Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gładyszów. Ul to fabryka, która pracuje całą dobę, bez względu na porę roku. Nawet w zimie życie w nim nie cichnie

Halina Gajda
Halina Gajda
Kazimierz Madzula, właściciel Pasieki pod Brzozą w Gładyszowie, pszczoły hoduje od sześciu dekad. Wie o nich dosłownie wszystko
Kazimierz Madzula, właściciel Pasieki pod Brzozą w Gładyszowie, pszczoły hoduje od sześciu dekad. Wie o nich dosłownie wszystko fot. halina gajda
Z wizyty w Pasiece pod Brzozą w Gładyszowie (gmina Uście Gorlickie) wnioski są dwa. Pierwszy to taki, że pszczoły nie gryzą, bo nie mają zębów. Drugi – truteń w ulu oczyszcza atmosferę, pszczółki są spokojniejsze. Oczywiście do czasu, gdy uznają, że dość dobrego. Marny wtedy jego koniec. Oczywiście powyższe, to żartobliwe podsumowanie, aczkolwiek nie ma w nim nic, co byłoby nieprawdziwe. Pasieka to mały kombinat. Każda pszczoła wie, co ma robić. Jej krótki żywot – około 45 dni – nie pozwala na marnowanie czasu. Jej historia nie powtórzy się dwa razy.

Kliknij w przycisk "zobacz galerię" i przesuwaj zdjęcia w prawo - naciśnij strzałkę lub przycisk NASTĘPNE

Pasiekę na regietowskich łąkach, w której spotykamy się z pszczelarzem Kazimierzem Madzulą, tworzy niemal trzydzieści pszczelich rodzin. Ruch w niej, dosłownie, jak w ulu. Wydaje się, że od brzęczenia aż drży powietrze. Przed oczami dziesiątki owadów, które skanują przybyszów. Ratunkiem jest spokój, cicha rozmowa, bez machania rękoma i prób oganiania się. Szybko przestajemy być obiektem zainteresowań. Wszystkie te "Maje", mają w końcu co robić.

Po miłosnych igraszkach truteń ginie

Wbrew temu, co mogłoby się wydawać, ul to skomplikowana konstrukcja. W zasadzie fabryka, która pracuje bez chwili wytchnienia.

- Na samym dole jest rodnia, czyli ta część, w której pszczoła-matka składa jaja – opisuje. - Tutaj po 21 dniach od ich złożenia, na świat przychodzą pszczoły-robotnice, czyli te, które widzimy na kwiatach czy drzewach. Ich życiowym celem jest zbieranie pyłku i nektaru – dodaje.

Zanim młoda pszczoła wyleci z ula, pracuje przy utrzymaniu czerwiu, karmi matkę, przyjmuje i przerabia, to co inne pszczoły przyniosą do ula. Po dwudziestu dniach wychodzi na zewnątrz, by już samodzielnie pracować – zbiera nektar, pyłek, wodę i kit pszczeli. Trwa to jakieś dwa, trzy tygodnie. Intensywny wysiłek sprawia, że zaczyna słabnąć, jest coraz mniej wydajna. Czuje, że zbliża się jej kres, więc oddala się z ula. Nie zabiera ze sobą niczego, bo rodzina wciąż jest dla niej najważniejsza. Niedługo po tym ginie.

- Życie królowej matki jest zdecydowanie inne – opisuje. - Jest niejako „zaprogramowana” na rozród. Wylatuje z ula, szuka samców. Miłosne gody zazwyczaj odbywają się daleko od ula. By rodzina przetrwała musi zostać zapłodniona przez kilkunastu trutni – dodaje.

Trzeba tutaj wiedzieć, że ul to w zasadzie harem na czele z matką. Ma rzeszę córek z różnymi ojcami.
- Po akcie miłosnym truteń ginie – zdradza z uśmiechem. - Nawet jeśli zostanie w ulu, to i tak marny jego los. By nie zabierał jedzenia, zostaje odcięty od pokarmu. Osłabiony, bez sił na obronę, zostaje wyrzucony na zewnątrz by dokończyć żywota – dodaje.
Tak liczna rzesza kochanków jest potrzebna królowej matce z jednego, zasadniczego powodu – nasienie, które zgromadzi w trakcie miłosnych igraszek, musi jej wystarczyć na całe cztero, a nawet pięcioletnie życie. Nie ma możliwości, by go sobie dobrać.

