Karpiowe zawody zorganizowane przez koło Polskiego Związku Wędkarskiego Miasto Gorlice zaczęły się wczesnym sobotnim popołudniem. Na brzegu ogromnego kobylańskiego stawu rozsiadło się dwudziestu zawodników. Z całym ekwipunkiem: z namiotami, krzesełkami, kanapkami, kawą w termosie, kocami i oczywiście wędkami. Zapał był ogromny, chęci do czuwania również, tylko ryby…
- Nie zawsze współpracują – orzekli w niedzielne południe zawodnicy.
Wędkarskie smakołyki
Zrobili wszystko, co było można je skusić. W wodzie lądowała kukurydza, ale też kulki o smaku śliwkowym czy ananasowym. Zarówno jedne, jak i drugie to ponoć przysmak każdego karpia. Jednak one tym razem pokazały, że mają silną wolę. I nie dały się zachęcić na żadne dodatkowe kalorie.
- Coś tam się złowiło, ale nawet zdjęcia nie było czemu zrobić, by się pochwalić – wzruszali ramionami wędkarze.
Bohaterka dnia
Ostateczne wyniki nie były jakoś szalenie imponujące, bo zwycięzca „zgromadził” na wędce w sumie niewiele ponad dwadzieścia kilogramów łupów. Oczywiście wszystkie złowione ryby trafiły na powrót do stawu. Na pewno jednak bohaterką, choć nie triumfatorką zawodów została Ewelina Lepa. W niedzielne przedpołudnie, gdy już większość jej kolegów pakowała swoje rzeczy, ona wyciągnęła z wody karpia, który wraz ze wcześniej złowionym dał jej drugie miejsce. Do zwycięstwa zabrakło jej mniej, niż pół kilograma.