O matematyczce zrobiło się głośno w kwietniu tego roku, kiedy zarzucono jej zmuszanie uczniów do karania klapsami koleżanki, która nie przyniosła cyrkla na lekcje. Nauczycielka została zawieszona w czynnościach i od tamtej pory przebywa na zwolnieniu lekarskim. Sprawy rzekomego namawiania do przemocy kuratorium jeszcze nie rozpatrzyło. Ukarało natomiast kobietę za wcześniejsze przewinienie.
- Uczeń sam przychodził do szkoły i sam wracał do domu po lekacjach - mówi nauczycielka. - Upewniłam się, że jego mama jest w domu i puściłam go z lekcji.
Matematyczka przyznaje, że złamała przepisy. Odwoła się jednak od decyzji rzecznika, gdy tylko otrzyma pisemne uzasadnienie jego orzeczenia. - Nie mogłam zostawić klasy samej i zgodnie z przepisami zająć się szukaniem po szkole dyrektorki, żeby ją poinformować o sytuacji - wyjaśnia nauczycielka.
W maju złożyła doniesienie do limanowskiej prokuratury, zarzucając swojej przełożonej mobbing. Przekonuje, że zakładanie jej spraw dyscyplinarnych jest zemstą dyrektorki za to, że miała dobre relacje z uczniami.
- Wydaliśmy decyzję o odmowie wszczęcia dochodzenia w sprawie mobbingu - powiedziała wczoraj "Krakowskiej" Janina Tomasik, prokurator rejonowy w Limanowej. - Nauczycielka nie stawiła się bowiem na przesłuchanie . Nie odwołała się też od naszej decyzji, która już się uprawomocniła.
Niebieskie kozy i owce z napisami "MO" I "JP" [ZDJĘCIA]
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!