Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jakub Polaczyk, sądecki muzyk w Nowym Jorku: Zawsze wracam myślami do Polski

Krystyna Trzupek
Krystyna Trzupek
Fot: Shell Li (archiwum prywatne)
O muzycznym uzależnieniu, dźwiękowej autobiografii i płycie ,,Union Square” mówi Jakub Polaczyk, pianista, kompozytor, pedagog z Nowego Sącza, mieszkający w Nowym Jorku.

O mały włos nie został pan lekarzem?
Mój tata był lekarzem, dlatego postanowiłem zdawać na medycynę. Już miałem nawet rozpoczynać studia, ale ostatecznie miłość do muzyki zwyciężyła.

O ile tata ciągnął w medycznym kierunku, to miłość do muzyki zawdzięcza pan mamie
Pierwszy kontakt z muzyką był dzięki mamie. Pamiętam, jak nagrała dla mnie film o Johnie Lennonie i od tego tak naprawdę wszystko się zaczęło. W mojej rodzinie nie było profesjonalnych muzyków klasycznych, ale było zainteresowanie sztuką. Mój tata grał na fortepianie, dziadek pisał wiersze, natomiast dziadek od strony mamy interesował się malarstwem. Zafascynowany muzyką poszedłem do szkoły muzycznej. Na początku grałem na gitarze, keyboardzie i pianinie. Potem przyszedł czas wyboru kierunku studiów, o czym już wspominałem. Wybór był dla mnie bardzo ciężki, bo okazało się, że nie potrafię żyć bez muzyki.

Brzmi, jak uzależnienie
Zdecydowanie można powiedzieć, że jestem uzależniony od muzyki. Ja nie oddzielam muzyki od życia codziennego. Nie traktuję jej jak pracy, źródła dochodu. Muzyka przenika całe moje życie, prywatne i zawodowe, stanowi jego integralną część.

Jak to się stało, że zamienił pan Nowy Sącz na Nowy Jork?
Urodziłem się w Krakowie, ale wychowałem w Nowym i Starym Sączu. Ukończyłem PSM I stopnia w Nowym Sączu, PSM II stopnia w Krakowie, później muzykologię na Uniwersytecie Jagiellońskim i kompozycję na Akademii Muzycznej w Krakowie. Już miałem zaczynać studia doktoranckie, ale otrzymałem stypendium w Carnegie Mellon School of Music i wyjechałem do Stanów Zjednoczonych. Stypendium trwało dwa lata. Poznałem tam wielu przyjaciół, również moją żoną. Do Nowego Jorku pojechałem za żoną w 2014 roku, która otrzymała pracę na Manhattanie. Jest architektem. Mieszkamy tutaj już 9 lat i traktujemy Nowy Jork jak nasz drugi dom.

Jaki jest świat, który maluje pan za pomocą nut?
Malarstwo dźwiękowe nie jest nowością. Uwielbiam multikulturowość. Przez muzykę możemy się modlić, rozmawiać, filozofować, dyskutować, bawić się. Wszystko zależy o czym jest utwór. Muzyka działa na wszystkie zmysły, nie tylko na słuch. Muzyka dla mnie wizualizuje obrazy, które mam głowie.

Odzwierciedla uczucia, emocje, cechy charakteru?
Heine mówił, że ,,To co jest niewyobrażalne w słowach, muzyka wyraża poprzez emocje”. Moja muzyka zawiera moje uczucia, przeżycia, doświadczenia. To kronika życia zapisana przez dźwięki. Poniekąd to taka moja autobiografia.

Lubi pan tworzyć w ruchu
Niektórzy do tworzenia potrzebują ciszy, ja – ruchu. Forma stagnacji, siedzenie, nie jest dla mnie inspirująca. Dlatego lubię spacerować np. po parku, wtedy dźwięki jakby same do mnie przychodzą, układają się w całość.

Pana płyta ,,Union Square”, która miała premierę w marcu, otrzymała Srebrny Medal na Global Music Awards. To świetny prezent na 40-te urodziny. Zbierał się pan do niej prawie dekadę
W Polsce kompozytorzy nie wydają tak często płyt monograficznych. Tutaj, w Nowym Yorku, jest to dość częste. Tak. Zbierałem się do tego od dziesięciu lat. Miałem świadomość, że to długi i drogi proces. Pandemia przyśpieszyła moją decyzję. Miałem więcej czasu, zbliżały się moje 40-te urodziny, więc pomyślałem, że to jest właśnie ten moment. Płytą zainteresowała się Stanowa Wytwórnia Płytowa: Albany Records i w marcu płyta miała swoją premierę. Znajdują się na niej głownie nowe utwory. Jeden z utworów, ,,Union Square at Dusk” dedykowałem mojej żonie. Union Square to taki plac w Nowym Jorku, gdzie gromadzą się artyści i miejsce, gdzie gra się w szachy. Stąd wzięła się inspiracja.

Nie brakło tez utworu zadedykowanego synkowi
To surrealistyczna kołysanka na flet i harfę

Ile ma lat synek?
4 lata. Nazywa się Julian, jak syn Johna Lennona. Ale to nie jedyne dedykacje rodzinne. Trzecia dedykacja jest dla rodziców.

