Gierczyce-Lubaczów. Pojechała na granicę polsko-ukraińską pomagać uchodźcom w roli tłumaczki

FLESZ - Relacja z Kijowa Marcina Mamonia

Bo bardzo boleśnie odbieram tę wojnę, jej niesprawiedliwość i używanie przemocy wobec ludzi, którzy muszą wszystko zostawić, jeśli nie chcą zginąć. Zamiast siedzieć i spędzać całe wieczory śledząc internet postanowiłam tu przyjechać i pomóc. Poziom stresu dzieci, które tu przychodzą, poziom stresu matek jest tak ogromny, że jak one słyszą swój język albo zrozumiały dla siebie język, to jest to zwiększenie ich komfortu.

Wszystko jest zorganizowane na wysokim poziomie. Starostwo w Lubaczowie, miasto i gmina Lubaczów organizują tu na placu duże namioty stale ogrzewane. Niedaleko działają punkty recepcyjne na 150 i 100 osób. Trafiają tam osoby, które przemierzają granicę głównie autokarami. Straż pożarna przewozi ludzi do punktu recepcyjnego, panie z kół gospodyń i mieszkańcy rozdają im ciepłe jedzenie, jest mnóstwo darów: ubrania, jedzenie, pampersy, wózki dziecięce, łóżeczka turystyczne. Jest Caritas, harcerze ZHP, którzy jeżdżą z Budomierza do Lwowa i z powrotem, przewożąc dary, podwożąc ludzi. Ruch na tym przejściu jest bardzo mały w porównaniu do Medyki. O ile tam ludzie czekają pieszo po dwie doby, tu wystarczy godzina. Niestety, mieliśmy informację, że w Medyce w kolejce pięcioro dzieci zmarło z wychłodzenia, jedno dziecko też w Korczowej.

Rozmawiam z ludźmi, którzy potrzebują transportu, noclegu, albo czekają na kogoś. Potrzebują informacji, jak dostać się do Krakowa, gdzie w najbliższym mieście wojewódzkim można się zarejestrować, gdzie szukać pracy, pytają o lekarzy, bywa, że wzywamy karetkę. Najczęściej posługuję się rosyjskim, ale przydaje się i angielski, gdy przyjeżdżają samochody z darami zza granicy. W środę nad ranem przyjechały dwa załadowane busy, dwa z Niemiec, a jeden z Czech.