Choć ekologiczna bomba wybuchła w Gorlicach już ponad dwa lata temu, a na miejscu składowania nielegalnych odpadów w obszarze byłej Rafinerii Nafty Glimar wielokrotnie pobierano próbki do badań, wkraczał tam prokurator i służby miejskie, sprawa jakby utknęła w miejscu. Teraz na domiar złego nikt nie przejmuje się już nakazem wywozu chemikaliów, który wydał burmistrz Rafał Kukla, bo Samorządowe Kolegium Odwoławcze decyzję gospodarza miasta uchyliło. Beczki pełne chemikaliów na razie w Gorlicach zostaną. Na jak długo? Nie wiadomo.
Po tym, jak w czerwcu 2017 roku na terenie Rafinerii Nafty Glimar odkryto nielegalny skład chemikaliów, na mieszkańców Gorlic padł blady strach. Nikt nie wiedział wtedy, co kryją setki beczek złożonych jedna na drugiej, dziesiątki potężnych pojemników typu mauzer. Wiadomo było jedno, to na pewno substancje chemiczne, które po dostaniu się do gleby, mogą być zagrożeniem nie tylko dla roślin i zwierząt, ale również dla ludzi.
Po czterech miesiącach od pierwszych działań policyjnych i prokuratorskich, pierwszych ustaleniach śledczych wydawało się, że ekologiczna bomba z miasta wyjedzie. Na początek, w październiku 2017 roku rygorem natychmiastowej wykonalności wydana została decyzja o nakazaniu wywiezienia kwasu siarkowego, który był zgromadzony w zbiornikach, z których jeden ulegał rozszczelnieniu.
Firma Multibest z Gliwic, którą miasto wzywało do przeprowadzenia tych prac, nie podjęła żadnych działań. Czas naglił, więc wykonanie zastępcze stało się koniecznością.
Pod koniec marca 2018 roku firma z Oświęcimia, która wygrała ogłoszony przez miasto przetarg, zaczęła wywozić kwas siarkowy, zgromadzony nielegalnie w silosach Glimar. To był pierwszy krok, niestety kosztowny, bo miasto razem z Wojewódzkim Funduszem Ochrony Środowiska wydało na ten cel 412 tysięcy złotych. Tyle kosztowało wywiezienie i zutylizowanie 330 ton chemikaliów.
Niestety to nie rozwiązało problemu Gorlic, bo w rafinerii wciąż pozostało 1600 ton szkodliwych substancji. To wobec tych pozostałych odpadów postępowanie toczyło się nadal.
Wszystko trwało do 24 października 2018 roku, kiedy burmistrz Gorlic nakazał Firmie Usługowo-Handlowej Eko Top z Rzeszowa usunięcie 1200 ton odpadów.
Rzeszowski przedsiębiorca odwołał się od tego nakazu do Samorządowego Kolegium Odwoławczego i sprawę póki co wygrał, bo jednostka postanowiła uchylić zaskarżoną decyzję w całości.
Argumentem do takiego podejścia do sprawy ma być m.in. fakt, że to dzierżawca terenu odpowiada za to, co na działce się znajduje. Mowa tu o firmie Multibest. Jej współpracownikiem była z kolei firma Ekostan z Warszawy. Współpraca ta miała polegać na odbiorze odpadów od kontrahentów w tym od spółki Eko Top i przywożeniu ich na teren rafinerii, gdzie następował rozładunek i składowanie. SKO przychyliło się do opinii firmy Eko Top, że decyzja burmistrza została skierowana do osoby, która nie była stroną w sprawie, nie była właścicielem odpadów, nie odpowiadała za ich odbiór, transport i zagospodarowanie.
Co teraz? - zapytaliśmy wiceburmistrza Łukasza Bałajewicza.
- Jesteśmy zdeterminowani, by pozbyć się tych odpadów. Decyzja SKO nie zablokuje naszych działań. Wykorzystamy wszystkie możliwości prawne, by wywieźć te chemikalia z miasta - komentuje Łukasz Bałajewicz.
Warto wiedzieć
Z opisów na kodach wynika, że chemikalia złożone na terenie Rafinerii, to resztki farb, przepracowane oleje, substancje łatwopalne i silnie toksyczne.
Policja, prokuratura i Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska już od ponad dwóch lat zajmują się sprawą setek ton odpadów złożonych pod gołym niebem na terenie po byłej Rafinerii Nafty Glimar. W różnego rodzaju metalowych beczkach i plastikowych pojemnikach są materiały niebezpieczne, bo łatwopalne i silnie toksyczne. Sprawa wyszła na jaw 27 czerwca 2017 roku.
Za wszystko najpewniej odpowie Biuro Finansowe Multibest z Gliwic, które dzierżawi teren od spółki ISAD - właściciela majątku po Rafinerii Nafty Glimar w Gorlicach. To ona zwoziła niebezpieczne materiały na teren ISAD-u, zresztą niezgodnie z prawem.
Choć proceder wwożenia na teren zakładu musiał trwać co najmniej kilka miesięcy, nie mieli chyba o nim pojęcia nawet strażnicy z firmy chroniącej teren.
- Zdjęcia Krakowa przed II wojną światową. Tak wyglądało życie codzienne mieszkańców
- Ohydztwa, które kazali nam jeść w dzieciństwie. Pamiętacie?
- Szkieletor zmieni się nie do poznania [ZDJĘCIA]
- Imponująca budowa zakopianki, wkrótce nią pojedziemy!
- W te miejsca polecisz z Krakowa za mniej niż 100 zł
- Kolejki do lekarzy. Tyle poczekasz na wizytę, badanie i operacje w Małopolsce
FLESZ - Wywóz śmieci droższy dla tych, którzy nie segregują
