Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ilona Felicjańska. Szczera, ale nie ekshibicjonistka

Redakcja
Ilona Felicjańska: moja historia to historia kobiety, która odbija się od dna
Ilona Felicjańska: moja historia to historia kobiety, która odbija się od dna Marcin Wasilewski
Piękna modelka, żona milionera, matka, działaczka charytatywna. Ilona Felicjańska miała wszystko. Przynajmniej na to wyglądało. A potem spowodowała wypadek pod wpływem alkoholu, straciła reputację, rozwiodła się. O życiu na dnie i zaczynaniu wszystkiego od początku modelka rozmawia - z Marią Mazurek

Jest Pani ekshibicjonistką?
Jestem przede wszystkim szczera. Dlatego otwarcie mówię o nałogu alkoholowym, o wypadku, który spowodowałam po alkoholu, o rozwodzie, o swoim życiu. Dla osoby chorej, tak jak ja - a alkoholizm jest chorobą śmiertelną i nieuleczalną, nawet gdy już się nie pije - szczerość jest najważniejsza. Jeśli oszukujemy innych, ukrywamy coś przed nimi, to oszukujemy też siebie. Wypowiedzenie na głos: tak, mam problem z alkoholem, jest pierwszym i najważniejszym krokiem w terapii.

Jednak po książce, wywiadzie rzece, jaki przeprowadziła z Panią Aneta Pondo, spadły na Felicjańską gromy. Że wywleka publicznie swoje brudy, że mówi źle o byłych partnerach, że nie zna granic.

Tak, wiem. "Jak mogła?", "jaka głupia!", "jak ma się czuć jej rodzina?". Ale książka była dla mnie formą terapii na 40. urodziny. Trochę uporządkowałam dzięki niej swoje życie, poukładałam relacje z matką. Wcześniej nigdy się nie przytulałyśmy, nie mówiłyśmy sobie "kocham Cię". Miałam do niej żal, że przez kilkanaście lat ukrywała przede mną, że jej mąż nie jest moim ojcem. I o to, że nigdy mnie nie chwaliła. Ale też wiem, że zawsze była przy mnie, że nigdy ode mnie się nie odsunęła. Długo myślałam nad każdym fragmentem książki, w którym musiałam kogoś skrytykować - mamę, ojca, którego nie było, partnerów. Ale nikt nie zrozumiałby mojej historii, gdybym ominęła te fragmenty.

Po co Polacy mają rozumieć historię Felicjańskiej?

Nie tyle samej Felicjańskiej. Moja historia jest historią po prostu kobiety - z pięknymi, smutnymi, tragicznymi chwilami. Uwielbiamy cytować, inspirować się losami innych osób. Moje losy pokazują, że można odbić się nawet od największego dna. Że warto wierzyć w miłość, walczyć o siebie. Wreszcie - że trzeba być zdrową egoistką. Żyjemy w takiej kulturze, że kobieta ma robić wszystko dla dzieci. Kiedyś próbowałam się zabić, bo byłam już w takim stanie, że myślałam: moi chłopcy nie potrzebują takiej matki. Ale potem zrozumiałam, że trzeba zawsze stawiać siebie na pierwszym miejscu. Że można i trzeba pomagać, żyć dla innych. Ale przede wszystkim - trzeba żyć dla siebie.

I inne kobiety faktycznie inspirują się Panią?

Tak. Dostaję mnóstwo e-maili, listów. Mnóstwo osób podchodzi i dziękuję mi za książkę i za spotkania "Pamiętaj o samokontroli", które prowadzę. Dzięki mojej historii kobiety biorą sprawy w swoje ręce. Te, które tkwią w wypalonych związkach, albo odchodzą, albo próbują je ratować. Uczę je, że przez jakiekolwiek bagno by w życiu przeszły, powinny chodzić z dumnie podniesionymi głowami. Że nie mogą się bać, bo strach blokuje energię do działania.

Ta książka jest przede wszystkim wycieczką przez Pani życie.
Tak. Od czasów, kiedy byłam nastolatką w Bełchatowie. O tym, jak dowiedziałam się, że nie znam swojego ojca. I o tym, jak chciałam wyrwać się z tego życia. Już wtedy czułam się inna. Ponieważ bardziej mi się chciało, bo miałam większe ambicje. W szkole zawsze byłam tą, która przeprowadziła się do miasteczka ze wsi. I jeszcze do tego żyrafą.

Modeling i konkurs Miss Polonia był próbą wyrwania się z Bełchatowa?
Tak. Na konkurs Miss Polonia trafiłam za namową matki. Nie chwaliła mnie, nie powiedziała "wystartuj, bo jesteś piękna". Ale powiedziała za to: "Wystartuj, skoro tak wszyscy mówią, że jesteś piękna". I wystartowała, zdobywając tytuł II wicemiss.