Ul to skomplikowana konstrukcja

Nad miłosną rodnią, jest przyziemna można powiedzieć miodnia. Pomiędzy nimi jest tak zwana krata odgrodowa, która zapewnia skuteczne oddzielenie gniazda od tej części ula, w której, jak sama nazwa wskazuje, jest miód.

- By zebrać kilogram miodu dystans, który musi pokonać pszczela rodzina na trasie ul-kwiatek-ul wynosi nawet 40 tysięcy kilometrów – wylicza Madzula.

By pszczoły mogły ów kilogram miodu wytworzyć, muszą oblecieć od dwóch do czterech milionów kwiatków.

Skalę tego, czym jest ul odzwierciedlają też inne dane - jedna pszczoła, w czasie swojego życia jest w stanie wyprodukować zaledwie kilka kropel miodu! Gdy sięgamy po słoik z lipowym, spadziowym, gryczanym czy innym przysmakiem, nie zastanawiamy się, że złożyła się na niego praca dziesiątków tysięcy tych owadów.

Co więcej, zbieranie nektaru to prawdziwa gra strategiczna

Pszczoła zwiadowczyni wylatuje z ula na poszukiwania. Czasem musi pokonać kilka kilometrów. Gdy go znajdzie, wraca do rodziny by przekazać wiadomość swoim siostrom. Na dowód przynosi jego kroplę. Tańcząc – to taka pszczela mowa – przekazuje informację o kierunku w którym trzeba lecieć, jak daleko jest nektar. Oczywiście „mówi” o tym co to za nektar i jak dużo go jest. Pszczoły są wierne gatunkowi oblatywanej rośliny, więc zbierają go dopóty, dopóki jest. Stąd więc poszczególne gatunki miodu.

Ramka z miodni, którą wyciąga pan Kazimierz, jest dosłownie oblepiona pszczołami. Pachnie słodko. Nie tak, jak miód, a znacznie delikatniej. U wlotu do ula widać dziesiątki robotnic. Niektóre z nich mają odnóża oblepione na żółto.
- Tak wyglądają koszyczki, do których zbierają pyłek – wyjaśnia pszczelarz. - Opróżniają je i wracają w teren – dodaje.

Żądło pszczelarzowi nie jest straszne

Czy pszczelarza pszczoły żądlą? Jak najbardziej, choć zazwyczaj wynika to z przypadku albo zbyt gwałtownego ruchu. W dobrym sezonie, w ulu może być od 40 do 50 tysięcy osobników, a czasem jeszcze więcej. Przy takim ogromie, może się zdarzyć jakaś pszczółka zniecierpliwiona faktem, zbyt długiego zaglądania jej do domu.
- Pszczoły nawet w zimie nie zasypiają – opowiada dalej.
Zapewnia, że gdy podejdzie się do ula, słychać ruch wewnątrz. Czasem jest to buczenie, czasem jakby jęk. Dobry pszczelarz po odgłosach rozpozna, czy konieczna jest jego interwencja. Największym wrogiem pszczół nie są bynajmniej niedźwiedzie, ale warroza. To choroba, którą wywołują roztocza varroa destructor. Atakują czerw, ale także dorosłe pszczoły. Może doprowadzić do zniszczenia całej pszczelej rodziny.
- Trzeba na bieżąco sprawdzać, co dzieje się w ulu, by móc w porę zareagować – podkreśla Madzula.

A co w tym roku w pasiekach? Niestety, słabo. Opóźnienia w wegetacji szacowne są nawet na półtora miesiąca. W Regietowie dopiero kwitną kasztany, a mamy w zasadzie połowę czerwca. Na lipy trzeba będzie poczekać jeszcze kilka tygodni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska