Sporny odcinek asfaltu liczy ok. 200 metrów. Znajduje się we wsi Gronków. Przed laty była tam droga prowadząca do pól, jednak nigdy nie została ona opisana w mapach jako droga. Biegła po krawędzi działki należącej obecnie do Władysława Muchy, mieszkańca Gronia-Kobylarzówki. W latach 80. wybudowano przy niej dwa domy, których właściciele obecnie na stałe mieszkają w USA. - Nie robiłem nic na tej działce przez lata, a ludziom nie broniłem jeździć. Gdy jednak pewnego razu tam pojechałem, zobaczyłem, że zamiast polnej drogi jest wylany asfalt - mówi góral z Gronia. - Zdziwiłem się, bo nikt mnie o zrobienie drogi na mojej ziemi nie pytał - mówi.
Pan Władysław z żoną Anną zaczęli ustalać, co się właściwie stało. - Udało nam się tylko dowiedzieć, że gmina wylała asfalt, ale nie wiadomo, kto na to wydał zgodę i kiedy właściwie to się stało - mówi Anna Mucha. W Urzędzie Gminy góralom powiedziano, że dziwnym trafem zaginęły dokumenty dotyczące tej inwestycji. Historii drogi nie zna także wójt gminy Jan Smarduch.
- Dla mnie wygląda to tak, jakby gmina chciała nabyć prawo do tej drogi przez zasiedzenie. A wtedy moje pole straciłoby na wartości, bo nie dałoby się tam nic wybudować - mówi Mucha.
Nie mogąc porozumieć się z gminą, górale wnieśli sprawę do sądu o bezprawne wylanie asfaltu na ich działce. Przegrali w pierwszej instancji. Odwołali się do Nowego Sącza, a tam sąd uznał, że gmina nie miała prawa wylać asfaltu na nie swoim terenie, bez zgody właścicieli gruntu. I choć przez to asfaltowy dojazd straci dwóch właścicieli z USA, prawo stoi po stronie Muchów. Sąd nakazał gminie usunięcie asfaltu do 30 czerwca.
- Będziemy musieli zwinąć asfalt. Wyrok jest prawomocny. To jest niepoważne, ale co ja mogę zrobić? Nie mam innego wyjścia. Będzie nas to kosztować około 2 tysiące złotych - mówi wójt. Dodaje, że gmina zaproponowała góralom wykupienie fragmentu działki z asfaltem. Właściciele jednak nie podjęli tematu.
Pan Mucha przedstawia nam dokumenty, że jednak odpowiedzieli gminie, pytając co chce kupić i za ile. - Sprzedalibyśmy, ale to było kilka miesięcy temu. Od tamtej pory nie dostaliśmy żadnego pisma - zaznacza. - Teraz wypada zadać pytanie, kto za wylanie asfaltu odpowiada. Bo kosztowało to dużo więcej niż 2-3 tysiące złotych.
Właściciele dwóch domów będą teraz musieli wystąpić do sądu o drogę konieczną.
Nie oni jedni?
Zwijanie asfaltu może też mieć miejsce w Zakopanem, w dzielnicy Huty. Od kilkunastu miesięcy walczą z gminą Krystyna i Andrzej Bilanowie. To na ich działce nielegalnie wylała ona asfalt. - W 2005 roku wyprosiliśmy w zakopiańskim magistracie, by wylali asfalt na innej drodze, gminnej, prowadzącej do naszego domu. W dniu, gdy były prowadzone prace, nie było nas w domu. Po powrocie okazało się, że... asfalt leży, ale nie po tej stronie rzeki, po której powinien. Wylali asfalt w naszym ogrodzie i zrobili skrót dojazdowy do domu sąsiadów - mówi Krystyna Bilan. Małżeństwo postanowiło, że zaproponują gminie, by odkupiła od nich część działki z asfaltem. Na to jednak nie chcą zgodzić się zakopiańscy radni.
Sprawa trafiła więc do sądu. - W pierwszej instancji w Zakopanem wygraliśmy. Gmina miała zwinąć asfalt. Odwołała się jednak do Sądu Okręgowego w Nowym Sączu. Tam wyrok był dla nas niekorzystny - mówi Andrzej Bilan. - Pół roku temu wnieśliśmy więc sprawę o zwinięcie asfaltu do Trybunału w Strasburgu. W czerwcu powinniśmy mieć odpowiedź.
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+