- 2 marca skończył Pan 66 lat. Od wielu lat mieszka Pan w Austrii. Wpadł Pan do rodzinnego miasta podczas urlopu?
- Nie, bo od stycznia jestem już na emeryturze. Po 44 latach pracy zawodowej: 15 w Polsce i 29 w Austrii.
- Czym się Pan zajmował w Austrii?
- Najpierw pracowałem w firmie elektronicznej, zakładającej kable między innymi w samochodach i pulpitach sterowniczych. Potem, przez 15 lat, byłem zatrudniony w firmie zajmującej się wyposażaniem karetek pogotowia w elementy z plastiku.
- Przez wiele lat grał Pan w AZS Kraków, Hutniku Kraków, Stali Mielec, UHC Eggenburg i UH Horn. Zdrowie nadal dopisuje?
- Tak, choć w kwietniu ubiegłego roku mogłem stracić palec u ręki. W czasie pracy miałem „spotkanie z piłą tarczową”. Wypadek zdarzył się tuż przed turniejem kwalifikacyjnym o awans do igrzysk olimpijskich w Rio de Janeiro. W czwartek miałem jechać do Gdańska, gdzie następnego dnia miał się odbyć mecz Polski z Macedonią. Zamiast do Ergo Areny trafiłem do szpitala. Na szczęście do amputacji palca nie doszło i mogę wziąć piłkę do ręki.
- W UHC Eggenburg wciąż zajmuje się Pan pracą szkoleniową?
- Tak. Nadal jestem koordynatorem młodzieży. Mam pod sobą sześć grup wiekowych, od U-9 do U-14, i dodatkowo prowadzę grupę U-16. Ponadto od dwóch lat pracuję z zespołem kobiet, jako asystent pierwszego trenera. Teraz wszedł on do I ligi.
- Ciągnie Pana na boisko nie tylko jako trenera?
- Ja nadal gram! W zespole oldbojów powyżej 35 lat. Jestem najstarszy w drużynie, gram jak zwykle na rozegraniu. Nie mamy swego szkoleniowca, każdy dla siebie jest trenerem. Rozgrywki toczą się od października do maja, mecze trwają dwa razy po 15 minut. W tym roku udało się nam zdobyć mistrzostwo Dolnej Austrii. Rywalizowało pięć drużyn. Trzy pierwsze zdobyły po tyle samo punktów, ale my mieliśmy najlepszą różnicę bramkową.
- Pewnie wciąż Pan „czaruje” nietuzinkowymi zagraniami. Bramkarzy także Pan niepokoi?
- Czasami strzelam gole. Nie traktuję tego ambicjonalnie, ale jako hobby. Żeby się poruszać i mieć kontakt z piłką ręczną także w taki sposób. Prawie co roku uczestniczę też w mistrzostwach Europy oldbojów. Opuściłem je przed dwoma laty w Słowenii i w tym roku w Portugalii. Nadal więc spełniam się jako trener i zawodnik.
- Nie jest Pan sportowym jedynakiem w swojej rodzinie...
- Żona Magdalena grała w koszykówkę w Wiśle, a syn Bartłomiej w piłkę ręczną w Hutniku i BKS Bochnia, był leworęcznym prawym rozgrywającym. Teraz pracuje w firmie drukarskiej w Krakowie, a córka Katarzyna w Wydziale Turystyki i Rekreacji AWF Kraków.
- Jest Pan już dziadkiem?
- Mam dwie pary wnuków. Piotrek, syn Katarzyny, próbował sił w tenisa stołowego, karate i piłce nożnej. Może któreś z wnuków zainteresuje się też piłką ręczną.
- Na koniec zapytam nietypowo: dlaczego ma Pan dwa imiona?
- W metryce mam imię Jan, ale mama zawsze mówiła Wojtek. Tak się to przyjęło, że w szkolnym dzienniczku figurowało to drugie imię. Imieniny obchodzę 23 kwietnia, w Wojciecha.
Follow https://twitter.com/sportmalopolska#TOPSportowy24
- SPORTOWY PRZEGLĄD INTERNETU
[/cs]