Mecz miał duże znacznie dla układu czołówki tabeli - drużyny miały taki sam dorobek punktowy, ale o "oczko" wyżej plasowała się Lechia. Zwycięstwo pozwoliło krakowianom wyprzedzić rywala i wskoczyć na 3. pozycję. Po meczu i tak był niedosyt, bowiem zmarnowana została duża szansa na zgarnięcie pełnej puli.
Na spotkaniach akademików spod Wawelu w tym sezonie nie można się nudzić. W pięciu kolejkach rozegrali już trzeci tie-break, z tym że po raz pierwszy zwyciężyli (wcześniej w podobnych okolicznościach przegrali w Wałbrzychu oraz u siebie z aktualnym liderem Krispolem Września). W pierwszej partii po wyrównanej walce (21:21) decydowała końcówka, w drugiej goście dotrzymywali gospodarzom kroku tylko na początku.
Wydawało się, że miejscowi pewnie zwyciężą, ale w trzeciej części w ich grze coś się zacięło. Goście szybko odskoczyli na 5-6 punktów i nie dali się dogonić. Krakowianie później zmarnowali kolejną szansę, bo prowadzili 18:15, ale przegrali do 21. W tie-breaku za to nie dali rywalom szans (6:2, 10:4, 12:9, 15:9).
- Mecz miał dwa oblicza - mówi Marcin Nowakowski, II trener AGH. - Druga połowa pierwszego, drugi i piąty set były pokazem naszej normalnej, dobrej gry. W secie trzecim do stanu 8:13 popełniliśmy osiem błędów własnych, zaś łącznie w trzecim i czwartym oddaliśmy przeciwnikom aż 25 punktów! Czyli jednego seta Lechia dostała za darmo. Oczywiście, można na to spojrzeć z drugiej strony - pokazuje to, jacy jesteśmy silni, gdyż to nie rywal wygrał te dwa sety, ale my je przegraliśmy.
Najwięcej punktów dla gospodarzy, 24, zdobył Jan Fornal.
AGH Kraków - Lechia Tomaszów Maz. 3:2 (25:23, 25:16, 16:25, 23:25, 15:9)
AGH: Matula, Żakieta, Kania, Mordyl, R. Kącki, Fornal, Dembiec (libero) oraz Krawiecki, Dudziński, Ziółkowski, Gajdek.
Lechia: Neroj, Gutkowski, Buniak, Musiał, Błoński, Toma, Ogórek (libero) oraz Janikowski, Frąc, Miniak, A. Kącki.
Ewelina Brzezińska, kapitan Trefla Proxima, opowiada o celach na nowy sezon
Autor: Artur Bogacki