Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Gęba zrobiła w świecie więcej złego niż poczciwa pupa"

Jerzy Sułowski
Władysław Szyszko i jego bajkowe obrazy podszyte poezją i erotyzmem
Władysław Szyszko i jego bajkowe obrazy podszyte poezją i erotyzmem Joanna Urbaniec
Atrakcją wystawy "Dzińdziboły i Krakelury" w Galerii Floriańska 22, obok obrazów był ich autor. Władysław Szyszko cały czas był dla zwiedzających. Opowiadał, odpowiadał, objaśniał.

To jest normą, że artysta jest codziennie w galerii na wystawie swoich obrazów, że rozmawia z ludźmi, którzy przychodzą do galerii?
No, nie jest.

W takim razie kiedy Pan ma czas na malowanie?
Od piątej rano do dziewiątej. Potem idę do galerii.

Sobota, niedziela to zasłużony odpoczynek?
U mnie okres najbardziej wytężonej pracy.

Kto według Pana jest najlepszym odbiorcą sztuki?

Dzieci. Bo nie oszukują. Jeśli im się nie podoba, to mówią wprost. Dziecko szanuje to, co do niego przemawia. Dziecko ma wyobraźnię.

Tracimy trochę za szybko tę dziecięcą wyobraźnię?

Bo patrzymy, a nie umiemy słuchać. Nie słuchamy np. radia. W trudnych latach 50. słuchałem słuchowisk typu "Pionierzy". Tak, były propagandowe. Ale jednocześnie miały przesłanie, że dobro zwycięża zło. Fantazjowałem wtedy…

Do dziś nie brak Panu fantazji.

Sięgam pamięcią do młodości. Moim marzeniem były Grecja, Egipt. Ukończyłem archeologię śródziemnomorską na UJ. Dzięki koleżance, z którą studiowałem, poszedłem potem na ASP, na kierunek bliski archeologii - konserwację dzieł sztuki.

To żmudna dziedzina, wymagająca dokładności. Bliska Pańskich obrazów - niewielkich, precyzyjnych, inspirowanych mitologią, baśnią, poezją, literaturą.

Najważniejsze, że te obrazki się podobają, że widz, który je zobaczy, czasem wraca drugiego dnia - sam, lub z bliskimi, znajomymi.

Dlaczego?

To dziecięce uczucie. Ludzie potrzebują zatrzymania, przeżycia, którego tak mało w dzisiejszym, pędzącym gdzieś świecie.

Artyści dziś często prowokują, żeby przytrzymać widza.

Zdjęcie portek na scenie nie jest prowokacją. To tylko wulgaryzm.

U Pana obok baśni jest też nagość, erotyzm?
Ale ten erotyzm to nie proste "kawa na ławę".

A pupa, dość częsta w Pana obrazach, czym jest?
Kiedyś było to słowo tabu, mówiło się raczej pośladki. Tymczasem pupa to symbol piękna, łagodności, bezbronności. Kojarzy się z niemowlęctwem, ciepłem domowym, pieszczotami. Dopiero później nabiera erotycznego znaczenia. Ale i tu: można kobietę pocałować w pupę czule, możną w nią też klepnąć mocno - ale to już nie moja bajka.

Pan woli czułość, dlatego na obrazach, na zgrabnych pupach dzieją się różne scenki?

One nie gorszą, lecz budzą zainteresowanie, dziwne, ale także pań. Bo - trawestując Gombrowicza - gęba zrobiła w historii ludzkości więcej złego niż poczciwa pupa.

Dużo kobiet w Pana obrazach.
Dojrzewałem bez siostry i stworzyłem sobie mit, wyidealizowany obraz kobiety inspirującej, romantycznej, tajemniczej. Kobieta u mnie dominuje, bo zawsze jest piękna. Każda, z punktu widzenia estetyki. Lubiłem malować modelki, a jedna z najbardziej ulubionych miała około 70 lat. Jej ciało mówiło pięknem, które umiała pokazać lepiej niż młode modelki o powierzchownym powabie.

Kobiety, rozumiem. A baśń, która wciąż jest w obrazach?
Mając 70 lat wciąż mam w sobie dziecko, jego poczucie humoru. To otwarcie przed ludźmi.

Cyzeluje Pan te obrazy.
Z szacunku dla odbiorcy. Niektórzy zarzucają mi zbytnią estetykę. Ale czy może być coś za bardzo estetycznego? To jak z miłością - czy można za bardzo kochać?

Jak rodzą się pomysły?

Różnie. Zawsze noszę z sobą dyktafon. Kiedy idę ulicą i widzę scenę na placu zabaw nagrywam słowo huśtawka i ten obraz już zostaje we mnie. Całe życie jest huśtawką…

Odbiór sztuki kiedyś i dziś. Są różnice?

Tak, peerelowska szarzyzna ulic sprawiała, że - na zasadzie kontrastu - obraz dostarczał więcej emocji estetycznych. Dziś mamy zalew dźwięku i koloru. Świat kapie od koloru - wystarczy wejść do galerii handlowej. Potrzeba oglądania i przeżywania jest niestety mniejsza. Poza tym dziś gustu się nie kształtuje.

Polakom potrzeba humoru, który rozładuje siedzące w nich napięcie


Sztuka też się zmienia.

