Pomijam wartość naukową wyczynu Feliksa Baumgartena: nie mnie o niej sądzić. Jest z pewnością on kimś niezwykłym, podjął się czynu heroicznego, jaki nie zdarza się często. Ciekawe, że na ogół telewizje są zainteresowane sprawami i ludźmi niezwykłymi, chociaż trudno odmówić sobie komentarza, że chodzi tu raczej o dziwolągi, zwane w slangu "frikami". Bardziej wartościowa medialnie jest paniusia, która pozbyła się potomstwa, upuszczając je nieszczęśliwie po kąpieli, albo zmacerowała je w beczkach. Paniusia, którą molestował ostro ksiądz katecheta. I dobrodziej, co lubi ślicznych ministrantów. "Frik", który dokona rzeczy niezwykłej, na przykład zdobędzie medal na paraolimpiadzie, skoczy z kosmosu i szczęśliwie wyląduje, to żaden materiał na newsa. Skoczył? Przeżył? No i Bóg z nim, co się tak podniecacie? Niezłą kasę za to dostał, to i skoczył…
Dzielny pan Feliks skakał przy potężnym wsparciu finansowym i technologicznym, co także dziwne nie jest, gdyż dziś wszystkie przekroczenia granic dokonywane są na technologicznych "dopalaczach". Przygotowania do skoku trwały pięć lat: to wystarczająco długo, by na Woronicza zdążył całkowicie wymienić się skład mieszkańców tego obiektu, szczególnie w prezesowskich gabinetach.
Dlaczego więc to komercyjna TVN24, a nie publiczna TVP pokazała ów skok? Bo Red Bull, który ponoć prawa do transmisji zaproponował najpierw TVP, został potraktowany jak każdy inny reklamodawca. Bo do telewizji przychodzi się z kasą za reklamę, a nie z żądaniem, by to telewizja za reklamę, czyli prawa do transmisji, płaciła. Red Bull wystąpił w charakterze producenta "eventu", a nie w roli kogoś, kto o wytworzenie medialnego wydarzenia zabiega.
A kto na tym zyskał? Ano, Ojciec Dyrektor, który utrzymuje, iż mecz naszych Orłów z Wyspiarzami obejrzymy tylko dzięki niemu. Ojcze, Zbawco nasz! Obiecuj ile wlezie! Strasz swoją telewizją prezesa Brauna, który przecież tylko po to, by Ciebie, dobrodzieju, w obietnicach Twoich przebić - wyskoczy z ostatnich kalesonów. "Czapkę przedam, pas zastawię, a Rydzyka stąd wykurzę"! Może to jest droga do poprawy, może to jest właśnie ukryta ewangelizacja, jakiej podjął się Ojciec Dyrektor?
Autor jest medioznawcą, publicystą, kulturoznawcą, profesorem UP.