Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Historyk: Eksterminacji bolszewików w Polsce nie było. Nie było żadnych obozów śmierci

Piotr Rąpalski
Jeńcy bolszewiccy pojmani pod Radzyminem w oczekiwaniu na transport. Sierpień 1920 roku.
Jeńcy bolszewiccy pojmani pod Radzyminem w oczekiwaniu na transport. Sierpień 1920 roku. Fot. Jeńcy wojny polsko-rosyjskiej 1919-1920, wyd. Bellona
Rozmowa z Prof. Lechem Wyszczelskim, który jako jeden z nielicznych polskich naukowców zbadał historię jeńców z wojny polsko-bolszewickiej 1919-1920.

Czy jeńcom bolszewickim w Krakowie należy się pomnik "zamęczonych w polskich obozach śmierci"? Rosyjskie Towarzystwo Wojskowo-Historyczne chce taki postawić.
Po pierwsze, w całej Polsce, jak i w Krakowie, nie było żadnego obozu śmierci. Po drugie, w mieście nie było nawet obozu jenieckiego. Na Dąbiu, które wtedy nie było jeszcze częścią miasta, zorganizowano obóz dla internowanych, podzielony na obóz I, powszechny, gdzie było najwięcej Ukraińców, a Rosjan ok. 1200-1500. To nie byli wojskowi, ale głównie cywile, związani w jakiś sposób z działaniami wojennymi, przede wszystkim Ukraińcy z wojny polsko-ukraińskiej, która zakończyła się w 1919 roku. Ci, którzy deklarowali chęć przejścia na naszą stronę , a wcześniej byli wcieleni do armii sowieckiej, oraz ci, którzy nie deklarowali wstąpienia do ukraińskich oddziałów Pawlenki, które były naszym sojusznikiem. Z kolei obóz nr II, ścisły, przeznaczony był dla internowanych komisarzy partyjnych, aktywistów bolszewickich, wyższych rangą dowódców. Przebywało w nim jakieś 400-500 osób. Chodziło o to, by odizolować najbardziej zagorzałych bolszewików, którzy wykorzystywaliby pobyt w obozie do agitacji. Ponadto też odseparować ich od jeńców wojennych, którzy byli przetrzymywani w obozach jenieckich dla żołnierzy w innych rejonach kraju. Ile wszystkich osób było przetrzymywanych w całym obozie na Dąbiu - ciężko ustalić.

Ilu Rosjan umarło na Dąbiu?
Z tego, co podają władze miasta, posiłkując się księgami cmentarnymi, na Rakowicach pochowanych zostało 174 Rosjan. To bardzo prawdopodobna liczba. I absolutnie nie zostali zamordowani. Ale ma się to nijak do ogólnej liczby jeńców, którzy trafili do polskiej niewoli.

Co się działo z pojmanymi bolszewikami?
Jeżeli żołnierz rosyjski trafił do niewoli, najpierw był przesłuchiwany przez służby informacyjne, później kierowany do dywizyjnych punktów zbiorczych, a stamtąd do obozów koncentracji jeńców, nie koncentracyjnych, co Rosjanie lubią mylić. Następnie jeńcy trafiali do poszczególnych obozów jenieckich, z reguły przejętych po państwach zaborczych. Obozy podlegały pod Ministerstwo Spraw Wojskowych.

Ilu w sumie było jeńców bolszewickich w Polsce?
W moich badaniach naliczyłem ok. 150 tys. wziętych do niewoli, ale do obozów trafiło jakieś 110 tysięcy. W różnym czasie była różna ich liczba. Działania wojenne trwały tak naprawdę od 1919 do 1920 roku, a później zaczęły się negocjacje nad traktatem ryskim. W 1920 roku było głównych pięć obozów z jeńcami bolszewickimi. To m.in. Strzałkowo, Szczypiorno koło Kalisza. Tuchola i Wadowice, gdzie byli też Ukraińcy. Dużo więcej obozów było jednak dla osób internowanych.

Skąd różnica między tymi liczbami: 150 i 110 tysięcy?
Część jeńców zbiegła, nawet ok. 20 proc. z tej różnicy, część zwalniano, całymi grupami. Dwa razy Piłsudski rozkazał zwolnić po ok. 300 żołnierzy, tylko im buty zabrano. Chodziło o to, by jak najmniej obciążać budżet wojenny. Zaopatrzenia brakowało dla polskich żołnierzy, a co dopiero jeńców.

Zabierano buty, by szybko nie wrócili na front?
Dla żołnierza buty są bardzo istotne. Jak walczyć bez nich w trudnych warunkach? A bolszewicy też mieli kłopoty z zaopatrzeniem. Żołnierz bez butów nie dostawał często karabinu. To była forma zabezpieczania się przed ich szybkim powrotem na front.

Jak jeńcy byli traktowani?
Wszystko było prowadzone zgodnie z konwencjami haską i genewską, na których łamanie tak często powołują się dziś rosyjscy historycy. Ale hola, hola. Rosja po rewolucji w ogóle nie była stroną konwencji. Te zawarte przez rząd carski zostały anulowane. Co ciekawe, strona polska wtedy też nie była ich sygnatariuszem, ale jest różnica w tym, że Polacy mimo to ich przestrzegali. Były regulaminy, a obozy były kontrolowane przez Czerwony Krzyż i inne organizacje, które otaczały opieką ofiary wojny. System rosyjski wyglądał tak, że po krótkim przesłuchaniu polscy jeńcy byli odsyłani do obozów przejściowych, często bez butów, w bardzo ciężkich warunkach, a stamtąd do dyspozycji WCzK, Wszechrosyjskiej Komisji Nadzwyczajnej do Walki z Kontrrewolucją, Spekulacją i Nadużyciami Władzy, czyli instytucji zarządzanej przez Feliksa Dzierżyńskiego. To było złamanie konwencji, które mówią, że zwierzchność nad jeńcami powinien mieć resort spraw wojskowych, a nie służba bezpieczeństwa.

Rosjanie twierdzą, że w naszych obozach zostało "zamęczonych" kilkadziesiąt tysięcy ich rodaków.
Według moich szacunków, zmarło ich 16,5 - 18 tys. Szacuję, że ok. 1000-1500 mogło zostać faktycznie zabitych. Pytanie jednak, jak i za co? Np. 199 zostało rozstrzelanych koło Szydłowa za represje, jakich korpus Gaja dokonał w Płocku, gdzie mordował naszych jeńców. Padł rozkaz Sikorskiego - jeńców od Gaja nie brać. Ale zostali straceni przez pluton egzekucyjny, po sądzie polowym, a nie zadźgani bagnetami. Były też zabójstwa na miejscu komisarzy bolszewickich przez ludność cywilną, która doświadczyła wcześniej okrucieństwa z ich strony, morderstw i gwałtów. Ale do tego dochodziło tuż po przejściu frontu.

A strażnicy w obozach nie zabijali jeńców?
Jak już mówiłem, w Polsce przestrzegano prawa międzynarodowego. Na jego podstawie wydano precyzyjne instrukcje w sprawie traktowania jeńców, liczące ponad 20 stron. Jeśli doszło do ucieczki, wartownik miał prawo użyć broni, ale wszędzie tak jest. Jeśli doszło do buntu, dowódca batalionu osłonowego też miał prawo wydać taki rozkaz. Bo w jaki inny sposób miał buntowi zapobiec? Znalazłem udowodniony jeden przypadek ze Strzałkowa, porucznika, który zastrzelił jeńca w izbie chorych. Zabity był Łotyszem. Ale polski oficer miał sąd i został skazany. Władze reagowały surowo na takie pojedyncze przypadki. Jednak nie zabito tych kilkunastu tysięcy jeńców, więc o żadnych obozach śmierci i eksterminacji nie może być mowy. Mogły zdarzać się nadużycia po stronie polskiej, ale pamiętajmy, że to była okrutna wojna, o przetrwanie, na śmierć i życie. Polscy żołnierze w emocjach, po stracie kolegów, mogli dopuszczać się zakazanych czynów, ale skala jest nieporównywalna po obu stronach tego konfliktu.

Rosjanie ginęli głównie z powodu wojennych warunków?
Polska była państwem, które dopiero się rodziło. Wyniszczonym po zaborach, I wojnie światowej, która toczyła się na jego ziemiach. I krajem, który dalej był w stanie wojny. Brak było opału, Niemcy w czasie okupacji przetrzebili lasy. Brak węgla, bo jeszcze sprawa Śląska nie była rozstrzygnięta. I co najważniejsze - na przełomie 1918 i 1919 roku szalała u nas hiszpanka, choroba, która zabiła prawie milion ludzi. I w tym właśnie można upatrywać jednej z głównych przyczyn zgonów bolszewickich jeńców. Ponadto inne choroby zakaźne, przywleczone zresztą ze wschodu przez samych żołnierzy. Warunki sanitarne też były marne, ale jeśli jednocześnie w obozie 3-4 tys. ludzi było chorych, to jak można było im skutecznie pomóc? Największa umieralność była zimą 1920-1921. W obozach były ubytki nawet 10 proc.

Powinniśmy czuć się winni?
Nie, bo takie były możliwości. Nie my też tę wojnę wywołaliśmy, to oni byli najeźdźcami. Traktujmy też sprawę jeńców symetrycznie. Polskich jeńców w niewoli bolszewickiej było ponad 50 tys., z czego nie powróciło ok. 15 tys. Przez WCzK byli traktowani jako wrogowie ludu. W pierwszej kolejności rozstrzeliwano oficerów, podchorążych i ochotników, jako polskie elity. Często zabijano ich tuż po wzięciu do niewoli, rąbano szablami. Niżsi rangą egzystowali, ale nie było takich obózów, jak u nas, gdzie grupowano jeńców po 15-20 tys. Polacy byli rozsiani w kilkusetosobowych grupach. Mogło być ponad 66 obozów w Rosji. A tam WCzK robiło co chciało. Los Polaków często zależał od woli komendanta obozu. Byli fizycznie wycieńczani przez ciężkie roboty, wyręby lasu w tajdze, racje żywnościowe były minimalne. Pozbawiano ich ubrań, butów i goniono przez setki kilometrów. Z jednej polskiej dywizji strzelców, która poddała się, a liczyła ok. 10 tys. żołnierzy, tylko połowa wróciła. Jeśli Rosjanie chcą upamiętnić w Polsce swoich, niech zrobią to też u siebie z naszymi. O tej wzajemności mówił już traktakt ryski. Polacy upamiętnienia w Rosji się jednak do tej pory nie doczekali. Ponadto traktat mówił o rozliczeniach finansowych za pobyt jeńców po obu stronach. Nigdy do nich nie doszło. A jakie byłyby koszty pobytu 150 tys. bolszewików u nas i 50 tys. jeńców naszych w niewoli rosyjskiej?

Jeńcy bolszewiccy nie byli zaprzęgani do pracy w Polsce?
Byli. Pamiętajmy jednak, że Polska wystawiła do tej wojny prawie milion żołnierzy, w kraju, w którym naród liczył niewiele ponad 20 milionów. Nie było poboru na szeroką skalę Ukraińców, Białorusinów, Żydów. Niemal każdy Polak, który mógł unieść karabin, był werbowany do wojska. A ktoś musiał pracować. Kobiety były zatrudniane do pracy na potrzeby działań zbrojnych. Jeśli chodzi o jeńców, to do brygad robotniczych wcielano przede wszystkim Ukraińców. Bolszewików też, ale przestrzegano konwencji, która zakazywała zaprzęgania do pracy oficerów. Szeregowych dopuszczała. Pamiętajmy, że Polska musiała też tę milionową armię wyżywić. Mam dane, że przez dwa miesiące na front nie były dostarczane ziemniaki dla naszych żołnierzy. To jeńcom mieliśmy zapewnić luksusy? Zawsze jednak mieli wyznaczone racje, które miały im zapewnić przetrwanie. Oczywiście tu również mogło dochodzić do nadużyć, bo kadra pilnująca obozów niekoniecznie była wysokich lotów. Najlepsi i najzdolniejsi szli na front. Ale też nie można powiedzieć, że niedożywienie i głód był sposobem eksterminacji.

Rosyjscy historycy to przecież też naukowcy. Dlaczego w ten sposób przeinaczają historię?
To nie pomysł Rosyjskiego Towarzystwa Wojskowo-Historycznego. Sprawa zaczęła się już za czasów Gorbaczowa, który zlecił jeszcze za czasów ZSRR znalezienie takiego wydarzenia historycznego, które równoważyłoby mord polskich oficerów w Katyniu, czyli ok. 22 tys. ofiar. Uknuli, że będzie to sprawa jeńców bolszewickich. I rosyjscy naukowcy co 2-3 lata przywołują ją. I będzie się to powtarzało, bo historia jest tu przeinaczona i rozgrywana propagandowo. Wiele lat spędziłem w naszych archiwach i nie spotkałem ani jednego wpisu rosyjskiego historyka, który badałby polskie dokumenty. Badają tylko u siebie lub biorą dane z powietrza. Działają według śmiesznyh metod, np. biorąc tylko pod uwagę meldunki oficerów polskich o wziętych jeńcach, które przecież mogły być zawyżane, jak to się często robi na wojnie. Nie porównują ich z innymi ewidencjami. Do tego opierają się na przewidywaniach statystycznych. W 1997 roku strona rosyjska zwróciła się oficjalnie o wyjaśnienie losów aż 83,5 tys. jeńców, którzy mieli nie powrócić z wojny. Odrzuciliśmy te roszczenia. Teraz są nawet u nich kwestionowane.

Gdyby nie mówiono o obozach śmierci i eksterminacji, powinniśmy tych bolszewików jakoś upamiętnić?
Miejsca upamiętnienia powinny istnieć, ale muszą mieć właściwe historycznie opisy, wypracowane na zasadzie dialogu, którego jednak nie ma. Można postawić krzyż, skromną mogiłę, ale nie wielkie pomniki. Takie miejsca nie powinny też znajdować się na ogólnodostępnych nekropoliach. Najważniejsze jednak, aby Polacy też zostali upamiętnieni.

Prof. Lech Wyszczelski. Autor wydanej niedawno książki "Jeńcy wojny polsko-rosyjskiej 1919-1920" (ukazała się nakładem Wydawnictwa Bellona). Polski historyk wojskowości, profesor zwyczajny, pułkownik w stanie spoczynku.
Wieloletni wykładowca m.in. Akademii Obrony Narodowej i Akademii Humanistycznej w Pułtusku, profesor Uniwersytetu Przyrodniczo-Humanistycznego w Siedlcach, członek Komisji Historii Wojskowości Komitetu Nauk Historycznych Polskiej Akademii Nauk. W latach 1988-1990 był członkiem Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa.. Jest autorem ponad 36 książek i 420 publikacji dotyczących historii wojskowości XX wieku. W 2012 roku został odznaczony Złotym Medalem za Długoletnią Służbę. Przyznaje, że tematem jeńców wojny polsko-bolszewickiej zajął się m.in. z powodu pytań mediów o tę sprawę.

Zobacz najświeższe newsy wideo z kraju i ze świata
"Gazeta Krakowska" na Twitterze
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska