Tu coś skubną, potem staną i bacznie rozejrzał się dookoła, znowu naciągał szyję. Śmiesznie wyglądał stojąc na długich łapach, gdy zażarcie obrywał zieleninę. Atak wiosny i nawrót zimy mocno popsuł mu dietę. Pozbawiona śniegu gleba skamieniała od mrozu na amen.
Nie da rady niczego wygrzebać, co dla kuraka (bażanty zachowują się tak samo jak nasze domowe kury, tylko lotnicy z nich nieco lepsi), musi być wyzwaniem. Nasion chwastów zostało niewiele. Owadów, dżdżownic ani na lekarstwo. Owoce dzikiej róży dawno wyzbierane. Tylko pąki mu zostały. Jak tu żyć, jak?
Po jakimś czasie obejrzałem z bliska żerowisko. Owszem, moja nieco zapuszczona plantacja porzeczek miała duży potencjał, ale póki co, rośliny nie puściły soków. Najsmaczniejsze i najpożywniejsze są pąki roślin, które już zebrały się do wegetacji. Soczyste, spęczniałe, z rozluźnionymi łuskami. Sam takie podgryzam, dla wiosennego aromatu czarnej porzeczki, ale na razie są drobne i suche. Głodowe jedzenie. Na szczęście wiosna tuż, tuż.
