- Gorlice, Kobylanka, Wójtowa, Pagorzyna, Bednarka, Kryg, Libusza, Biecz, Bugaj, Bobowa - to lista miejscowości w których tylko w ostatnim tygodniu doszło do pożarów traw. W sumie strażacy wyjeżdżali 26 razy - mówi starszy kapitan Dariusz Surmacz, oficer prasowy Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Gorlicach.
Argument, który najbardziej powinien przemawiać do rozsądku - pieniądze - nie działa. Przecież za każdą akcję ktoś musi zapłacić niemałe zresztą pieniądze. Wyjazd do takiego pożaru kosztuje bowiem około 600 złotych, co przy ponad 60 pożarach, które miały miejsce w tym roku, daje całkiem sporą sumę.
- Najgorzej jest w weekendy pewnie dlatego, że ludzie mają więcej czasu i zaczynają wiosenne porządki. Wtedy wyjeżdżamy po kilka razy dziennie. Ciągle do tych samych miejscowości - podkreśla Dariusz Surmacz.
Jak co roku na czele tego niezbyt chlubnego rankingu jest gmina Lipinki. Można by wręcz powiedzieć, że to ulubiona gmina podpalaczy traw. Inna sprawa, że nieużytków jest tam całkiem sporo.
- Znowu na czele rankingu, którym nie ma się co chwalić - mówi zrezygnowany Czesław Rakoczy, wójt gminy. - Mamy dużo strażaków i równie dużo pożarów. Widać ktoś uznaje, że będzie miał kto gasić - mówi ze smutkiem.
Dodaje, że sprawa od lat jest mu znana. Udało się ustalić tyle, że podpalacze to raczej nie mieszkańcy gminy, a obcy, którzy przyjeżdżają na "gościnne występy".
- Wszystkie takie incydenty zgłaszamy na policję, zaczyna się śledztwo. Sami nie możemy nakładać sankcji - mówi dalej.
- Prawda jest jednak taka, że nawet jak mundurowi znajdą sprawcę, to okazuje się, że poza zapałkami nie ma nic więcej - dodaje.
Bać się jest czego, bo podpalacz może dostać 500 złotych mandatu, ale jeśli strażak lub policjant uzna, że to za mało i taka kara będzie niewspółmierna do zagrożenia, jakie stworzył, to może skierować sprawę do sądu.
- Sąd może nałożyć na podpalacza areszt lub karę grzywny, nawet pięć tysięcy złotych. Wszystko zależy od zagrożenia spowodowanego pożarem - powiedział w rozmowie z nami aspirant Grzegorz Szczepanek, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Gorlicach.
Celowe podpalanie traw stanowi około 70 procent wszystkich tego typu pożarów. Najczęściej można usłyszeć, że to zły zwyczaj osób dorosłych. Dowodem są coroczne "czarne statystyki", z których jasno wynika, że to właśnie dorośli są odpowiedzialni za większość podpaleń.
- Przez takie działania wpływają negatywnie na świadomość dzieci, które również zaczynają być sprawcami podpaleń, bo "tak robią dorośli". Jest to dla nich zabawa, bardzo często akceptowana przez opiekunów - dodaje oficer prasowy PSP w Gorlicach.
Próbowaliśmy dociec, czym kierują się ludzie, którzy wypalają trawy. Niektórzy mówią, że wypalona ziemia jest bardziej żyzna, że to, co na niej posadzą, lepiej urośnie.
- Nic bardziej mylnego! Taka ziemia, strawiona ogniem, jest zubożała. Wysoka temperatura niszczy wszystkie drobnoustroje konieczne do właściwego rozwoju roślin - powiedział w rozmowie z nami Władysław Korbelak, kierownik Powiatowego Zespołu Doradztwa Rolniczego.
Wypalanie jest zabronione
- Określa to między innymi ustawa z 16 kwietnia 2004 roku o ochronie przyrody:
"Zabrania się wypalania łąk, pastwisk, nieużytków, rowów, pasów przydrożnych, szlaków kolejowych oraz trzcinowisk i szuwarów".
- Ustawa z 28 września 1991 roku o lasach:
"W lasach oraz na terenach śródleśnych, jak również w odległości do 100 metrów od granicy lasu, zabrania się działań i czynności mogących wywołać niebezpieczeństwo, a w szczególności: rozniecenia poza miejscami wyznaczonymi do tego celu przez właściciela lasu lub nadleśniczego, korzystania z otwartego płomienia, wypalania wierzchniej warstwy gleby i pozostałości roślinnych".
- Za wykroczenia tego typu grożą surowe sankcje:
kara aresztu, nagany lub grzywny, której wysokość może wynosić od 20 do pięciu tysięcy złotych.
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+