Wybory pomogły Pani w karierze modelki?
Pośrednio. Teoretycznie nic mi nie dały, ale dodały odwagi. Skoro powiedziałam "a", to mogłam już iść za ciosem. Trafiłam do agencji modelek, jednej, drugiej. Zaczęły się pokazy, wyjazdy za granicę.

Poznała Pani też ciemną stronę zawodu?

Tak. Znajomy fotograf zaproponował zagraniczną sesję zdjęciową, która "miała mi ułatwić światową karierę". Poleciałyśmy z koleżanką. A tam zamiast na plan zdjęciowy, trafiłyśmy na kolację z bardzo znanym milionerem z branży alkoholowej, panem M. Coś nam zaczęło nie grać. Po kolacji miałyśmy iść do niego do hotelu. Powiedziałyśmy, że nie po to tu przyjechałyśmy, że miały być zdjęcia, kariera. Facet miał na szczęście tyle klasy, że poprosił o przebukowanie nam biletów. Zrozumiałam, że fotograf, któremu ufałam, bo już wcześniej z nim współpracowałam, był naprawdę sutenerem.

Niektórzy myślą, że kariera modelki zawsze wiedzie przez łóżko.
Ja do żadnego łóżka w tym celu nie trafiłam. I kto wie, może by to przyśpieszyło rozwój mojej kariery? Ale zamiast tego mogę spokojnie spojrzeć w lustro. I powiedzieć sobie: Ilona, wszystko co masz, zawdzięczasz sobie. To budująca świadomość, mimo że moje życie nie było przecież zawsze różowe.

Zamierza Pani szukać ojca?

Kiedyś chciałam, ale teraz już nie czuję takiej potrzeby. Chyba tą książką zamknęłam ten etap. To człowiek, który w pewnym sensie zniszczył życie moje i matki, bo kiedy ona była w ciąży, wziął ją do lekarza, żeby ją przerwała. Mama na szczęście się na to nie zdecydowała, ale ojciec przecież chciał mnie zabić.

A gdyby sam Panią znalazł? Powiedział: wybacz mi, zacznijmy od początku?

Od psychoterapeutki wiem, że nie należy sobie wizualizować takich sytuacji. Nauczyłam się przyjmować to, co przynosi mi życie. Ale ojciec wie przecież, kim jestem. Aneta Pondo przy pisaniu książki o mnie odnalazła jego matkę, dowiedziała się, że mam dwoje rodzeństwa. Tego rodzeństwa chyba brakuje mi bardziej niż ojca. Pewnie w momencie kiedy wszyscy ode mnie się odwrócili, oni byliby przy mnie.

Ten moment to najgorsze chwile Pani alkoholizmu, po wypadku?

Po wypadku wszystko wyszło na jaw, ale piłam już wcześniej, żyjąc w małżeństwie z człowiekiem, którego nie kochałam. Myślałam sobie: przecież masz wszystko, męża, który Cię kocha - zresztą, dziś wiem, że on kochał jakiś obraz Ilony, który sobie stworzył, nie prawdziwą mnie. Bałam się odejść, więc uciekałam do alkoholu.

Kobieta pije inaczej niż mężczyzna?

Bardzo często. Ja na przykład piłam w nocy, kiedy dzieci już spały, dom był ogarnięty. Kobiety częściej piją w samotności, ukryciu. Mężczyźni tego się nie wstydzą, bo na męskie picie w kulturze jest większe przyzwolenie.

Czemu kobiety piętnuje się za alkoholizm, mężczyzn nie?

Bo "kobieta pijana, d... oddana". Bo gdy kobieta pije, to łatwa. A pijany facet to "prawdziwy facet", przecież nie piją tylko donosiciele. Takie są stereotypy.

Teraz nie pije Pani już dwa lata. To dużo czy mało?

I dużo, i mało. Do alkoholu wraca się czasem po latach. Czy żyje się w trzeźwości pięć, czy 45 lat, każdego dnia trzeba pamiętać, że jest się chorym.

Jak to się stało, że przestała Pani pić?

Dzięki Yossarianowi Malewskiemu, kompozytorowi i mojemu obecnemu partnerowi. Napisał do mnie w momencie kiedy byłam na dnie, nie odpisywałam na e-maile. Na jego odpisałam, bo zwrócił się do mnie z abstrakcyjną prośbą: żebym zaśpiewała w jego teledysku. A ja od podstawówki, odkąd nauczyciel muzyki powiedział mi "Ty Felicjańska nie śpiewaj", nie mogłam wydusić z siebie nawet kolędy w kościele, nawet "Sto lat". To wydało mi się tak przedziwne, że odpisałam. A potem Yossarian uratował mi życie. I jest wciąż przy mnie.

Do księgarń trafiła książka "Ilona Felicjańska. Cała prawda o...". Wywiad rzeka z Anetą Pondo.

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska