Od pierwszego gwizdka sędziego większą determinację na boisku prezentowali ryczowianie. Po rzucie wolnym, wykonanym z lewej strony przez Jakuba Wojtysko, zamykający akcję Przemysław Kosiba główkował w słupek.
Jednak kilka minut później, po rzucie rożnym, bitym przez Jakuba Banasika, Kamil Konieczny przy bliższym słupku uprzedził bramkarza, trafiając głową do siatki.
Goście poszli za ciosem. Po dograniu od Jakuba Wojtysko, Robert Prochownik uderzeniem sprzed pola karnego przymierzył w „okienko”.

- Taka moja rola w zespole, że jestem od „czarnej roboty”. Dla mnie ważne jest to, że po kontuzji dochodzę do pełnej dyspozycji. Podobno dobre podanie smakuje tak samo, jak gol, ale może i nie też się uda wpisać na listę strzelców – powiedział z uśmiechem Jakub Wojtysko.
Mając dwubramkową zaliczkę ryczowianie nieco się cofnęli, dając możliwość wykazania się gospodarzom. Wśród nich o kontaktowe trafienie mógł się pokusić Eryk Ceglarz. W polu karmnym znalazł się sam przed bramkarzem, lecz uderzył wprost w niego (29 min).
Jawiszowice atakowały, Orzeł „kąsał” kontrami
Po zmianie stron miejscowi chcieli szybko zdobyć kontaktową bramkę, która mogłaby odmienić losy spotkania. Jednak ryczowianie „kąsali” kontrami. Po jednej z nich, Michał Szewczyk, atakując z lewej strony, szukał bliższego rogu, ale Filip Uryga nie dał się zaskoczyć.

Po dograniu od Roberta Prochownika, Michał Szewczyk uderzył tuż nad poprzeczkę (80 min).
W końcówce miejscowi mieli wyborną okazję do zdobycia kontaktowego gola. Po rzucie wolnym na przedpolu bramkowym ryczowian mocno się zakotłowało. Najpierw uderzył Michał Kralczyński, a potem z metra starał się uderzyć Przemysław Pitry. Jednak i on nie zdołał pokonać Mateusza Zająca.
- Było to najsłabsze spotkanie pod względem skuteczności. Nie dość, że okazji było jak na lekarstwo, to już udało nam się je wypracować, strzelaliśmy „ślepakami” – zwrócił uwagę Jarosław Płonka, trener Jawiszowic.
- Mieliśmy od początku podejść wysoko pod rywala. Po przejęciu piłki w środku pola staraliśmy się szybko atakować. Udało nam się ułożyć mecz pod siebie i to było najważniejsze – cieszył się Sławomir Para, menedżer Orła. - Wreszcie wyglądaliśmy jak drużyna walcząca o zwycięstwo. Widać wyraźnie, że po wcześniejszej wygranej na własnym boisku nad Bochnią 2:1 morale zespołu poszło mocno do góry. Teraz trzeba je utrzymać do weekendowych derbów ziemi wadowickiej w Andrychowie przeciwko Beskidowi i spróbować wziąć rewanż na rywalach za porażkę w wadowickim finale Pucharu Polski.

LKS JAWISZOWICE – ORZEŁ RYCZÓW 0:2 (0:2)
Bramki: 0:1 Konieczny 17, 0:2 Prochownik 27.
LKS JAWISZOWICE: Uryga – Sitko, Radomski, Pitry, Hałat – Wójcik (60 Kawka), Czaicki (73 Kralczyński), Frączek, Borkała – Ceglarz, Czapla.
ORZEŁ: Mateusz Zając – Banasik, Kosiba, Michał Zając, Konieczny – Mizia (84 Kulig), Wojtysko (65 Gołąb), Zięba, Prochownik (88 Onwudi) – Seweryn (70 Ostafin), M. Szewczyk (80 Surówka).
Sędziował: RAFAŁ ARENDARCZYK (NOWY TARG). Żółte kartki: Sitko, Nagi, Pitry, Radomski (dwie) – Wojtysko, Mizia, Michał Zając, Konieczny, Zięba. Czerwona kartka: Radomski (78 min). Widzów: 50.
W innym zaległym meczu IV ligi:
- Lubań Maniowy – Beskid Andrychów 0:3 (0:1); bramki: Szkitun 33 i 55, Iwanicki 82, karny.

Bądź na bieżąco i obserwuj
- Skąd bierze się woda w kranach w Oświęcimiu i okolicy? Zdjęcia archiwalne
- Skandal w szkole. Wychowawca klasy pokazywał na lekcjach filmy porno
- Koniec dużych utrudnień w Oświęcimiu. Część nowej obwodnicy dla ruchu!
- KIBICE. Re-Plast Unia Oświęcim – GKS Katowice. Starcie hokejowych gigantów
- To już dwa lata budowy ważnej dla Małopolski drogi S1. Tak dziś wygląda trasa
- Tak wyglądał Zator 100 lat temu!