pierwszy raz w roku 2001 i jak wspominał w jednym z naszych wywiadów ówczesny reprezentant Polski Piotr Protasiewicz, pierwsze wejście na ten obiekt i zobaczenie zamykanego dachu sprawiało, że "kolana się pod człowiekiem uginały". Znacznie mniejsze wrażenie robił na naszych ścigantach w latach późniejszych, bowiem Maciejowi Janowskiemu (2017), jak i Bartoszowi Zmarzlikowi ('18) udawało się stawać tam na najwyższym stopniu podium. Jednak najbardziej pamiętnym biegiem rozegranym na Millenium jest finałowy wyścig zmagań w roku 2005, kiedy szwedzki terminator Tony Rickardsson musiał pojechać motocyklem po dmuchanej bandzie, żeby zdystansować będącego w rewelacyjnej formie tamtego wieczoru Jarosława Hampela.

Speedway Grand Prix odbywa się na Principality do teraz (z dwuletnią przerwą na szpital covidowy 2020-2021), choć jego ranga i popularność znacznie zmalała. Rekordowa frekwencja sprzed prawie dwudziestu lat dochodziła do 50 tysięcy fanów, dziś oscyluje w okolicach ledwie 20-u.

Piłkarze na Millenium Stadium

Nasza drużyna przy Westgate Street miała okazję wystąpić dwa razy. Najpierw biało czerwoni przybyli dokładnie tydzień przed pierwszą wizytą Tomasza Golloba. 2 czerwca rozpędzona w walce o awans na azjatycki mundial kadra Jerzego Engela triumfowała 2:1 po wyrównującym golu Emanuela Olisadebe i zwycięskim trafieniu Pawła Kryszałowicza w drugiej połowie.

Z kolejną wizytą pojawiła się drużyna prowadzona przez Pawła Janasa, a było to 13 października 2004 w ramach eliminacji do niemieckich MŚ'2006. I tym razem górą byli nasi (3:2) po trzech trafieniach w ostatnich dwudziestu minutach gry w wykonaniu Tomasza Frankowskiego, Macieja Żurawskiego i Jacka Krzynówka.

Ostatnie rozegrane spotkanie w Cardiff odbyło się już na nowym obiekcie piłkarskim. Drużyna pod wodzą Czesława Michniewicza wygrała 25 września 2022 roku ze "Smokami" w Lidze Narodów 1:0 po golu Karola Świderskiego.

Teraz znów, aby znaleźć się na mistrzostwach Starego Kontynentu, musimy liczyć na tak szczęśliwy scenariusz, nawet gdyby miał się on ziścić po dogrywce lub nawet rzutach karnych.

Cardiff - szybki meczowy city break

Loty do stolicy, gdyby ktoś zapragnął znaleźć się w okolicach stadionu i poszukać wejściówki w tzw. drugim obiegu, nie należą niestety do najtańszych. Wylot w dniu meczu liniami KLM z Warszawy o 12.45 (przez Amsterdam) i znalezienie się na lotnisku w Cardiff o 16.55 (różnica czasu) kosztowałby 4445 złotych z opcją powrotu następnego dnia o 6.00 lub 4860 złotych przy założeniu, żeby w mieście spędzić trochę czasu i wylecieć dopiero o 17.25 (w Warszawie 23.25). Wylot poranny (6.05) w dniu meczu i ten sam późny powrót kosztuje na dziś 5495 złotych.

Nieco tańsze są loty do nieodległego Bristolu, ale wiążą się one ze znacznie dłuższym i również kosztownym dojazdem do stolicy Walii. Wylot z Warszawy o 12.45 (w Bristolu 16.45) przy lotach powrotnych (13.50 - 22.45) to koszt rzędu 3574 złotych. Można oczywiście poszukać tańszej przeprawy na Wyspy Brytyjskie, np. na jedno z londyńskich lotnisk i szukania przesiadki na pociąg do Cardiff, a te odjeżdżają z wielu londyńskich stacji. Należałoby jednak wtedy doliczyć cenny czas na przedostanie się do miasta z lokalizacji lotniskowych typu Stansted czy Luton.

Okazuje się, że ciężko jest znaleźć dużo tańsze połączenia z innych polskich portów lotniczych. Dostanie się do Cardiff najczęściej wiedzie przez Amsterdam, co już wpływa na cenę, a inne loty do Bristolu z Katowic, Wrocławia, Poznania czy Gdańska nie są tańsze niż 3 tysiące złotych.

Ewentualny sukces naszej ekipy z pewnością nie będzie trudno uczcić w Cardiff, które nazywane jest, nie bez kozery jednym z najbardziej imprezowych lokalizacji w Europie. Setki klubów, knajpek czy dyskotek czynne są do późnych godzin nocnych i we wtorek, niezależnie od wyniku meczu, z pewnością też tak będzie.

Ze znalezieniem noclegu nie ma na tę chwilę najmniejszego kłopotu bowiem baza hotelowa stolicy Walii jest monstrualna. Za dwójką w hotelu trzygwiazdkowym można się rozglądać w sensownej cenie rozpoczynającej się od ok. 300 złotych. Droższe hotele w samym centrum czy okolicach zamku i w standardzie czterogwiazdkowym mogą oscylować już w okolicach nawet 150 funtów. Pięciogwiazdkowe zostawmy raczej w spokoju bowiem ich cena może dochodzić nawet do 300 funtów za noc.

Co warto zobaczyć w Cardiff

Poza wspomnianym zamkiem w stolicy Walii warto wybrać się do Cardiff Bay czyli zatoki tętniącej życiem dniami i nocami, a położonej w malowniczej scenerii z licznymi zabytkami. Jest też drugi, mniejszy zamek Castel Coch, Llandaff Cathedral czyli katedra z XII wieku oraz Insole Court czyli zabytkowa gotycka rezydencja z epoki wiktoriańskiej. Przechadzając się po centrum miasta warto zatrzymać się przed Ratuszem, gdzie 17 lat temu wyklęty dziś Michael Platini wyciągnął z koperty kartkę z napisem "Poland/Ukraine" oznaczającą przyznanie tym krajom organizacji turnieju Euro 2012.

Z Walijczykiem ciężko się dogadać

Oczywiście w stolicy Walii wszyscy porozumiewają się w języku angielskim aczkolwiek zdarza się usłyszeć bardzo specyficzny język rodowitych mieszkańców kraju. Zrozumienie go nie jest łatwe ze względu na specyficzny rodowód. Język walijski jest językiem należącym do grupy brytańskiej języków celtyckich rodziny indoeuropejskiej. Oznacza to, że ni mniej ni więcej ale żadne słowo po walijsku nie jest podobne do angielskiego. Zwyczajowe good morning to po walijsku bore da, szpital czyli hospital to ysbyty, restauracja to bwyty, a ticket na mecz to tocyn. Woda to dŵr, a pizza to pitsa. Nawet taksówka nie może się tam normalnie nazywać bowiem na kogucie na dachu przeczytamy tacsi. Nawet Walia to po walijsku Cymru, zaś samo Cardiff to Caerdydd. Na pocieszenie dodajmy, że nazwa miejscowości Llanfairpwllgwyngyllgogerychwyrndrobwllllantysiliogogogoch nie jest wcale najdłuższą nazwą geograficzną na świecie. Jest dopiero na trzecim miejscu. Dla tych, którzy pragnęliby jednakowoż przybliżyć sobie choć odrobinę meandry języka naszych wtorkowych rywali podajemy, że w tłumaczeniu z walijskiego nazwa oznacza: Kościół Świętej Marii nad stawem wśród białych leszczyn niedaleko wodnego wiru pod czerwoną pieczarą przy kościele św. Tysilia.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska