Biorąc pod uwagę, że w każdym centrum handlowym jest od kilkudziesięciu do ponad 300 sklepów, skala problemu staje się niepokojąca. - Pracuję w zawodzie od trzech lat i pierwszy raz spotykam się z tak dużą ilością kradzieży - dodaje ochroniarz Ryszard.
Coraz częściej w hipermarketach kradną zorganizowane gangi. Część z nich wpadła już w ręce policji. W sierpniu stróże prawa zatrzymali przed Galerią Krakowską trzy osoby, które wyniosły
ze sklepów ubrania za kilka tysięcy złotych. Przechodzili przez elektroniczne bramki w drzwiach butików, mając zapakowany towar do specjalnych toreb wyłożonych folią, która tłumiła sygnał alarmowy.
Ukraść można nawet... spalinową kosiarkę albo piłę. - W lipcu zatrzymaliśmy oszustów, którzy przyklejali na upatrzone wcześniej produkty kody kreskowe z tańszych rzeczy - przypomina Katarzyna Cisło z małopolskiej policji. Pół roku działalności szajki przyniosło marketom budowlanym ok. 100 tys. zł strat.
Ulubionym miejscem rabusiów jest Galeria Krakowska, ale nie gardzą też łupami z Tesco, Lidla czy nawet Castoramy. Szefowie marketów w sprawie liczby kradzieży i strat, jakie rocznie ponoszą, milczą.
- To tajemnica handlowa - kwituje Przemysław Skory, rzecznik prasowy sieci Tesco. - Nasi konkurenci ucieszyliby się zapewne wiedząc, ile pieniędzy tracimy - dodaje.
Kwot nie chce zdradzić także Real i Galeria Krakowska. - Mogę jedynie podpowiedzieć,
że Małopolska traci rocznie ok. 100 mln złotych i mam na myśli wszystkie większe sieci - mówi Skory. Tak wynika z raportu brytyjskiego instytutu Centre for Retail Research.
Z marketów giną telefony komórkowe, komputerowe gry, drogie kosmetyki czy markowe ubrania.
- Złodzieje zamykają się w przebieralni ze stosem rzeczy. Odrywają zabezpieczenia i wychodzą
ze sklepu ubrani w skradzione koszulki czy spodnie, nieważne, że zostaje dziura po zabezpieczeniu
- opowiada pracownica sklepu Carry.
Złodzieje stają się coraz bardziej bezczelni. Produkty spożywcze pakują do kieszeni albo toreb. Bywa też, że na oczach ochroniarza potrafią rozpakować batonik i go zjeść. Plagą marketów nadal są podjadacze.
- Ciężko takiemu coś udowodnić, nawet jak się go złapie za rękę - przyznaje Ryszard. - Taki klient broni się, że przy kasie miał zamiar pokazać puste opakowanie i zapłacić za zjedzony towar
- dorzuca ochroniarz.
Policja nie prowadzi oddzielnych statystyk dotyczących kradzieży w hipermarketach. - Rejestrujemy wspólnie wszystkie kradzieże, dzieląc je na kradzieże z włamaniem i kradzieże mienia - wyjaśnia Katarzyna Cisło.
Do maja łącznie dokonano 10,3 tys. takich przestępstw.
