- Podobno w golfa zaczął Pan grać przez przypadek, ponieważ znalazł Pan w domu stary kij, a wcześniej myślał Pan, że to sport tylko dla starszych panów…
- W Liverpoolu mieszkałem przez sześć lat obok pola golfowego. Mimo tego nigdy nie miałem okazji na wizytę w klubie. Przed przeprowadzką znalazłem żelazną siódemkę pod choinką w ogrodzie i zacząłem odbijać jakieś przedmioty. Wtedy przyszedł mój ogrodnik, który pochwalił mnie za dobry zamach golfowym kijem. Do wyjazdu na wakacje pozostały trzy dni, a on zapytał, czy gram w golfa? Oczywiście nigdy wcześniej tego nie próbowałem, więc zaproponował wizytę na polu następnego dnia. Na tyle mi się to spodobało, że kolejnego dnia również poszliśmy pochodzić po polu… „Pochodzić”, bo z mojej strony nie można tego było nazwać jeszcze wtedy grą… _(śmiech). _Po przylocie do Polski trafiłem na pole obok Krakowa, w Paczółtowicach.
- Z tych pól golfowych, na których Pan grał, jakie zrobiło najlepsze wrażenie?
- Mieszkając w Madrycie często grałem na pięknych polach. Każde pole jest inne i to jest piękne, gdy uczysz się tej gry. Wszystkie boiska piłkarskie są takie same. Różnią się tylko stadiony. Valderrama na południu Hiszpanii jest szczególnie piękna i trudna. W Polsce też mamy wiele ładnych i wymagających pól.
- Gdzie trudniej o koncentrację: w bramce czy na polu golfowym?
- Koncentracja jest ważna w każdym sporcie, chociaż oczywiście umiejętności również. W golfie sfera mentalna odgrywa naprawdę bardzo istotną rolę. Doświadczenie, które zdobyłem wcześniej, bardzo się przydaje przy wbijaniu piłki do dołka.
- Dużo czasu poświęca Pan teraz na grę w golfa?
- Ostatnio mniej. Miałem trzymiesięczną przerwę spowodowaną kontuzją, ale teraz już wszystko wraca do normy i każdą wolną chwilę spędzam na polu golfowym. Ten sport pasjonuje mnie nie mniej niż piłka nożna!
- Podobno ma Pan już za sobą pierwsze sukcesy. W ubiegłym roku w drużynie zdobył Pan srebrny medal mistrzostw Polski będąc po jednej stronie m.in. z Mariuszem Czerkawskim.
- Ostatnio zdobyłem klubowe wicemistrzostwo Polski, a trochę wcześniej - jako kapitan Krakowskiego KG - awansowałem z kolegami do grupy mistrzowskiej, zdobywając medal za drugie miejsce. Na amatorskiej mistrzostwach świata byłem dwa razy czwarty i raz piąty w swojej grupie handicapowej. Tych nagród jest już sporo, ale najważniejsza jest radość z gry.
- Co jest takiego pasjonującego w golfie?
- To przede wszystkim ruch na powietrzu. Podczas jednej rundy trzeba przejść z torbą ok. 10-11 km. Obcowanie z naturą jest dla mnie tu kluczowe! Golf to czynny relaks, fajni ludzie, no i to zacięcie do rywalizacji, którego się chyba już nigdy nie pozbędę.
- Nie po raz pierwszy będzie Pan jednym z ambasadorów turnieju Faldo. Dlaczego wspiera Pan tę inicjatywę?
- Uważam, że ten sport zasługuje na większą uwagę, a wspieranie młodych talentów - czy to golfowych, czy piłkarskich - odbieram jako mój obowiązek! To ważne, aby pomagać młodym na początku ich drogi. Mam nadzieję, że podziałamy na nich inspirująco.
- Jest Pan kojarzony, co zrozumiałe, przede wszystkim z bogatą karierą piłkarską. Jak więc zamierza Pan zachęcać młodych ludzi akurat do uprawiania golfa?
- W ogóle zachęcam młodych do uprawiania sportu! No a golf będzie jedną z dyscyplin, która zagości w tym roku na igrzyskach w Rio de Janeiro.
- Na koniec proszę powiedzieć, co jeszcze, oprócz golfa, zajmuje teraz najbardziej Jerzego Dudka?
- W Krakowie jestem patronem szkółki piłkarskiej As Progres, w której trenuje 400 dzieciaków. Gram w „Legendach”, no i w golfa, ale od trzech lat biorę również udział w profesjonalnych wyścigach samochodowych VW Golf Cup. Ostatnio wystartowałem w 24-godzinnym wyścigu w Dubaju. Drużynowo zajęliśmy tam trzecie miejsce, więc mam już w kolekcji medale piłkarskie, golfowe i sportów motorowych.