Wadowicki ZZOZ dysponuje pięcioma karetkami pogotowia. Po dwie stacjonują w Wadowicach i Andrychowie i jedna w Kalwarii Zebrzydowskiej. Wkrótce może jednak zostać uziemiona. Wtedy mieszkańcom pozostanie pomoc pogotowia z sąsiednich gmin.
- Nie wyobrażam sobie czekania na karetkę z Wadowic - mówi Małgorzata Leśniak z Brodów. - Moja mama choruje na astmę. Jeżeli potrzeba szybkiej pomocy, panowie z naszego pogotowia przyjeżdżają w kilka minut.
Władze miasta starają się o nowy samochód. Chcą, żeby był nie tylko niezawodny, ale także lepiej wyposażony. Oczekują od starosty wadowickiego, by miejscowy ZZOZ zapewnił lekarza w zespole ratowniczym. Jak dotąd bezskutecznie. Stanowisko Andrzeja Merty, dyrektora szpitala w Wadowicach nie pozostawia wątpliwości.
- Wśród pięciu istniejących zespołów ratownictwa medycznego tylko ten z Kalwarii generuje straty, a wciąż jest utrzymywany - mówi Merta. Nie widzi szans na nową karetkę. Janusz Jończyk, starosta wadowicki, twierdzi, że problem jest świeży. Zbada sprawę.
Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: Wojna kiboli w Nowej Hucie: 14 lat za kratami za śmierć nastolatka?