Nieźle Pan namieszał na mapie wykopalisk archeologicznych. Archeolodzy potrząsają głowami, twierdząc, że odkrycie na Łyżce jest zbyt stare, by mogło być prawdziwe! I jak tu się teraz z tego wytłumaczyć?
Tu nawet nie chodzi o to, że zbyt stare, ale w ogóle niemożliwe! Bo już po badaniach geologicznych wiemy na pewno, że na Łyżce, a dokładnie na wierzchołku stożka istnieją struktury megalityczne, a te wedle nauki występują ponoć tylko na północy Polski.
To po kolei. Zanim opowie Pan o najnowszych odkryciach, wróćmy do roku 2019, kiedy to na Łyżce znaleziono gliniane skorupy, bo od tego wszystko się zaczęło.
Dwaj mieszkańcy Przyszowej: Janusz Mrowca i Mieczysław Śmierciak natknęli się na ceramikę, która jak się okazało, pochodziła z epoki prehistorycznej. Zaskoczyło to archeologów, bo do tej pory przyjmowano, że osadnictwo pradziejowe koncentrowało się tylko w dolinie Dunajca. Nigdy wcześniej podobnej ceramiki, czyli kuchenno-stołowej nie znaleziono w powiecie limanowskim. Ale w tym zbiorze, który liczył ponad 100 sztuk, była także ceramika z neolitu – w tym promienista sprzed 5 tysięcy lat, której nie stwierdzono do tej pory nad Dunajcem. To wywołało konsternację. Uznano, że nie da się tego naukowo wyjaśnić. Wietrzono jakieś oszustwo. A to przecież absurd. Proszę sobie poszukać ceramiki z neolitu gdziekolwiek. Życzę powodzenia!
Ludzie dowiedziawszy się o tych znaleziskach, zaczęli ,,wydeptywać” Łyżkę w poszukiwaniu ,,skarbów”. I wydeptali… megality? Ba! Całą triadę megalityczną!
Stożek na którym znaleziono ceramikę wygląda bardzo dziwnie. To iście krajobraz księżycowy z mchu i paproci. Jak w scenografii filmowej z „Władcy pierścieni”. Ogromne głazy i stosy omszałych kamieni. Uznano, że to efekt osuwiska. Czyli czynnik absolutnie naturalny. Dopiero po jakimś czasie, kiedy zaczęło za sprawą ludzi znikać poszycie leśne i gęste krzewy, okazało się, że te ogromne głazy tworzą dziwne struktury koliste, przypominające kręgi. Powiadomiłem archeologów, ale oni nie byli tym w ogóle zainteresowani. Wobec tego wezwaliśmy geologów. Ich badania z sierpnia ubiegłego roku wykazały niezbicie, że na wierzchołku stożka są dwa regularne i owalne kręgi kamienne, które nie mogły powstać naturalnie. Schodzą się one do kamiennego korytarza, gdzie jest dziwna komora przykryta płaską płytą kamienną o długości prawie dwóch metrów. Kiedy okazało się, że ta komora jest orientowana w kierunku wschód – zachód, stało się jasne, że najprawdopodobniej jest to megalityczny grobowiec, czyli dolmen. Podobne konstrukcje spotkać można nad Morzem Śródziemnym, we Francji, czy Hiszpanii.
W ogóle prawie na całym świecie, tylko nie w Polsce! Jedyny do tej pory znany u nas dolmen znajdujący się koło Szczecina, ma zupełnie inną konstrukcję. Strop tworzy kilka okrągłych kamieni, a nie płaska płyta. Oprócz tego jest też na Łyżce kilka kamieni ustawionych pionowo – największy ma 1,15 m wysokości, które są orientowane dłuższym bokiem w kierunku północ-południe. Są to więc menhiry. Mamy więc na stożku klasyczną triadę megalityczną, którą tworzą: kromlech (krąg), dolmen i menhir. Nie ma więc chyba wątpliwości, że to pradawne miejsce kultu. Niedawno był na Łyżce prof. Marek Rembiś z AGH w Krakowie – specjalista od kamienia. Zmierzył największe głazy i oszacował, że ważą od 4 do 5 ton. Musiały zostać na stożek przetransportowane, bo nie ma tutaj wychodni skalnych. A stożek od podstawy ma wysokość 13 metrów, czyli tyle, co 4 piętrowy blok. Ponadto wszystkie kamienie postawione są pionowo. Mniejszych głazów jest mnóstwo. Idą w setki, a może nawet w tysiące. Cały wierzchołek stożka do głębokości co najmniej 2 metrów jest sztucznie ułożony z kamieni. To gigantyczne przedsięwzięcie!
Takie świątynie, cmentarzyska, były zawsze związane z kultem słońca?
