W artykule opisaliśmy skandaliczne praktyki busiarzy, jakich doświadczył nasz dziennikarz. Podczas jazdy liniowym busem relacji Zakopane - Białka został wyproszony z pojazdu w środku trasy. Kierowca stwierdził bowiem, że dalej nie opłaca mu się jechać i zawrócił w stronę Zakopanego. Nie zważał przy tym, że na kolejnych przystankach mogą na niego czekać inni pasażerowie.
Tekst tak poruszył naszych Czytelników, że po jego publikacji dostaliśmy masę sygnałów o tym, co spotkało ich w busach. Niektóre relacje postanowiliśmy opublikować.
- Dokładnie rok temu jechałam do Zakopanego z Witowa - mówi pani Maria. - Spieszyłam się na umówioną wizytę do lekarza. Ku mojemu zdziwieniu przed Kościeliskiem kierowca nagle zrobił sobie postój. Wyszedł z pojazdu i poszedł do pobliskiej bacówki. Wrócił po ok. 5 minutach z butelką żentycy (serwatka z mleka owczego), którą następnie raczył się przez całą drogę.
O równie niespodziewanym postoju opowiedział nam z kolei mieszkaniec Brzegów. Ten jechał do domu z pracy w Zakopanem. Nagle kierowca busa stanął w środku Bukowiny Tatrzańskiej i zaczął tankować swój pojazd z kanistra. Później zapalił papierosa, odbył krótką rozmowę z kimś stojącym przy drodze i dopiero później zdecydował się jechać w dalszą trasę. Pasażerowie czekali przez ten czas w busie.
O ile te przypadki mogą być jeszcze zabawne, to do śmiechu zapewne nie było turystom, którzy kilka dni temu wracali z Łysej Polany do Zakopanego po wycieczce do Morskiego Oka. Gdy wsiedli do busa i kierowca nie dał im paragonu-biletu za przejazd, uprzejmie o niego poprosili. - Pan wyzwał nas od „ku** ze skarbówki” i chciał wyrzucić z pojazdu. Dopiero gdy dzieciaki zaczęły płakać, a inni pasażerowie się za nami wstawili, pozwolił nam jechać - mówi Anna Kieler z Gdańska.
Bardzo ciekawa jest też lektura komentarzy pod naszym artykułem na stronie www.gk.pl. Osoby piszące posty tylko potwierdzają nasze obserwacje i przypominają, jak czekali na busy, które nigdy na przystanek nie dojechały, lub wspominają o kierowcach, którzy nie wydali im biletów.