Gdzie jest Iwona Wieczorek? Od kilku tygodni dociera do nas mętlik informacji. Brak punktu zaczepienia, motywu, a nawet odpowiedzi na podstawowe pytania: jaka była, kim była, dlaczego szła sama? Blondynka, 165 cm wzrostu, oczy koloru piwnego, filigranowa, ubrana w granatową minispódniczkę, bluzeczkę w niebiesko-białe paski i buty na wysokim obcasie. Szukają jej rodzina, policja, wynajęty detektyw, jasnowidz, różdżkarze, znajomi i przypadkowi ludzie. Mnożą się tropy, fałszywe ślady, bzdurne.
Pokój uczennicy
Skromny pokoik maturzystki. Na parapecie lektury szkolne i ustawione w piramidkę podręczniki. W październiku Iwona miała... przepraszam, ma zacząć studia na Akademii Marynarki Wojennej. Obok fotografia dziewczynki w stroju góralki - pamiątka z przedszkola. Stary telewizor i komputer. Z biblioteczki spogląda zafrasowana figurka Matki Boskiej. Na wersalce torba ze szpargałami, kosmetyki. Tysiące dziewcząt takich używa, chcąc podkreślić swoją rozkwitającą kobiecość: tusz do rzęs, błyszczyk do warg, kreska, cień do powiek, róż, puder. - Przepraszam za bałagan, ale córka tak to zostawiła, kiedy wychodziła na imprezę ze znajomymi. Nie sprzątam. Wróci i sama posprząta - tłumaczy matka Iwony. Świadomie mówi "znajomi", nie przyjaciele.
Pępowina
Nosiła wyzywający strój? Nonsens. Wąska mini na zgrabnej figurze i bluzeczka w paski. Pensjonarka. No może te buty. Giulio Santoro. Kupiła je matka. Była nawet zła, że tamtego wieczoru zniknęły z szafeczki w przedpokoju. Były nienoszone. Iwona pierwszy raz w życiu miała takie buty na nogach. - Iwona nie odcięła nigdy pępowiny - mówi matka. - Nawet po dowód osobisty jeździłyśmy razem. Może była trochę rozpieszczona. Plotka żyje swoim życiem. Sporo ich się pojawiło. Bolało.
Detektyw
Sprawa zaginięcia Iwony stała się głośna, kiedy do akcji wkroczył wynajęty przez jej matkę detektyw Rutkowski. Wraca do gry po tym, jak spędził w areszcie kilka miesięcy w sprawie tzw. mafii paliwowej. Rodzina Olewników obwinia go o wyłudzenie znacznej sumy pieniędzy. Po wyjściu z aresztu łaknie sukcesu. Brakuje mu kamer, spektakularnych akcji. Zaczyna od ataku na policję. Policja nic nie robi.
Patrol Rutkowskiego dotarł
Policja początkowo sama się podkłada: nie ujawnia nagrań, nie prosi o pomoc, traktuje sprawę rutynowo. Dopiero 2 sierpnia zabezpieczyli istotny dowód - twardy dysk z komputera Iwony. Rutkowski daje sobie i rodzinie 10 dni na odnalezienie dziewczyny. Efekt: odnaleziony w krzakach stary ręcznik. Bez związku ze sprawą Iwony.
Po miesiącu do jakiegokolwiek finału daleko. Przeszukania, marsz w koszulkach ze znakiem zapytania, nie dają efektów, ale mobilizują ludzi i dobrze wyglądają na filmach. Na zdjęciu z pochodu widać też Jacka Karnowskiego, prezydenta Sopotu, który rozpoczął walkę wyborczą o następną kadencję. Twierdzi, że wcześniej nie interesował się zaginionymi, bo po prostu o nich nie wiedział, a policji zarzuca, że zaczęła działać dopiero, gdy zaginięciem 19-latki zainteresowały się media.
Szum szkodzi
Hipotezę, że Iwona uciekła z domu, można chyba wykluczyć. Nie ta dziewczyna - była zbyt wygodna. Może kryje się za tym jakiś zadawniony konflikt? Może dawne rachunki kogoś z familii. Najbliżsi zaprzeczają. Czy została porwana?
- Nadmierny rozgłos, jaki nadaje się poszukiwaniom, w przypadku porwania może wystraszyć sprawcę. Może poczuć się osaczony i w panice czy przypływie złości może skrzywdzić ofiarę - mówi policjant, spec od seryjnych zabójców.
Nagroda
Za wskazanie miejsca pobytu Iwony oferowana jest nagroda - milion złotych. Podobno złożyli się na nią anonimowi biznesmeni. Tak twierdzi Krzysztof Rutkowski. A może to tylko kolejny wybieg detektywa?
Ten milion rozpala wyobraźnię. Także tę chorą. Ktoś rzuca w rozmowie telefonicznej: sprawdźcie, czy jej nie porwali na organy.
Kilka dni po zniknięciu Iwony jej matka odebrała telefon. W tle rozpaczliwy głos młodej dziewczyny: Mamo ratuj! Policja namierzyła telefon. Brygada z bronią wpadła do domu w okolicach Gniewa. Okazało się, że to jakaś nastolatka się nudziła i zrobiła głupi kawał.