Weszły komputery, dzięki którym grafikę można doprowadzić do perfekcji, sprawić by technicznie była świetna. Ale coś za coś - dawni mistrzowie popełniali drobne błędy, jednak ich obrazy miały duszę. Do XIX wieku, bez opanowania warsztatu, malarz nie miał szans by sprzedać obraz. Latami się uczył, terminował u często surowego mistrza. Dziś jeszcze nie opuści murów ASP, a już mówi, że podbije świat. Tymczasem sztuka jest jedna, a czas jest jak sito, na którym zostaje coś wartościowego. Nic nie zastąpi zależności: mózg - ręka - pociągnięcie pędzlem, które jest znakiem rozpoznawczym malarza, sprawia że jest rozpoznawalny. Dobra sztuka się broni - dobra, czyli dająca możliwość przeżywania.

Pana obrazy stały się rozpoznawalne.

Wiele lat temu w krakowskim BWA była wielka wystawa, około tysiąc prac. Znajoma poszła na nią z kilkuletnią córeczką Marysią. I to dziecko nagle zatrzymało się i pokazało palcem: O, obrazek wujka Pampla (tak na mnie mówią przyjaciele i znajomi). Skojarzyła od razu!

Tyle u Pana humoru, marzeń, surrealizmu. Gdzie powaga artysty z poważnego kraju?

Kto usiłuje być strasznie poważny, staje się niepoważny - jak powiedział Fryderyk Chopin. Potrzeba nam humoru, który potrafi rozładować siedzące w nas napięcie.

Polacy nie mają poczucia humoru?

Mają. Najchętniej śmiejemy się z innych. Z siebie już nie, bo przecież powstania, dramaty, tragiczna historia...

Pana obrazy są niewielkich rozmiarów. Czy rozmiar ma tutaj znaczenie?
Mały obraz musi się sam bronić - tak samo jak muzyka kameralna, która przeznaczona jest do grania w małych pomieszczeniach.

Można ze sztuki żyć?
Zależy jakie potrzeby ma artysta (śmiech). Nie przywiązuję wagi do rzeczy czysto materialnych. Cieszę się drobiazgiem. Moje marzenia to udana wystawa, dobry odbiór widza. Wiele mi nie trzeba. Kiedy budzę się rano i nic mnie nie boli, kiedy siadam do malowania, to po prostu jestem szczęśliwy. Czuję się wolny. Wystarczy mi jeden mały pokój do pracy, wcale nie muszę mieć wspaniałej pracowni. Prawdziwy artysta pracuje nawet jak świat się wali.

Niełatwo jest chyba dziś sprzedać obraz?

Trudno, chyba że artysta ma głośne nazwisko. Dzisiaj zanika klasa średnia, która miała potrzebę, by zawiesić na ścianie obraz czy grafikę. Dziś mamy rozwarstwienie: są bogaci i są biedni. Klasa średnia zawsze kupowała, z milionerami trzeba było się ostro targować. Biedni nie kupują, bo nie mają za co.

Istnieje dla Pana życie poza sztuką?

Staram się twardo stąpać po ziemi, cenię punktualność i terminy. Zakupy lubię robić na Kleparzu. Od polityki trzymam się z daleka, bo za bardzo dzieli ludzi. Podzieliła Polskę. Sprawiła, że ludzie jeszcze bardziej nie ufają sobie. Zna pan to? - Pan Bóg wcielił się w lekarza, żeby pomóc naszym rodakom. Wszedł do gabinetu, przed którym kłębi się tłum chorych. Wjeżdża sparaliżowany na wózku. Pan Bóg: Wstań i idź. Chory wstaje i wychodzi z gabinetu o własnych siłach. - I jak ten nowy lekarz? - pada pytanie z kolejki. - Eeee, taki jak wszyscy. Nawet ciśnienia mi nie zmierzył.

Dlatego ucieka Pan w sztukę?
Tak, mam swoją ucieczkę, swój azyl.

****
Władysław Szyszko urodził się 2 stycznia 1944 roku w Krakowie. Ukończył studia na Uniwersytecie Jagiellońskim na Wydziale Filozoficzno-Historycznym, uzyskując dyplom z Archeologii Śródziemnomorskiej w 1966 roku. Następnie studiował na Wydziale Konserwacji Dzieł Sztuki Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Malarstwo studiował w pracowni prof. Adama Marczyńskiego. Opublikował kilka prac naukowych z dziedziny zabytków starożytnego Egiptu i Grecji oraz współpracował przy konserwacji obiektów zabytkowych na terenie południowej Polski.

Miał około 30 wystaw indywidualnych (m.in. Kraków, Warszawa, Wiedeń, Berlin, Bochum, Stuttgart, Norymberga, Monachium, Hamburg, Londyn, Sztokholm, Genewa, Kopenhaga), uczestniczył też w 84 wystawach zbiorowych. Władysław Szyszko należy do twórców osobliwych, ponadczasowych. Nie ulega modom i nowoczesnym tendencjom w sztuce. Jego twórczość jest niezależna od prądów dnia dzisiejszego.

Prace artysty to zbiór poezji zawierającej subtelny dowcip, anegdotę, delikatną ironię i najczystszy erotyzm.

WEŹ UDZIAŁ W QUIZIE "CZY JESTEŚ PRAWDZIWYM KRAKUSEM?"

"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska