https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Ignacego Łukasiewicza kojarzymy tylko z lampą naftową, ale poza laboratorium, wynalazca był przecież mężem i ojcem. Takiego go nie znacie!

Halina Gajda
Wideo
emisja bez ograniczeń wiekowych
Dla Gorlic, które przecież nazywają siebie Miastem Światła, postać Ignacego Łukasiewicza jest jedną z najważniejszych, jeśli nie najważniejszą. Lokalni notable, miłośnicy lokalnej historii, nauczyciel w szkołach, jak mantrę powtarzają: to pierwsze na świecie miejsce, w którym zapłonęła uliczna lampa naftowa. Za sprawą Łukasiewicza oczywiście. Jawi się więc jako człowiek, który niemal wstrząsnął światem – pokazał, że skalny olej może mieć niebagatelny wpływ na życie. Zapomina się trochę przy tym, że był również mężem i ojcem i prywatnie jest postacią naprawdę wielowymiarową.

Ignacy Łukasiewicz był nie tylko farmaceutą, przedsiębiorcą, czy pionierem przemysłu naftowego w Europie, ale też społecznikiem i jak na swoje czasy człowiekiem o poglądach, które z perspektywy czasu możemy traktować, jako bardzo nowoczesne. Dowód? Młodzi powiedzieliby dzisiaj, że „ogarnął” temat, dopiął celu i poślubił własną siostrzenicę, choć musiał mieć na to zgodę samej Stolicy Apostolskiej.

Wybuchowe eksperymenty

W gorlickim muzeum PTTK pośrodku jednej z sal wystawowych stoi alembik aptekarski. Wygląda jak spory baniak z doczepionym kawałkiem pieca kaflowego. We wnętrzu baniaka – kilka rurek. Ani one prosto, ani równolegle. Giną one gdzieś w obudowie. Wystarczy stanąć blisko, zamknąć oczy…

- W pokoju frontowym domu, gdzie dziś znajduje się magistrat m. Gorlic, znajdowała się właściwa izba apteki, zaś w sąsiedniej w kącie stał kociołek metalowy z pokrywą, z otworami i śrubami, do którego Łukasiewicz wlewał ropę, sprowadzaną w naczyniach z okolicznych wsi i gotował. Po pewnym czasie wytwarzał się i wypływał z kociołka tymi rurkami jakiś żółtawy płyn, co się łatwo i silnie palił, wybuchał często, a rozlewając się, był trudny do ugaszenia – tak po latach współpracownik Ignacego Łukasiewicza późniejszy burmistrz Gorlic Walery Rogawski rysował obraz wynalazcy.

Łuksiewicz miejską aptekę w ratuszu szybko zamienił na laboratorium. Pracował w nim nawet w święta. Któregoś niedzielnego poranka, coś mu się w tej instalacji nie domknęło, może czegoś nie dopatrzył albo zareagował zbyt gwałtownie. Tak czy owak, ów żółtawy płyn zapalił się i wybuchł. Po tym doświadczeniu Łukasiewicz przeniósł swoje laboratorium z aptecznych pomieszczeń do ratuszowych piwnic.

Zgodę na ślub wydała Stolica Apostolska

O ile historię eksperymentów wynalazcy znają niemal wszyscy, to jego życie prywatne nie budzi już takiego zainteresowania, choć było równie ciekawe, jak praca naukowa – wielowymiarowe, wszak ożenił się ze swoją siostrzenicą, więc jego rodzona siostra była jednocześnie jego teściową! Ślub był wydarzeniem, bo zgodę na takie małżeństwo musiał wydać sam papież oraz Rząd Krajowy w Krakowie. Na dodatek jego wybranka – Honorata była niepełnoletnia, co było kolejną przeszkodą do przezwyciężenia. Trzeba pamiętać, że Łukasiewicz był „tylko” skromnym naukowcem, nie zaś żadnym hrabią czy księciem, więc na żadne koneksje nie mógł liczyć.

- Ślub odbył się 20 kwietnia 1857 r. Świadkami tej uroczystości byli: gorlicki magister farmacji Walery Rogawski i lekarz powiatowy z Jasła Alojzy Krziża - wspomina Katarzyna Liana, kustoszka Muzeum PTTK w Gorlicach.

Jedna piąta kamienicy w zamian za żonę

Jak w ogóle doszło do tego jakby nie patrzeć, nietypowego małżeństwa? Otóż Ignacy był najmłodszym z pięciorga rodzeństwa. Miał dwie siostry i dwóch braci. Jedna z sióstr, a mianowicie Emilia poznała wdowca, zubożałego powstańca, ale z rodziny herbowej.

- Chcieli się pobrać, ale żeby tak się stało, panna musiała wnieść mniejszy lub większy posag. Jedyne, co posiadała Emilia, to był udział w wysokości jednej piątej kamienicy w Rzeszowie. Tyle samo udziałów miała reszta rodzeństwa – opisuje Katarzyna Liana.

Ojciec Ignacego już wtedy nie żył, więc po śmierci matki, każde z dzieci miało w równej części prawo do wspomnianej nieruchomości.
- Było to troszkę za mało, by wnieść do małżeństwa, więc Ignacy zaproponował, że zrezygnuje na rzecz siostry ze swojej części, by ta mogła w końcu wyjść za mąż. Postawił jednak warunek, że gdy Emilii urodzi się córka, ona wychowa ją na żonę dla niego – opowiada dalej kustoszka. - Emilia oraz jej przyszły mąż na ten warunek przystali – dodaje.

Dziesięć miesięcy po ślubie, na świat przyszła Marianna, jednak rodzicom – Ignacemu i Honoracie – nie było dane cieszyć się z potomstwa. Dziewczynka, umiera przed ukończeniem drugiego roku życia.

Wieści z Gorlickiego





Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska