Karetka jechała 15 kilometrów w 14 minut. Mała Beatka jest w śpiączce
O tej sprawie napisaliśmy pierwsi w poniedziałkowym wydaniu "Gazety Krakowskiej". Z nieoficjalnych informacji, które dotarły do naszej redakcji, wynikało, że karetka pogotowia wezwana przez rodzinę nieprzytomnej 4-latki wyjechała z opóźnieniem. Te doniesienia potwierdziły się w wyjaśnieniach złożonych dyrektorowi lecznicy przez uczestników zespołu karetki - lekarza i dwóch ratowników. - Faktycznie, lekarz, mający wtedy dyżur i przypisany do tej karetki, wytłumaczył się, że miał poważne problemy żołądkowe. Zapewniał, że w chwili wezwania przebywał w toalecie - przekonuje Jarosław Kycia, dyrektor Szpitala Powiatowego w Bochni.
Z dokumentacji zabezpieczonej przez szefa lecznicy wynika, że Centrum Powiadamiania Ratunkowego w Tarnowie (któremu podlega powiat bocheński) przyjęło wezwanie do Kobyla o godzinie 17.23, karetka z Bochni wyjechała o 17.25, a na miejscu była o 17.39. Lekarz zaintubował czterolatkę, jednak ponieważ nie udało się przywrócić funkcji życiowych małej pacjentki, zdecydował o przewiezieniu jej do Bochni.
- Karetka wróciła do szpitala po 28 minutach - przekonuje dyrektor lecznicy.
W Szpitalnym Oddziale Ratunkowym przywrócono akcję serca, niestety nie przywrócono oddechu, nie było też reakcji źrenic na światło. W takim stanie dziewczynka, która wymagała intensywnej terapii, została przetransportowana do Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie-Prokocimiu. Przebywa tam nadal. Jej stan jest krytyczny.
W sprawie tego wyjazdu zebrała się komisja. W jej skład weszli: dyrektor placówki, zastępca dyrektora ds. medycznych, szef SOR i koordynator ratowników medycznych. Pokłosiem analizy sytuacji jest decyzja o zwolnieniu lekarza, który, mając problemy zdrowotne, powinien poprosić o zastępstwo w pracy, niestety tego nie zrobił.
W szpitalu, a szczególnie w oddziale ratunkowym, sprawa ta jest gorąco komentowana. Wśród ratowników pojawiły się pogłoski, że lekarz, który tłumaczył się problemami zdrowotnymi, tak naprawdę był w tym czasie na zakupach. Dyrektor o tej sprawie nic nie wie. - W wyjaśnieniach, które otrzymałem od uczestników akcji ratunkowej, nie ma takiej informacji - przekonywał nas. Obiecał jednak, że sprawę dokładnie przeanalizuje.
Co na to starosta?
Jacek Pająk, starosta powiatu bocheńskiego, któremu podlega bocheński szpital: O tej sprawie oczywiście słyszałem. Wiem, że dyrektor lecznicy powołał komisję, która ma zbadać tę sytuację. Doszły do mnie także plotki na temat tego wyjazdu, nie chcę ich jednak komentować. Poczekajmy na ostateczne wyniki pracy komisji, która dokładnie tę sprawę przeanalizuje.
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+