Na płycie nie brakuje też sądeckich akcentów
Usłyszymy Wiolettę Strączek, sądecką flecistkę i moją dobrą znajomą – jeszcze z czasów Szkoły Muzycznej w Nowym Sączu, Małgorzatę Mikulską, grającą w duecie na flet i harfę. Nad całością czuwał znakomity reżyser dźwięku, sądecki kolega, Kamil Madoń. Muzyka miała też sądeckie inspiracje. Jeden utwór nawiązuje do halnego wiatru, i jego silnych, nieregularnych podmuchów, które zapamiętałem z Nowego Sącza. Nosi tytuł ,,Halne fantazje”.

Koordynacja płyty między Nowym Jorkiem, Nowym Sączem i Krakowem musiała kosztować nie mało wysiłku
Było to trudne. Jedno nagranie było np. w Rzymie, drugie w Krakowie. Nie byłem na tych nagraniach, tylko konsultowałem je wirtualnie.

Zawód kompozytora jest opłacalny?
Oczywiście, że nie. Jeśli nawet popatrzymy na Chopena, to widzimy, że nie był w stanie utrzymać się z wydawania nut. Mało moich kolegów jest w stanie utrzymać się z komponowania. Komponowanie traktuję jako część życia, pasję, a nie dochodowy zawód, który zapewni utrzymanie. Nazwałbym go nawet - przeznaczeniem muzyka. W Stanach Zjednoczonych wiele osób jest ludźmi renesansu. To znaczy, że skupiają w ręku wiele ról, wiele kierunków, wiele aktywności, które się przenikają i uzupełniają.

Ma pan już płytę na koncie, to jakie plany na dalszą przyszłość?
Mam w planach kilka utworów, robię szkice, umawiam koncerty. Planuję wykonanie swojej muzyki na Wyspie Wolin w maju oraz koncert w Sarasocie na Florydzie. W sierpniu wybrzmi nowy utwór na zespół fletowy w Meksyku. W planach jest także utwór inspirowany kulturą indiańską, a na jesień koncerty we Włoszech i na Narodowej Konferencji w USA w Miami. Ale przyznam, że nie lubię robić dalekich planów, bo życie czasem pisze zgoła inne scenariusze.

Swoją przyszłość wiąże pan z Nowym Jorkiem?
Nowy York to moja druga ojczyzna. Mam podwójne obywatelstwo. Tu jest mój drugi dom. Mimo, że wracam zawsze myślę do Polski, tutaj znajduję inspirację.

Wsiąknął pan w nowojorską mentalność?
Jestem Polakiem. Postałem sobą. Cały czas jestem Jakubem Polaczykiem z Nowego Sącza i Krakowa.

Amerykańskie akcenty są widoczne w pana muzyce?

Powiem tak. W muzyce trzonem jestem ja, polski kompozytor, natomiast otoczka może się zmieniać, przesiąkać, czerpać z otoczenia i różnych kultur.

Będąc w Nowym Jorku, za czym tęskni pan najbardziej?
Inaczej wyglądają tutaj święta wielkanocne, które trwają zaledwie pół dnia. Nie ma śmigusa-dyngusa, święcenia pokarmów. Brakuje mi trochę tych tradycji. Ale najbardziej brakuje mi spotkań z rodziną na żywo. Za tym tęsknię najbardziej. Pamiętam nasze spotkania rodzinne z lat dzieciństwa, wesołe, gwarne. Kontakt wirtualny nie zastąpi osobistego kontaktu.

Często pan przyjeżdża do Polski?
W Stanach Zjednoczonych jestem od 2011 roku. Do Polski przyjeżdżam prawie co roku. Najczęściej na wakacje. Synek miał chrzest w kościele Mariackim w Krakowie. W pandemii mieszkaliśmy 3 miesiące w Pieninach w Szczawnicy, gdzie był dom rodzinny moich dziadków, od strony taty.

Żonie podobały się polskie góry?
Żona, Shell Li, jest amerykanką, ale urodziła się w Chinach. Była zachwycona polskimi górami. Byliśmy w Tatrach, nad Morskim Okiem. Jako architekt, zwróciła uwagę szczególnie na architekturę ludową.

Synek ma muzyczne ciągoty?
Lubi pobrząkać na pianinie. Ale trudno to ocenić, ma dopiero 4 lata. Bardziej ciągnie go w stronę rysowania, niż muzykowania. Ja nigdy nie będę syna namawiał, ani odradzał mu muzycznego kierunku, to będę jego decyzje.

Dziś niedziela. Jakie plany na wolny dzień?
Jeśli przestanie padać, wybierzemy się do parku, odwiedzimy muzeum Manhattanie. Niedziele spędzamy zawsze rodzinnie. Moja żona we wtorek (25 kwietnia) będzie miała 35 urodziny, więc będziemy już świętować. Chciałabym przy okazji szczególne pozdrowić Czytelników Gazety Krakowskiej, która jest mi bardzo bliska, i to od lat młodzieńczych. Pozdrawiam zatem Czytelników i całą redakcję.

od 7 lat
Wideo

21 kwietnia II tura wyborów. Ciekawe pojedynki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Jakub Polaczyk, sądecki muzyk w Nowym Jorku: Zawsze wracam myślami do Polski - Gazeta Krakowska

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska