Już jako mały chłopiec oglądałem ten teleturniej - opowiada. - Razem z uczestnikami odpowiadałem na zadawane przez Tadeusza Sznuka pytania. Ciągle myślałem, że fajnie byłoby w nim wystartować i się sprawdzić - dodaje.
By wziąć udział w zabawie, młody człowiek musiał osiągnąć pełnoletność. W tamtym roku już jako dorosły mężczyzna, student AGH w Krakowie, stwierdził, że właśnie nadszedł ten czas. W lipcu wysłał zgłoszenie.
- Po jakimś czasie otrzymałem informację, że w listopadzie planowane są eliminacje - opowiada. - Miały odbyć się w Krakowie. Parę tygodni przed nimi przyszedł jeszcze list potwierdzający dokładną datę i miejsce - podkreśla. Wysyłanie zgłoszenia właściwie nie jest konieczne, bo na eliminacje można przyjść prosto z ulicy. - Wszystkie dane uzupełnia się na miejscu - zaznacza Adam. - Trzeba tylko liczyć się z czekaniem w długiej kolejce, bo chętnych jest naprawdę sporo - dopowiada.
Kto kiedykolwiek oglądał ten teleturniej, ten pewnie wie, że ciężko się do niego przygotować. Pytania, które prowadzący zadaje uczestnikom, mogą być praktycznie z każdej dziedziny.
- W ramach przegotowań po prostu obejrzałem sporo archiwalnych odcinków - relacjonuje. - Jednej z dziedzin poświeciłem więcej czasu. To historia Polski, bo czułem, że z lekcji w liceum już niewiele mi zostało w głowie - dodaje z uśmiechem.
By przejść eliminacje, trzeba było odpowiedzieć na 15 z 20 pytań. Na każdą odpowiedź zawodnicy mieli po trzy sekundy. Prowadzący te wstępną grę czasem przymykają oko na przekroczenie limitu czasu do namysłu czy przejęzyczenia w odpowiedzi. Takiego pobłażania nie ma w czasie prawdziwej gry. Prowadzący bardzo rygorystycznie przestrzega zasad podobnych do tych w eliminacjach. Samo nagranie programu odbyło się kilkanaście tygodni po eliminacjach. Tym razem Adam musiał pojechać do Lublina. - Pół dnia straciłem na dojazd busem z Krakowa i potem czekanie już w budynku telewizji na swoją kolej - wspomina. - Studio opuściłem już po ostatnim bezpośrednim połączeniu powrotnym. Po kilku przesiadkach w Krakowie, w domu byłem praktycznie nad ranem następnego dnia. Ogólnie dzień startu to kilkadziesiąt intensywnych minut w studiu i po prostu raczej przygoda, niż próba udowadniania sobie czegokolwiek - dopowiada.
Atmosfera przed nagraniem była trochę nerwowa, ale to nieuniknione w takich sytuacjach. Przed wejściem do studia cała dziesiątka graczy czekała na swoją kolej w obrębie jednego holu, podczas gdy nagrywany był jeszcze poprzedni odcinek.
- To czekanie to też pewien element gry, ponieważ siłą rzeczy nawiązują się jakieś rozmowy, kontakty - opowiada Adam. - Potem, na przykład podczas drugiej rundy, która polega na wzajemnej eliminacji, unika się wyznaczania do pytania kogoś, z kim przed chwilą zawarło się znajomość - dodaje.
Odcinek, w którym wystartował Adam, był emitowany w miniony poniedziałek. - Udało mi się dotrzeć do finału, ale odpadłem w nim z 71 punktami na koncie - relacjonuje.- Awans do finału to całkiem niezłe osiągnięcie, ale jednak żal. Zwycięstwo było na wyciągnięcie ręki, gdybym rozegrał parę rzeczy inaczej. Jednak zmęczenie i stres wywołany choćby obecnością kamer, zrobiły swoje. Ale spełniło się moje marzenie - dodaje.
ZOBACZ KONIECZNIE:
WIDEO: Mówimy po krakosku - odcinek 9. Co oznacza słowo "ducka?
Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto
>>> Zobacz inne odcinki MÓWIMY PO KRAKOSKU