Tak. A kult słońca wiązał się z kultem przodków. Dlatego domniemany grobowiec, co sprawdziłem osobiście, orientowany jest dokładnie na wschód słońca w najkrótszym dniu roku, czyli w przesilenie zimowe. I tu wracamy do glinianych skorup. Ceramika kuchenna i stołowa jest typowa w miejscach pochówków prehistorycznych. Podczas pogrzebu ludzie organizowali uczty rytualne przy grobach, a potem rozbijali garnki. Znaleźliśmy także obok dolmenu dużą kamienną misę czarną od spodu. Najwidoczniej podgrzewano ją w ognisku.
Stąd legendy, że na Łyżce straszy, ,,wodzi” ludzi?
Tych legend jest bardzo dużo i co ciekawe, dotyczą one tylko tej góry w okolicy. Jest wiele opowieści o skarbach i diabłach. Od pokoleń przestrzega się dzieci, aby nie chodziły na Łyżkę po zmroku...
Pan też czuł się na stożku góry nieswojo?
Od tego zaczęła się moja przygoda z tym miejscem. Tutaj czuć bardzo „gęstą” energię i początkowo faktycznie nie lubiłem być tutaj sam. Chociaż samotnie chodzę po górach, w tym Gorcach i nigdy nie miałem z tym problemu. Tutaj czułem się jak intruz. Miewałem mimowolnie dreszcze na plecach i nie potrafiłem sobie tego wytłumaczyć...
To dlatego wysiadły badaczom urządzenia?
To jest ciekawe. Geolodzy były zdumieni, bo nigdy do tej pory z czymś takim się nie zetknęli. Drogi i nowoczesny sprzęt po prostu odmawiał działania! Racjonalnie nie da się tego wyjaśnić.
W 2022 roku Polskę obiegła wiadomość, że na Bukowej Górze odkryto unikatowe w środkowej Europie dolomitowe megality nawet sprzed 11 tys. lat temu. Jak mówili eksperci, to rzadkość na terenie Europy środkowej, gdyż megality kojarzone są z północno-zachodnią częścią kontynentu – Brytanią, Bretonią, zachodnim wybrzeżem Francji, Szkocją, także Skandynawią. Limanowianie będą mieć swoje Stonehenge?
Założenie na Łyżce jest bardzo podobne do Bukowej Góry jeśli chodzi o stojące i orientowane kamienie. Także o kamienny bruk. Różnica jest taka, że tam nie ma kręgów ani dolmenu. Jeśli chodzi o porównanie ze Stonehenge, to musimy wziąć pod uwagę, że struktury megalityczne na Łyżce mogą być starsze. Bo u nas budowały megality (podłużne kopce na Kujawach) tylko dwie kultury: pucharów lejkowatych i amfor kulistych. A to IV i III tysiąclecie przed Chrystusem. Fragment ceramiki tej pierwszej kultury znaleziono również na Łyżce.
20 lat szukał Pan prawdy, teraz właściwie jesteśmy o włos, by Łyżka zrobiła ogólnopolską, ba! światową karierę!
Jak na razie nie możemy wyjść z fazy: „to niemożliwe”. Pisałem i wysyłałem raport geologiczny do wielu instytucji, w tym PAN w Warszawie. Od dwóch miesięcy czekam na odpowiedź. Usłyszałem również od jednego poważnego naukowca, że megality nie występują na terenach górskich. Co mam powiedzieć, skoro wiem, że we Francji jest dolmen na wysokości 1390 m n.p.m., czyli drugie tyle, ile liczy Łyżka. Najwyższa pora, aby zadać proste pytanie: jeśli megality są nawet na wyspach Oceanii, to dlaczego nie miałoby ich być akurat tutaj? W promieniu 10 km od Łyżki jest aż 9 grodzisk. Większość z nich dosyć dokładnie przekopano. I nie znaleziono śladu pochówków, czy miejsc kultowych. A przecież ci ludzie w prawiekach byli bardzo religijni. Ponadto, co jest niezwykle ważne, dookoła Łyżki zachowało się wiele nazw miejscowych pochodnych od soli. A sól była niezwykle cenna. Już 100 lat temu Karol Potkański pisał, że osadnictwo w Kotlinie Sądeckiej zaczęło się od soli, która była nieopodal, czyli pod Łyżką, gdzie nawet rzeka nazywała się Słona (dzisiaj Słomka). To wszystko razem idealnie do siebie pasuje.
Wspomnę jeszcze, że kilka lat temu pod Łyżką znaleziono kamienny toporek, więc człowiek w neolicie tutaj bywał. To nie była anekumena do późnego średniowiecza, jak się przyjęło w naukowej literaturze.
Wspominał Pan kiedyś, że sami jako gmina niewiele możecie. Potrzebne są kompleksowe działania ze strony władz całego powiatu limanowskiego. Takie wsparcie się pojawiło?
Cieszę się, że pan starosta Mieczysław Uryga był na premierze naszego filmu o odkrywaniu tajemnic Łyżki. Mam wsparcie przewodniczącego Rady Powiatu Józefa Pietrzaka i radnego Janusza Kozy, za co bardzo dziękuję. Mam nadzieję, że inni włodarze też zauważą wielką rangę odkrycia na Łyżce. Powiat limanowski to biała plama na mapie archeologicznej. Tym rejonem nigdy się nie interesowano. Dlatego też trudno tutaj cokolwiek zacząć. Sto lat temu szukano takich miejsc i ciągle coś odkrywano, a dzisiaj jest na odwrót. Kopie się tylko tam, gdzie już kopano. Czyli nad Dunajcem. Ekonomia!
Podziwiam Pana zawziętość i pasję do regionu. Śmiem twierdzić, że gdyby nie Pana upór, to przekonanie, że na tej górze nic nie ma, trwałoby do dzisiaj. I jak tu teraz badacze – archeolodzy uchylą czapkę przed łukowickim amatorem, plastykiem, rodem z Tarnowa? Pana ,,czucie i wiara” przeciw ,,oku i szkiełku” naukowców.
Trafiła pani w najczulszy punkt. Przez 20 lat ciągle słyszałem, że tutaj nic nie ma. Kiedy tylko pojawiał się temat Łyżki, zawsze padało pytanie – czy jestem historykiem albo archeologiem. Mówiłem, że plastykiem. „No to dlaczego się pan tym zajmuje?”. Odpowiadałem zgodnie z prawdą: bo nikt inny nie chce”. A od początku wiedziałem, że coś na tej górze było. Zadziwiające, że w naszym powiecie kultywowany jest swoisty kompleks niższości utrwalony od pokoleń.
Brzmi to tak: człowieku, jakby u nas coś ciekawego było, to by ludzie z Krakowa wiedzieli. Widocznie nie ma. I tyle. Ale to, że jestem plastykiem ma znaczenie. Wyćwiczona pamięć wzrokowa bardzo się przydaje. Jeszcze tylko wspomnę, że jako mały chłopak w wieku 10 lat byłem na prawdziwych wykopaliskach na Panieńskiej Górze koło Wojnicza. Widziałem pracę archeologów z bliska. To gdzieś zostało z tyłu głowy. Odtąd zwracałem uwagę na rzeźbę terenu i nazwy. Koło Tarnowa w miejscach o nazwie Zawada są grodziska. I proszę, zamieszkałem w Łukowicy, a jeden z jej przysiółków usytuowany przy drodze w kierunku Łyżki nazywa się Zawada. To mnie od razu zaintrygowało.
Młyny archeologiczne mielą powoli?
Mam świadomość, że mogę nie dożyć momentu, kiedy archeolodzy wejdą na Łyżkę. Ale w tej chwili chciałbym bardziej wykonać bezinwazyjne badania specjalną sondą, aby sprawdzić, co jest pod powierzchnią stożka. Do tego jednak potrzebne są pieniądze. Ale Łyżka to nie tylko stożek. Jest tutaj także bardzo ciekawa polana o nazwie Zamek, otoczona z każdej strony kamiennym murkiem. Kojarzyło się to z Celtami i faktycznie – na stożku znaleziono także charakterystyczną ceramikę celtycką, tak zwaną grafitową z IV – III w. p.n.e. To istotne, bo przecież struktury megalityczne kiedyś kojarzono z celtami. A nad stożkiem jest jeszcze tak zwane Stare Zamczysko z wałem kamiennym sięgającym do 2 metrów wysokości. Jest też owiana legendami jaskinia. Są także w lesie kurhany. Jest co badać na dziesięciolecia...
Wspomniał Pan o pieniądzach. O jak dużych pieniądzach jest mowa i druga kwestia, kto powinien je wyłożyć?
To są kwoty na pewno powyżej 20 tys. złotych. A kto powinien zapłacić? Dobre pytanie. Dać na Łyżkę, czy na nowy chodnik, albo drogę. To są dylematy.
Czy stożek Łyżki nie powinien zostać objęty ochroną? Bo o ile trudno tu ściągnąć archeologów, to turyści mogą zjechać się licznie
Jestem w kontakcie z Urzędem Konserwatorskim w Krakowie. Ktoś ma się tutaj pojawić niedługo. Łyżka jest objęta ochroną w planie zagospodarowania przestrzennego od wielu lat. Problemem są nie tylko turyści, ale również Nadleśnictwo w Starym Sączu– właściciel terenu. Właśnie dookoła stożka trwa intensywna ścinka drzew.
Polecane
- Katarzyna Zielińska i jej piękne motyle. Dla aktorki mają one szczególne znaczenie
- Gdzie smacznie zjeść w Krynicy-Zdroju? Te restauracje mają najlepsze opinie w Google
- Czarna Młaka urzeka także zimą. Zobacz unikatowe dzieło natury
- W uzdrowisku będzie nowa atrakcja. Nietypowy plac zabaw na szczycie góry
