- Z Tychami zagraliście mecz bez happy endu, inny niż dwa poprzednie, przegraliście dwoma punktami. Czego zabrakło?
- Na początku meczu graliśmy falami, brakowało nam sił, bo była mała rotacja. Zabrakło też odrobiny spokoju, bo końcówka spotkania była chaotyczna w naszym wykonaniu. Przez cały mecz praktycznie odrabialiśmy straty, ale nie udało się wygrać.
- Stwarzacie bardzo interesujące i dramatyczne widowiska, kibice mogą dostać palpitacji serca.
- Niestety, za styl nie dają nam punktów. Po porażce nasza sytuacja w tabeli skomplikowała się, spadliśmy z 3., na 4. miejsce.
- A w sobotę czeka was jeszcze większe wyzwanie – mecz z wiceliderem Polonią Leszno.
- Mamy ciężki układ gier, potem zagramy z Pruszkowem, każde zwycięstwo jest na wagę złota, dlatego bardzo żałujemy ostatniego spotkania.
- To trzecie miejsce, które zajmowaliście, było trochę na wyrost, czy czujecie, że należycie do czołówki ligi?
- Na pewno czujemy się mocni, ale nasza gra nie do końca to oddaje. Na pewno możemy być wyżej w klasyfikacji. Cały czas pocieszamy się tym, że prawdziwe granie zaczyna się w play-off, mam nadzieję, że wtedy nasza forma będzie zwyżkowa i „odpalimy”.
- Jesteście beniaminkiem, ale doświadczonym teamem. Wielu z was grało w ekstraklasie. Walka o awans nie powinna przerażać chłopaków.
- Jeśli chodzi o doświadczenie, to nie ma w lidze lepszego zespołu pod tym względem. Myślę, że w meczach o wszystko to będzie się głównie liczyć.
- Pan trzy razy awansował do ekstraklasy.
- Tak, z trzema różnymi zespołami. Psychika będzie odgrywać bardzo ważną role, przygotowanie mentalne jest niezwykle istotne.
- Własny parkiet do tej pory był waszym atutem, przegrana z Tychami to dopiero pierwsza porażka w tym roku.
- Lepiej się gra u siebie, w swojej hali, ale jesteśmy przygotowani na to, że play-off pewnie zaczniemy od meczów wyjazdowych.
- Jako młody chłopak zajmował się Pan muzyką, ale wybrał inną drogę życiową, dlaczego?
- Skończyłem szkołę muzyczną I stopnia, grałem na pianinie i akordeonie. Nie żałuję, że poszedłem w stronę sportu. Muzyka jest fajna, ale nie była ona moim powołaniem. Wrażliwość muzyczna jednak mi pozostała, muzyka jest stale obecna w moim życiu.
- Ma Pan jakiś ulubiony zespół?
- Nie, lubię właściwie każdy rodzaj muzyki. W szatni za muzykę odpowiada Michael Hicks, proponuje różny repertuar.
- Jest Pan bydgoszczaninem z urodzenia, z Krakowem wiąże Pan przyszłość?
- Gram tu pierwszy sezon, zadomowiłem się, to piękne miasto. Już tyle miejsc w Polsce odwiedziłem, że nie jest to dla mnie problem. Jestem tu z żoną Marią i synami Adrianem i Tomaszem. Jeden chodzi do szkoły, drugi do przedszkola. Żona ma wieczną tułaczkę, jest to na pewno problem, to nie jest komfortowa sytuacja, ma już jej dosyć. Będziemy próbowali osiąść na stałe, ale nie w Krakowie. Raczej przeniosę się w rodzinne strony.
Follow https://twitter.com/sportmalopolska#TOPSportowy24
- SPORTOWY PRZEGLĄD INTERNETU