Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak Chopin tydzień bawił w Krakowie

(wer)
"Trójwymiarowa fotografia" przedstawiająca Chopina w salonie księcia Antoniego Radziwiłła, w roku 1829
"Trójwymiarowa fotografia" przedstawiająca Chopina w salonie księcia Antoniego Radziwiłła, w roku 1829 Adam Wojnar
Kraków mnie zajął tak, że mało chwil na myślenie o domu i Tobie poświęcić mogłem - pisał do przyjaciela, Tytusa Wojciechowskiego rozemocjonowany 19-letni Fryderyk Chopin tuż po powrocie z "małopolskich wojaży". Zarówno list, jak i wiele ciekawych pamiątek po wielkim pianiście i kompozytorze oglądać można na kameralnej wystawie w Collegium Maius Uniwersytetu Jagiellońskiego pt."Chopin i osobiste pamiątki po nim".

Zaaranżowana została ona tak, że wędrując po niej odkrywamy "Kraków 19-letniego Chopina". Ba, dzięki opowieści kustosz Lucyny Bełtowskiej możemy dowiedzieć się, co młodzieniec w naszym mieście porabiał i jak się tu znalazł.

Otóż w drugiej połowie lipca 1819 roku, po pomyślnie zdanych egzaminach końcowych w Szkole Głównej Muzyki w Warszawie wraz z grupą przyjaciół Chopin udał się w podróż dyliżansem do Wiednia. Zanim jednak do stolicy Austrii dotarł, zabawił tydzień w Krakowie.

Rolę przewodnika pełnił Romuald Hube. Młodzian zaledwie 6 lat starszy od Fryderyka znał Kraków. Mieszkał tu przez kilka lat. Grupa zatrzymała się w Podgórzu, konkretnie w zajeździe ,,Pod Czarnym Orłem" przy Rynku Podgórskim 13. Stąd Hube poprowadził znajomych na krakowski Rynek, pokazał im Sukiennice, Barbakan i Wawel, gdzie wysłuchali koncertu słynnego wówczas organisty, Wincentego Gorączkiewicza. Odwiedzili też Collegium Maius. Świadczy o tym wpis kompozytora w pamiątkowej Księdze Akademii Krakowskiej.

Kraków był też dla młodych podróżników bazą do wypadów do Ojcowa. Byli zachwyceni krajobrazem, choć mocno zmęczeni i przemoknięci. Chopin pisał do rodziców "choćby dla niczego, dla tej prawdziwej piękności Ojcowa warto było zmoknąć".

W czasie tej wycieczki przydarzył im się wypadek, co również kompozytor opisał rodzicom. "W niedzielę, po obiedzie nająwszy wóz czterokonny krakowski za 4 talary, paradowaliśmy w nim jak najwyborniej. Minąwszy miasto i piękne okolice Krakowa, kazaliśmy naszemu woźnicy jechać prosto do Ojcowa, sądząc, że mieszka tam Pan Indyk, chłop, u którego wszyscy zwykle nocują. (...). Nieszczęście chciało, że Pan Indyk mieszka o milę dalej, a nasz woźnica nieświadomy drogi wjechał w Prądnik rzeczkę(...) i nie można było znaleźć innej drogi, bo na prawo i lewo skały. O godz. 9 wieczorem spotkało nas tak koczujących i niewiedzących co czynić, jakichś dwóch ludzi. Ci ulitowawszy się nad nami, podjęli się przewodniczyć do Pana Indyka. Musieliśmy iść piechotą dobre pół mili, po rosie, pośród mnóstwa skał i ostrych kamieni".

W końcu jednak doszli i młody Fryderyk mógł osuszyć zmarznięte stopy...czapkami krakowskimi. "Każden więc z moich kolegów rozbiera się i suszy przy ogniu roznieconym na kominku przez poczciwą Panię Indykową. Ja tylko usiadłszy w kąciku, mokry po kolana, medytuję czy się rozbierać i suszyć czy nie: aż tu widzę jak Pani Indykowa zbliża się do pobliskiej komory na pościel, tchnięty zbawiennym duchem idę za nią i spostrzegam na stole mnóstwo wełnianych czapek krakowskich. Czapki są podwójne, niczym szlafmyce. Zdesperowany kupuję jedną za złoty, rozrzynam na dwoje, zdejmuję buty, owijam nogi a przywiązawszy dobrze, tym sposobem oswobadzam się z niechybnego przeziębienia. Przybliżywszy się do kominka napiłem się wina, naśmiałem z poczciwymi kolebusiami, a tymczasem Pani Indykowa posłała nam na ziemi, gdzieśmy wybornie się przespali" - relacjonował rodzinie kompozytor.

Grupa odwiedziła też modną i wtedy Wieliczkę. Jej zwiedzanie wyglądało zupełnie inaczej niż obecnie. Zamiast schodami czy windą do kopalni spuszczano się na linie. W ten sposób Chopin i jego koledzy "zjechali" pod ziemię 24 lipca, o czym świadczy wpis do Księgi Gości Kopalni.

Jest też na wystawie muzyczny owoc pobytu artysty pod Wawelem - Rondo a'la Krakowiak F-dur, na fortepian i orkiestrę dedykowane Annie z Sapiehów Czartoryskiej.

Chopin poznał bliżej tę rodzinę dzięki księżnie Marcelinie z Radziwiłłów Czartoryskiej. Była jego ulubioną, bo najzdolniejszą uczennicą. Z racji swojego urodzenia nie mogła poświęcić się karierze muzycznej, ale grywała w salonach. Kiedy zamieszkała w Willi Decjusza, w swoim salonie uczyła młodych krakowian, jak grać Chopina. Kiedyś nawet wysłała muzykowi zaproszenie na bal. Nie przyjechał. Bywał natomiast częstym gościem u księcia Antoniego Radziwiłła. Grywał w jego salonie koło Ostrowa Wielkopolskiego, co zobaczyć można na jednej z fotografii oraz jej trójwymiarowym powiększeniu. Dzięki niemu grający wirtuoz "wita wchodzących na wystawę".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska