https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Karetkę na sądecczyźnie zastąpił śmigłowiec LPR

Iwona Kamieńska
Mikołaj Suchan
Urazem głowy i kręgosłupa skończyła się jazda na nartach dla kobiety, którą zabrał w poniedziałek ze stoku w Wierchomli śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Wypadek zdarzył się przed południem. Ratownicy GOPR wzywali pogotowie na pomoc nieprzytomnej narciarce, okazało się jednak, że wszystkie karetki są zajęte. Dyspozytor podjął więc decyzję o wysłaniu do Wierchomli śmigłowca Lotniczego Pogotowia Ratunkowego.

- Kobieta doznała urazu głowy i kręgosłupa w odcinku szyjnym - powiedział dyżurny ratownik Krynickiej Grupy GOPR Andrzej Domino.

Tego samego dnia do godz. 15 goprowcy mieli aż dziesięć ciężkich wypadków z udziałem narciarzy na Jaworzynie Krynickiej, Słotwinach i w Wierchomli.

Śmigłowiec LPR wyleciał z Krakowa natychmiast po wezwaniu. Ranna kobieta trafiła do jednego z krakowskich szpitali około godz. 13 - ponad godzinę od zdarzenia. Przyczyna wypadku na razie nie jest znana.

- Niestety, system, w którym nie ma do końca kontroli nad wykorzystywaniem zasobów, jakimi dysponujemy, działa słabiej - komentuje Józef Zygmunt, dyrektor Sądeckiego Pogotowia Ratunkowego. - Kiedy była dyspozytornia w Nowym Sączu, jej obsługa świetnie orientowała się w terenie i miała czas na rzeczową rozmowę z wzywającym. Wiedziała, jaki zespół wysłać do konkretnego zdarzenia.

Dyr. Zygmunt podkreśla, że w ostatnich trzech latach nie zdarzyło się, żeby brakowało karetki do takiego wypadku jak ten na stoku.

- Dobrze się stało, że wysłano śmigłowiec z lekarzem na pokładzie, a nie angażowano znów straży pożarnej - dodaje Józef Zygmunt.

Od około roku ratownicy sądeckiego pogotowia alarmują, że na pomoc do 84 tysięcy mieszkańców Nowego Sącza, 200 tys. z powiatu i wielu tysięcy turystów może spieszyć tylko dziewięć zespołów. Tyle zakontraktował wojewoda Małopolski Jerzy Miller. Po likwidacji przez niego sądeckiej dyspozytorni pogotowia tylko w lutym zabrakło dwukrotnie ambulansu. Nie mogła przyjechać na wezwanie do mężczyzny z urazem nogi na ul. 29 Listopada i poradni zdrowia psychicznego w Nowym Sączu, gdzie trzeba było reanimować 56-letniego pacjenta. W obydwu przypadkach wysłano na pomoc strażaków. Mężczyzna, który zasłabł w przychodni, zmarł wkrótce po przewiezieniu do szpitala.

Możesz wiedzieć więcej!Kliknij, zarejestruj się i korzystaj już dziś!

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Komentarze 1

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

m
medic77
Niech pan Dyrektor zrobi porządek na swoim podwórku i niech sprawdzi statystyki wyjazdów za poprzednie lata ja w sadeckim pogotowiu przepracowalem siedem lat i wiem jak wygladala praca Pna dyspozytorek sadeckiego pogotowia ratunkowego i ile czekali pacjecni na stokach narciarskich niera po 2 godziny a teraz jest dysponowany pierwszy wolny lub LPR czy inne sluzby zintegowanego ratownictwa. A po drugie Panie Dyrektorze STOP prywacie i zatrudnianiu protegowany kolesi!! inni tez chca pracowac!!!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska