- Nie zawsze przecież będziemy strzelać po sześć goli, jak to było podczas ostatniego meczu na własnym boisku z Orlętami Radzyń Podlaski – zwraca uwagę Robert Moskal, trener trzebinian. - W ostatnich czterech meczach, łącznie z pucharowym w Gromcu, straciliśmy po dwie-trzy bramki. To zdecydowanie za dużo. W bloku defensywnym Soły występują doświadczeni zawodnicy i trudno będzie im strzelić gola. Jednak pocieszam się tym, że u siebie prezentujemy się znacznie lepiej niż na obcych boiskach.
W MKS nie wystąpią: Maciej Domurat, Marcin Kalinowski i Dawid Dudek.
Sytuacja jest o tyle dziwna, że Soła – póki co – lepiej punktuje na wyjazdach. Trener oświęcimian Sebastian Stemplewski, po porażce na własnym boisku ze Stalą Rzeszów (4:5) nie zapowiada większych zmian w składzie. Nie wini też bramkarza Marcina Kopra za utratę bramek. Zastrzeżenia miał tylko do piątej bramki. - W Trzebini czeka nas z pewnością trudna przeprawa – ma świadomość trener Soły. - Tak było w przeszłości nie tylko w lidze, ale i w Pucharze Polski – przypomina trener Stemplewski.
Oba zespoły znają się doskonale. Na szczeblu międzywojewódzkim spotkały się dwa lata temu, kiedy walczono jeszcze tylko w układzie małopolsko-świętokrzyskim. Wtedy dla trzebinian przygoda ze szczeblem międzywojewódzkim była tylko rocznym epizodem. Wynik ligowych potyczek wyszedł wówczas na zero. Trzebinia przegrała w Oświęcimiu 0:1, ale już na własnym boisku odniosła zwycięstwo 4:2.
Oba zespoły spotykały się także w Pucharze Polski, na szczeblu zachodniej Małopolski. Tutaj także walczono ze zmiennym szczęściem. Dwa lata temu oświęcimianie zwyciężali dwukrotnie w finale regionalnym, bo mecz powtórzono, kiedy toczył się spór o walkower. Najpierw uznano, że w Sole wystąpił nieuprawniony zawodnik, dlatego zmieniono wynik na korzyść Trzebini. Obie strony przedstawiały swoje racje, więc potem powrócono do pierwotnego stanu, czyli utrzymano w mocy wynik z boiska na korzyść Soły. W końcu MZPN podjął decyzję o powtórnym rozegraniu finału. Jednak w następnej edycji pucharowej w zachodniej Małopolsce lepsi byli trzebinianie, wygrywając po karnych. Pucharowe zawirowania z przeszłości z pewnością sprawią, że oba zespoły będą miały sobie coś do udowodnienia.
Trzebinianie w ciągu tygodnia znacząco wzmocnili siłę ognia swojego zespołu. Najpierw pozyskano Mateusza Stanka, wychowanka krakowskiego Hutnika, który ostatnio występował w czwartoligowej Proszowiance. W debiucie przeciwko Orlętom Biała Podlaska zaliczył już pierwsze trafienie. Na tym jednak nie poprzestano. W ostatniej chwili udało się też potwierdzić 21-letniego Kamila Władykę z Ruchu Chorzów, mającego na swoim koncie 37 występów w piłkarskiej ekstraklasie, kiedy chorzowian prowadził Waldemar Fornalik. On także zdobył już gola, w przegranym przez trzebinian meczu w Rzeszowie z Resovią (2:3).