Gdy paliło się składowisko odpadów Empolu, komunikaty służb ochrony środowiska mówiły, że do środowiska mogły, zwłaszcza w pierwszym okresie pożaru, przedostać się toksyczne i niebezpieczne dla zdrowia substancje.
- Ten pożar nie był impulsem do naszych działań - mówi Marcin Barczyk, naczelnik OSP w Szalowej i równocześnie dowódca JRG w Gorlicach. - To bardziej pokłosie moich lektur prasy branżowej, gdzie spotkałem się z problemem zachorowań strażaków, głównie na raka. Z artykułów jednoznacznie wynikało, że skażone ubrania mogą mieć na to wpływ - dodaje.
Pan Marcin postanowił działać. Ochrona osobista strażaków to jego oczko w głowie.
- Zacząłem szukać możliwości zakupu sprzętu, który umożliwiłby dokładne czyszczenie strażackich ubrań - opowiada. - Wykorzystałem swoje znajomości wśród zachodnich strażaków, w Niemczech udało się znaleźć używane maszyny - dopowiada.
Pierwsza była pralka. Przyjechała do Szalowej rok temu. Potem okazało się, że by optymalnie wykorzystać jej możliwości, potrzebna jest jeszcze suszarka.
- Ją też się udało zdobyć - podkreśla. - Potem musieliśmy pomyśleć o miejscu, gdzie je ustawimy - zaznacza.
W remizie było małe pomieszczenie socjalne. Po niezbędnym remoncie, wyburzeniu ścianki działowej ułożeniu nowej instalacji elektrycznej i poprawieniu kanalizacji, sprzęt można było podłączyć.
- Wszystko robiliśmy metodą gospodarczą - dopowiada Radosław Myśliwiec, skarbnik OSP w Szalowej. - Po podliczeniu wszystkich kosztów zamknęło się to w kwocie około 15 tysięcy złotych - dodaje.
Gdyby strażacy chcieli kupić fabrycznie nowy sprzęt, musieliby wydać na podobny co najmniej 100 tysięcy.
Pralnia ruszyła w listopadzie ubiegłego roku. Była pierwszą, jaka stanęła w remizie OSP w całej Małopolsce. Nawet gorlicka jednostka zawodowych strażaków swoją uruchomiła później.
- Początkowo praliśmy tylko swoje mundury - mówi Marcin Barczyk. - Okazało się, jednak że potrzeby są większe. Zawarliśmy porozumienie z wójtem i teraz pierzemy dla wszystkich jednostek z terenu naszej gminy - dopowiada.
Do tej pory przez pralkę przeszło ponad 40 kompletów strażackich ubrań. To nie jest zwykłe pranie. Pralka sama dozuje sobie środki chemiczne, których jest trzy rodzaje. Piorący, dezynfekujący, a na koniec impregnat, który zabezpiecza mundury.
- To właśnie ten impregnat wymusił zakup suszarki - mówi naczelnik OSP w Szalowej. - By zadziałał, suszenie musi odbywać się w temperaturze 70 stopni. Tylko maszyna może to zagwarantować - podkreśla.
Sprzęt, który przyjechał do Szalowej, posłuży jeszcze wiele lat. W chwili uruchomienia pralka miała zapisane w pamięci 500 godzin pracy. Według opinii serwisantów, którzy ją uruchamiali, pierwszy remont takiego urządzenia przeprowadza się mniej więcej po 10 tysiącach godzin.
WIDEO: Trzy Szybkie. Kryzys Kościoła katolickiego w Polsce
