- Mecze pucharowe są po to, by je wygrywać – stwierdził trener Cracovii Jacek Zieliński, mając na myśli to, że nie chodzi o piękno gry. - Zrobiliśmy swoje, ale ŁKS zawiesił nam wysoko poprzeczkę. Musieliśmy się mocno natrudzić, nawet takie trudne mecze trzeba wygrywać, przepychać. Miejmy nadzieję, że obyło się bez urazów i gramy dalej, a to było najważniejsze.
„Pasom” przyszło grać na boisku ze sztuczną nawierzchnią, na której na co dzień nie grają.
- Oba zespoły wychodzą na takie samo boisko – stwierdził szkoleniowiec „Pasów”. - Wiedzieliśmy, co nas czeka, dlatego też trenowaliśmy na sztucznej nawierzchni. Oczywiście, że jest to specyficzna nawierzchnia i trzeba umieć na niej grać. Byliśmy na meczu Łagowa z Czarnymi Połaniec i obserwowaliśmy rywala.
Na lewym wahadle zagrał Otar Kakabadze, który zwykle gra na prawej stronie. Czy to eksperyment, czy też długofalowe rozwiązanie?
- Można powiedzieć, że to był eksperyment, choć przecież Kakabadze grał już na tej pozycji w meczu z Rakowem – mówi Zieliński.
Szkoleniowiec potwierdził też przybycie do Cracovii Pawła Jaroszyńskiego.
- Przeszedł już badania i można powiedzieć, że jest naszym zawodnikiem – mówi szkoleniowiec.
Ireneusz Pietrzykowski (trener Łagowa): - Na pewno żal porażki, bo Cracovia była faworytem, ale staraliśmy się jej postawić i wyglądało to całkiem fajnie. Bramka na 1:1 trochę nam podcięła skrzydła. Gdyby udało się do przerwy utrzymać korzystny wynik, byłoby łatwiej. W końcówce I połowy przeciwnik miał 100-procentową okazję do zdobycia bramki, ale Seweryn wybił piłke z linii bramkowej. Przy stanie 2:1 my mieliśmy pozycje do strzelenia gola, a potem się otworzyliśmy. Chyba mogę powiedzieć, że jest mi żal.
Spodziewałem się takiego meczu. Oglądałem spotkanie Cracovii z Wartą, wiedziałem, że rywal ma silnych zawodników. Staraliśmy się blokować mocne strony przeciwnika. Zaczęliśmy ustawieniem 4 – 1 – 4 – 1, potem przeszliśmy na 4 – 5 – 1.
