Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak Ojciec Dyrektor z prezesem sobie pogrywali

Zbigniew Bauer
fot. archiwum Polskapresse
Odnoszę wrażenie, że w TVP mnóstwo ludzi zaczęło kombinować, czego by tu nie pokazać. Główkowanie to jest osobliwe dlatego, że we wszystkich telewizjach świata ludzie zarabiają całkiem niezłą kasę za wymyślanie, co trzeba pokazać koniecznie, co można i jak to zrobić, by ubiec konkurentów. TVP, mało że siedzi w budowli przy Woronicza, która to symbolem jest współczesnego architektonicznego niedouctwa, maskowanego bufonadą; mało że w charakterze absolutnego autorytetu w dziedzinie wytwarzania serialowych papek, to jeszcze funduje nam wypowiedzi mężczyzny, odpowiadającego tam za ważny "odcinek" (jak się za PRL-u mawiało) produkcji, że jego skoki na spadochronie z kosmosu nie interesują, gdyż "istnieje świat poza telewizją".

Pomijam wartość naukową wyczynu Feliksa Baumgartena: nie mnie o niej sądzić. Jest z pewnością on kimś niezwykłym, podjął się czynu heroicznego, jaki nie zdarza się często. Ciekawe, że na ogół telewizje są zainteresowane sprawami i ludźmi niezwykłymi, chociaż trudno odmówić sobie komentarza, że chodzi tu raczej o dziwolągi, zwane w slangu "frikami". Bardziej wartościowa medialnie jest paniusia, która pozbyła się potomstwa, upuszczając je nieszczęśliwie po kąpieli, albo zmacerowała je w beczkach. Paniusia, którą molestował ostro ksiądz katecheta. I dobrodziej, co lubi ślicznych ministrantów. "Frik", który dokona rzeczy niezwykłej, na przykład zdobędzie medal na paraolimpiadzie, skoczy z kosmosu i szczęśliwie wyląduje, to żaden materiał na newsa. Skoczył? Przeżył? No i Bóg z nim, co się tak podniecacie? Niezłą kasę za to dostał, to i skoczył…

Dzielny pan Feliks skakał przy potężnym wsparciu finansowym i technologicznym, co także dziwne nie jest, gdyż dziś wszystkie przekroczenia granic dokonywane są na technologicznych "dopalaczach". Przygotowania do skoku trwały pięć lat: to wystarczająco długo, by na Woronicza zdążył całkowicie wymienić się skład mieszkańców tego obiektu, szczególnie w prezesowskich gabinetach.

Dlaczego więc to komercyjna TVN24, a nie publiczna TVP pokazała ów skok? Bo Red Bull, który ponoć prawa do transmisji zaproponował najpierw TVP, został potraktowany jak każdy inny reklamodawca. Bo do telewizji przychodzi się z kasą za reklamę, a nie z żądaniem, by to telewizja za reklamę, czyli prawa do transmisji, płaciła. Red Bull wystąpił w charakterze producenta "eventu", a nie w roli kogoś, kto o wytworzenie medialnego wydarzenia zabiega.

A kto na tym zyskał? Ano, Ojciec Dyrektor, który utrzymuje, iż mecz naszych Orłów z Wyspiarzami obejrzymy tylko dzięki niemu. Ojcze, Zbawco nasz! Obiecuj ile wlezie! Strasz swoją telewizją prezesa Brauna, który przecież tylko po to, by Ciebie, dobrodzieju, w obietnicach Twoich przebić - wyskoczy z ostatnich kalesonów. "Czapkę przedam, pas zastawię, a Rydzyka stąd wykurzę"! Może to jest droga do poprawy, może to jest właśnie ukryta ewangelizacja, jakiej podjął się Ojciec Dyrektor?

Autor jest medioznawcą, publicystą, kulturoznawcą, profesorem UP.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska