Piotr Pietras: W pierwszym meczu finałowym w Gorzowie zdobył Pan 7 punktów, zaliczając najlepszy występ w tym sezonie. Skąd ta metamorfoza?
Kacper Gomólski: Rzeczywiście, był to mój najlepszy mecz w tym sezonie. Bardzo solidnie przygotowałem się do niego i super jechało mi się na trudnym, przyczepnym gorzowskim torze.
Miał Pan doskonałe starty.
Cóż z tego, że dobrze wyjeżdżałem spod taśmy, skoro na dystansie straciłem co najmniej dwa punkty i jeden bonus... Mój występ mógł być więc jeszcze lepszy.
Czy równie skutecznie pojedzie Pan w jutrzejszym rewanżu w Tarnowie?
Bardzo chciałbym pomóc drużynie w odniesieniu zwycięstwa, które pozwoliłoby nam odrobić straty z Gorzowa i zdobyć złoty medal. Trudno mi powiedzieć, jak pojadę w jutrzejszym meczu, prawda jest bowiem taka, że na tarnowskim torze bardzo się męczę i nigdy nie jestem pewny, jak pojadę.
Pięć punktów, jakie musicie odrobić w jutrzejszym meczu, to dużo czy mało?
Z jednej strony wydaje się, że to niewiele, taką stratę można bowiem odrobić już po dwóch wyścigach. W meczu jest jednak 15 biegów i rywale na pewno w każdym z nich nie będą łatwo punktów oddawać. Czeka nas ciężka walka.
Wielu fachowców uważa, że najgroźniejszym rywalem tarnowian w jutrzejszym meczu będzie Tomasz Gollob, który bardzo lubi startować właśnie w Tarnowie.
Tomasz Gollob, nawet gdy zdobędzie 15 punktów, to i tak w pojedynkę meczu nie wygra. Trudno bowiem przypuszczać, że pozostali zawodnicy Stali pojadą jutro tak dobrze jak uczynili to we wtorek w pierwszym meczu finałowym w Gorzowie. Na naszym torze na pewno zdecydowanie lepiej zaprezentują się Janusz Kołodziej, Martin Vaculik i Leon Madsen, dlatego wierzę, że po meczu to my będziemy się cieszyć z tytułu mistrza Polski.
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!