Czytaj też: Padł koń wiozący turystów do Morskiego Oka [ZDJĘCIE]
Wchodząc na teren Tatrzańskiego Parku Narodowego mam prawo oczekiwać, że tutaj zwierzęta nie będą wykorzystywane ku uciesze gawiedzi. Co z tego, że to konie, a nie świstaki? Mamy XXI wiek i transport konny w tak trudnym terenie nie jest koniecznością. Tradycja? Za taką tradycję dziękuję bardzo. Dla tłumów "wożących się" do Morskiego Oka zapewne to bez różnicy, czy dostaną się tam fasiągiem czy wózkiem akumulatorowym. Chodzi o to by na miejscu zjeść, wypić i zrobić pamiątkową fotkę.
Dlaczego w całej Polsce jeżdżą dorożki lub bryczki, które są w stanie zabrać kilku turystów, a w Morskim Oku, w najtrudniejszym terenie, do fasiąga wsiada kilkanaście osób? Bo liczy się kasa. I tu jest pies, a raczej koń pogrzebany. Czy musi dojść do wypadku z udziałem ludzi, żeby ktoś wreszcie oprzytomniał?
CO TY WIESZ O WIŚLE? CO TY WIESZ O CRACOVII? WEŹ UDZIAŁ W QUIZIE!"
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!