Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak aptekarka z Wolbromia zmienia się w rowerowego ridera

Katarzyna Ponikowska
Eliminacje do mistrzostw Polski,  22 lipca 2012 r. Kasia nie znalazła się na podium, ale była w pierwszej piątce
Eliminacje do mistrzostw Polski, 22 lipca 2012 r. Kasia nie znalazła się na podium, ale była w pierwszej piątce Fot. Archiwum prywatne
Kasia Górnicka jest jak królewna Fiona ze "Shreka". Z tym, że Fiona w dzień była piękną królewną, w nocy brzydką ogrzycą, a Kasia zmienia się z pięknej aptekarki w szaloną, zamaskowaną rowerzystkę. Na co dzień spotkać ją można w aptece w Wolbromiu mieszającą składniki do kolejnego leku lub doradzającą, co kupić. Po pracy biega, uprawia aerobik, pływa lub ćwiczy mięśnie na siłowni. Kiedy tylko może, wsiada na rower.

- Czuję się wolna, mogę oderwać się od codzienności. Jestem w innym świecie. Robię to, co kocham - wyznaje Kasia.
Jej przygoda z downhillem zaczęła się koło 2005 r. Brat ją w to wkręcił. Zaczęła szaleć na rowerze w grupie 8-9 facetów. Początkowo patrzyli na nią z przymrużeniem oka. Ale z czasem tylko ona postanowiła pójść dalej.

W 2006 r. wystartowała w pierwszych zawodach. Podczas treningu miała wypadek i wstrząs mózgu. Mimo to w zawodach wzięła udział. Od razu zdobyła IV miejsce. W 2007 r. wywalczyła III miejsce w mistrzostwach Polski. Potem znów były miejsca IV i V.
- Jest ogromna konkurencja i dużo lepszych ode mnie dziewczyn, ale marzy mi się w tym roku podium na mistrzostwach Polski - mówi. Odbędą się w lipcu. Teraz dużo zależy od sponsorów. Im więcej jeździ się na zawody, tym większe szanse na wygrane. Ale każdy wyjazd to koszt 600-800 zł. Czasem Górnicka musi odpuścić, bo nie ma pieniędzy. Tym bardziej że teraz czekał ją spory wydatek, zmieniała rower, bo ten, który miała, był już zbyt stary i ciężki. Ważył 22 kg. Nowy waży 13,8 kg. Ale to koszt rzędu kilkunastu tysięcy.

Rowerzystka się jednak nie poddaje. Zresztą tak jak podczas kontuzji. Czasem jest się wykluczonym na kilka miesięcy z jazdy, trzeba dużo nadrabiać.

- To niebezpieczny sport. Nie jest tak, jak się niektórym wydaje, że to tylko zjazd z górki - mówi wolbromianka.
Pamięta zawody w 2007 r. na Wierchomli. Była fatalna pogoda. Nie spodziewała się kibiców na trasie. Nagle zobaczyła grupkę osób z Nowego Sącza. Wystarczyła chwila. Zdekoncentrowała się, wpadła na jakiś wystający konar i wywróciła się w błoto.
Ale nie ma tego złego... Jeden chłopak z grupki jak rycerz wyskoczył, żeby jej pomóc wstać, wyciągnąć rower z krzaków. To był Tomek, który od roku jest... mężem Kasi. Pracuje jako projektant ogrodów i też kocha downhill. Jeździ na zawody i wspiera Kasię.

- Czasem w chwilach słabości zaczynam się zastanawiać, czy tego nie rzucić. Wtedy on mi mówi: "Kaśka, to twoja pasja. Chcesz tego. Nie poddawaj się, wiem, że ci się uda". Myślę, że w dużej mierze to dzięki niemu nadal to robię - wyznaje Kasia.
Podobnie ma z rodzicami. Czasem pytają, czy nie ma tego wszystkiego dość, czy nie czas założyć rodzinę. - Ale kiedy widzą, że ja to kocham, dopingują mnie, jak mogą - mówi.

Jako młoda mężatka oczywiście coraz częściej myśli nad tym, żeby powiększyć rodzinę. Wtedy na jakiś czas będzie musiała zrezygnować ze swojej pasji. - Jedno jest pewne. Jak tylko będę mogła, na pewno wrócę do jazdy na rowerze - zapewnia Katarzyna Górnicka.

Napisz do autorki:

[email protected]

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska