- Czuję się wolna, mogę oderwać się od codzienności. Jestem w innym świecie. Robię to, co kocham - wyznaje Kasia.
Jej przygoda z downhillem zaczęła się koło 2005 r. Brat ją w to wkręcił. Zaczęła szaleć na rowerze w grupie 8-9 facetów. Początkowo patrzyli na nią z przymrużeniem oka. Ale z czasem tylko ona postanowiła pójść dalej.
W 2006 r. wystartowała w pierwszych zawodach. Podczas treningu miała wypadek i wstrząs mózgu. Mimo to w zawodach wzięła udział. Od razu zdobyła IV miejsce. W 2007 r. wywalczyła III miejsce w mistrzostwach Polski. Potem znów były miejsca IV i V.
- Jest ogromna konkurencja i dużo lepszych ode mnie dziewczyn, ale marzy mi się w tym roku podium na mistrzostwach Polski - mówi. Odbędą się w lipcu. Teraz dużo zależy od sponsorów. Im więcej jeździ się na zawody, tym większe szanse na wygrane. Ale każdy wyjazd to koszt 600-800 zł. Czasem Górnicka musi odpuścić, bo nie ma pieniędzy. Tym bardziej że teraz czekał ją spory wydatek, zmieniała rower, bo ten, który miała, był już zbyt stary i ciężki. Ważył 22 kg. Nowy waży 13,8 kg. Ale to koszt rzędu kilkunastu tysięcy.
Rowerzystka się jednak nie poddaje. Zresztą tak jak podczas kontuzji. Czasem jest się wykluczonym na kilka miesięcy z jazdy, trzeba dużo nadrabiać.
- To niebezpieczny sport. Nie jest tak, jak się niektórym wydaje, że to tylko zjazd z górki - mówi wolbromianka.
Pamięta zawody w 2007 r. na Wierchomli. Była fatalna pogoda. Nie spodziewała się kibiców na trasie. Nagle zobaczyła grupkę osób z Nowego Sącza. Wystarczyła chwila. Zdekoncentrowała się, wpadła na jakiś wystający konar i wywróciła się w błoto.
Ale nie ma tego złego... Jeden chłopak z grupki jak rycerz wyskoczył, żeby jej pomóc wstać, wyciągnąć rower z krzaków. To był Tomek, który od roku jest... mężem Kasi. Pracuje jako projektant ogrodów i też kocha downhill. Jeździ na zawody i wspiera Kasię.
- Czasem w chwilach słabości zaczynam się zastanawiać, czy tego nie rzucić. Wtedy on mi mówi: "Kaśka, to twoja pasja. Chcesz tego. Nie poddawaj się, wiem, że ci się uda". Myślę, że w dużej mierze to dzięki niemu nadal to robię - wyznaje Kasia.
Podobnie ma z rodzicami. Czasem pytają, czy nie ma tego wszystkiego dość, czy nie czas założyć rodzinę. - Ale kiedy widzą, że ja to kocham, dopingują mnie, jak mogą - mówi.
Jako młoda mężatka oczywiście coraz częściej myśli nad tym, żeby powiększyć rodzinę. Wtedy na jakiś czas będzie musiała zrezygnować ze swojej pasji. - Jedno jest pewne. Jak tylko będę mogła, na pewno wrócę do jazdy na rowerze - zapewnia Katarzyna Górnicka.
Napisz do autorki:
[email protected]
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+