Czytaj także:
Są co najmniej trzy wersje wydarzeń i każda nadaje się na film. Akcja: Aliancki samolot zrzuca w Wierzbnie k. Proszowic zaopatrzenie dla żołnierzy AK. W 1944 roku AK-owcy często dostają od sojuszników drogą powietrzną niezbędną do prowadzenia walki pomoc. W tym też paczki żywnościowe.
Jedną z takich paczek ktoś z mieszkańców przypadkowo znajduje w jakimś polu. Cięcie! Albo ktoś ją sobie przywłaszcza. Cięcie! Mogło też być tak, że paczkę znaleziono w jednym z magazynów AK. Gdy wojna się kończy, ktoś bierze ją do domu. Chowa w ciemnym suchym miejscu... - I tu zaczyna się dla mnie największa tajemnica, punkt zwrotny akcji - mówi szeptem Adam Rąpalski, dyrektor Muzeum Armii Krajowej w Krakowie. - Aliancka paczka z 1944 roku leży w jakimś domu 67 lat. I nikt: ani ani jej nabywca, ani dzieci nie otwierają jej. Przecież człowiek jest ciekawski! A tu nic, paczuszka nowiutka, jakby dopiero co wyrzucona z amerykańskiego samolotu.
I tu można rozpocząć drugi odcinek filmu. Akcja: właściciele nie otwierają, bo się boją, że w środku jest bomba. Pozbywać się jednak nie chcą. Cięcie! Albo wiedzą, że te amerykańskie dżemy, gumy, papierosy dla żołnierzy AK mogą być za jakiś czas warte majątek. A może po prostu posiadacze "skarbu" zapominają o nim i leży latami na jakimś strychu.
- Jedno jest pewne, że zdobycz traktowali szczególnie - zaznacza Adam Rąpalski. - Trafiła do nas jakby prosto z 1944 roku: nierozpakowana, sklejona od środka, z pełnym wyposażeniem. Ale szczerze powiem: nie spodziewałem się, że wywoła taką furorę - kręci głową dyrektor.
Aliancką paczkę przekazał do Muzeum AK Tomasz Otrębski, kolekcjoner i szef Fundacji im. T. Kościuszki. Kupił ją w Wierzbnie. - Postanowił oddać - podkreśla dyrektor Rąpalski. - A my ją teraz pokazujemy w ramach wystawy "In the air on the air"o lotnictwie alianckim na południu Polski pod koniec II wojny światowej.
Rozpoczynamy trzeci odcinek. Kulminacyjny. Ale bez wybuchu i przypadkowych ofiar. Robert Springwald, kurator wystawy, który rozpakowywał paczkę, jest zdrowy i cały. Wyjmuje po kolei: kawę, cukier, sól, gumę do żucia. Wszystko minituarowe, ale mało się czym różni od dzisiejszych jednorazówek, jakie dostajemy np. podczas lotu. Zbliżenie kamery na paczkę biszkoptów, sucharów, dżem z winogron, puszkę ryżu z mięsem, puszki z budyniem, konserwę z hamburgerem.
- Dostałem zawrotów głowy, gdy otworzyłem tę paczkę - z dumą mówi Robert Springwald. - Dotknąłem historii! Suchary okazały się nie okropne, lecz ohydne! Mają chemiczny smak kredek z trocinami. Nie wiem, czy 70 lat temu też tak smakowały. Trzeba spytać starych Amerykanów. Papierosy natomiast świetne! - Robert Springwald zna się na rzeczy, bo pali fajkę i jest przyzwyczajony do mocnego tytoniu. - Ale dwa sztachy mnie nieźle trafiły. Moc papierosów wynika z tego, że są porządnie wysuszone.
Ta paczka to nie koniec filmu. Kurator wystawy przygotowuję kolejny sensacyjny odcinek. - O tym przeczytacie wkrótce - obiecuje.
Miss Polonia z dawnych lat. Zobacz galerię najpiękniejszych kandydatek!
Academy(c) Awards. Plebiscyt na najlepszy akademik Krakowa!
Mieszkania Kraków. Sprawdź nowy serwis
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!